Witam!
W ostatnim beskidzkim wpisie zdobywaliśmy wirtualnie Cublą oraz Księżą Górę. Te dwa pierwsze wierzchołki były jednak tylko rozgrzewką przed wejściem na najwyższą górę całego pasma, Ciecień.
Charakterystyczna, dobrze widoczna z każdej strony świata, ciemnozielona od świerczyny kopuła Cietnia (lub Ciecienia, jak kto woli) wzbija się na wysokość 829 m n.p.m. To tam polować uwielbiał król Polski, Władysław Łokietek, i to tam dzisiaj zjeżdżają się rzesze zapalonych miłośników paralotniarstwa, by ze sporej polany nieopodal szczytu ruszać w podniebne wojaże. Na Ciecień można wejść szlakami ze Szczyrzyca, Wierzbanowej, Wiśniowej, czy z Poznachowic, tak jak my, więc możliwości na porządną wędrówkę w tamtych rejonach nie brakuje...
|
Po zejściu z Księżej Góry (tą samą ścieżką) ruszyliśmy dalej niebieskim szlakiem prowadzącym na Ciecień. Po kilku minutach dotarliśmy pod skrzyżowanie szlaków. Trasa znakowana żółtym kolorem prowadzi z Wiśniowej przez podnóża Księżej Góry i dalej do Szczyrzyca. |
|
Niebieski szlak jest bardzo dobrze oznaczony, czasem aż za bardzo! |
|
Odcinek pomiędzy Księżą Górą a Cietniem to nieustanne i momentami dość monotonne nabieranie wysokości. W około godzinę pniemy się z około 600 na ponad 800 metrów nad poziomem morza! |
|
Prawdziwie letnia, upalna aura nie udzielała się w trakcie wędrówki dobrze osłoniętym i wilgotnym od ostatnich ulew lasem. Temperaturowo było wręcz idealnie! |
|
I cały czas pod górę... szybko nabieramy wysokości! |
|
Po kilkudziesięciu minutach ciągłej wędrówki pod górę dochodzimy do kolejnego skrzyżowania szlaków. Niebieski krzyżuje się z czerwonym i zielonym biegnącymi ze Szczyrzyca. Na Ciecień można dotrzeć na naprawdę wiele sposobów! |
|
Za skrzyżowaniem szlaków biegnie chyba jedyny na całym odcinku fragment po płaskim terenie. Przydał się taki odpoczynek, bo jak się okazało... ostatnie podejście na wierzchołek Cietnia dało srogo popalić! |
|
Odejście czerwonego i przyłączenie się żółtego szlaku oznaczało początek ostatniego podejścia na Ciecień. |
|
Zdjęcia nie do końca oddają, ale to ostatnie podejście na Ciecień, choć krótkawe, było naprawdę sporym wyzwaniem. Stromo, ślisko i niestabilnie, czyli wszystko to czego nie lubię w górskich wędrówkach. Przekonałem się o tym przy schodzeniu, gdy w pewnym momencie z impetem walnąłem pośladkami i prawą, mocno ugiętą w kolanie nogą o ziemię. Ból w kolanie, ciągnący się za mną ostatecznie z kilka dni, odebrał mi nieco przyjemności z pokonywania dalszych fragmentów trasy i utwierdził w przekonaniu, że beskidzkie, pozornie łatwe szlaki potrafią spłatać paskudniejszego figla. |
|
Wypłaszczenie szlaku oznaczało tylko jedno... stanęliśmy na wierzchołku Cietnia! |
|
Najczęściej wybieranym szlakiem na Ciecień jest ten koloru zielonego z Wiśniowej- dosyć krótki, ale stromo pnący się ku górze. Najłagodniejsze podejście prowadzi z Wierzbanowej, a najbardziej obfite w przygody i widoki- spod Grodziska (nasz wybór) i ze Szczyrzyca. |
|
Na wierzchołku Cietnia zrobiliśmy sobie krótki postój na zdjęcia przy tabliczce i spałaszowanie kilku zasłużonych kwaśnych żelków. Nie siedzieliśmy tam jednak przesadnie długo, gdyż końcowy cel był jeszcze trochu przed nami. Weekendami na Ciecień wybiera się podobno sporo turystów, ale w ciągu tygodnia szlaki świecą pustkami, o czym mogliśmy się przekonać. |
|
Szczyt Cietnia jest całkowicie zalesiony, więc widoków z niego na próżno szukać. Wystarczy jednak przejść jeszcze kilkadziesiąt metrów dalej niebieskim szlakiem (w kierunku Wierzbanowej), by dotrzeć na polankę spadochroniarzy. Niewielka oaza otoczona zewsząd mieszanym lasem umożliwia podziwianie przepięknej beskidzkiej panoramy z królującą w oddali Babią Górą. Moje wszelakie myśli i troski odpłynęły tam momentalnie... |
|
W dole widać Wiśniową, zaś na linii horyzontu odznacza się pasmo Lubomira i Łysiny, którego uroki odkrywałem wczesną wiosną. Zostawiam linki z opisem tejże wędrówki: LUBOMIR | PATRYJA |
|
Po kilkuminutowych "ochach i achach" ruszyliśmy w drogę powrotną. Wyżej wspomniany bolesny upadek popsuł mi nieco humor, ale że przyroda lubi trwać w równowadze to w zamian odkryła przed nami kilka swoich ciekawostek. Naparstnicę purpurową zapewne znacie z pięknych, letnich ogrodów, ale czy udało Wam się ją spotkać w naturalnym środowisku? Dla studenta medycyny naparstnica także jest dobrze znana... z farmakologii. Digitoksyna zawarta w tej roślinie jest jednym z glikozydów nasercowych stosowanych m.in. w niewydolności serca. |
|
A o szyszkowcu łuskowatym słyszeliście? Jeden z rzadziej występujących grzybów z rodziny borowikowatych także umilił nam drogę powrotną z Cietnia. |
A gdy już myśleliśmy, że nic więcej na trasie nas nie spotka, ni stąd, ni zowąd na szlaku pojawiła się... salamandra plamista. Beskidzko-gorczańska księżniczka przechadzała się po ścieżce jak gdyby nigdy nic, a my pialiśmy z zachwytów. Nie protestowała, gdy nagrywaliśmy jej poczynania, więc w pełni skorzystaliśmy z tej niepowtarzalnej okazji. Takie momenty zapamiętuje się na bardzo długo...
Na sam koniec wstawiam mapę całej naszej wędrówki na Cublą Górę, Księżą Górę i Ciecień.
Jedna z dłuższych i ciekawszych wypraw w Beskid Wyspowy miała swoje plusy, ale i jakieś drobne minusy (zwłaszcza wywrotkowe). Z niecierpliwością czekam już na zdobycie piętnastego szczytu, ale na razie daje sobie, a konkretniej mojej prawej nodze, nieco wytchnienia, by wrócić na szlaki jeszcze silniejszym.
Żegnam się jeszcze jednym widokiem na pasmo Cietnia, który widzę za każdym razem spacerując po polach za moim ogrodem. Wychodząc jeszcze wyżej, ku polnej drodze, na linii horyzontu malują się kontury Śnieżnicy, Ćwilina, Kostrzy, Mogielicy oraz Łopnia. Wszystkie te góry należą do Korony Beskidu Wyspowego i mam plan, by zdobyć je jeszcze tego lata. Trzymajcie kciuki!
|
Jakość paskudna ze względu na spore powiększenie, jednak żaden aparat nie zastąpi pary ludzkich oczu... |
Pozdrawiam i do napisania! ;)
Gratuluję Max zdobycia kolejnego szczytu oraz doskonałej kondycji. Mam nadzieję, że nic poważniejszego nie stało Ci się w kolano, bo kontuzje mogą się odezwać nawet później, ale komu ja to piszę... Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńGratulacje, zapewne do dwudziestki dociągniesz w tym roku, może i więcej.Takiego grzyba nie znałam, trudno go wypatrzeć bo faktycznie wygląda jak szyszka ,zdrowia życzę I dalszych wędrówek,pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńSuper! Mam nadzieję, że noga już nie dokucza :)
OdpowiedzUsuńMoja córka będąc już mocno chora wymyśliła sobie ,ze zdobędzie Koronę Gór Polski.A że czasem potrzebowała pomocy zdobywaliśmy niektóre z nią:)Z polineuropatią,w stabilizatorach,z kulami ale zdobyła!Dla mnie jest mistrzem.W setną rocznicę niepodległości zdobywcy rzucili hasło 100 gór na stulecie i tam zakończyliśmy z nią zdobywanie korony i zdobycie szczytu z okazji.Dostała dyplom .Niesamowite przeżycie:))Tak,że trzymam kciuki za Twoje zdobywanie gór:)))
OdpowiedzUsuńJesteś już weteranem:-))) czekamy na kolejne...
OdpowiedzUsuńPodziwiam i dalej zdobywaj szczyty. Jest czym się pochwalić . Pozdrawiam :-).
OdpowiedzUsuńGratuluję zdobycia kolejnego szczytu, jak zawsze wspaniałe zdjęcia, cieszę się że mogę je poznawać dzięki Twoim zdjęciom, pozdrawiam Ania
OdpowiedzUsuńGratulacje :) Super zdjęcia!!!
OdpowiedzUsuńJa też gratuluję zdobycia kolejnego szczytu. Muszę się przyznać, że nigdy nie słyszałam o szyszkowcu łuskowatym. Zdjęcie naparstnicy przepiękne. Dosyć często spotykałam ją w Tatrach i w Norwegii. Gdy byłam na Zamku Czorsztyńskim spotkałam tam wiele salamander. Bardzo intersujący płaz.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam:)
Cudne widoki:) salamandrę w górach widziałam tylko raz, a o grzybie nawet nie słyszałam:) pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńświetna wycieczka...
OdpowiedzUsuńSuper foto- relacja:)
OdpowiedzUsuńGratulacje dla Ciebie:)
Pozdrawiam wakacyjnie:)
Świetna wyprawa. Gratuluję zdobycia kolejnego szczytu i jaki będzie następny ? Pozdrawiam wakacyjnie ☀️☀️☀️☀️
OdpowiedzUsuńWspaniale że zdobyłeś kolejny szczyt! I mogłeś podziwiać takie piękne widoki. Niestabilne i śliskie podłoże w górach nieraz bywa przyczyną upadków, dlatego podobnie jak Ty, nie lubię takich odcinków podczas górskich wędrówek. O szyszkowcu łuskowatym nigdy nie słyszałam, ale naparstnice spotykam na górskich szlakach w moich okolicach (i to nie tylko różową, ale również czasem białą) chociażby idąc na pobliską Błatnią. Salamandry też nieraz na naszych beskidzkich leśnych ścieżkach, zwłaszcza po deszczu się pokazują.
OdpowiedzUsuńGratuluje! Ja też uwielbiam takie spacery w górach. Mam już nawet specjalistyczną odzież, wełniane skarpetki i buty, dzięki którym każdy marsz jest naprawdę przyjemny. Wybierając się w góry musimy byc dobrze przygotowani.
OdpowiedzUsuńI znowu maraton przede mną...;o)
OdpowiedzUsuń