Witam!
Ostatnimi czasy moje blogowe półki gną się pod ciężarem wypraw po Beskidzie Wyspowym, które częściej lub rzadziej, ale w miarę systematycznie realizuję. Jestem dosyć wybredny, jeśli chodzi o optymalne warunki do zdobywania szczytów. Najlepiej jakby na szlaku było całkowicie sucho, nie za zimno i nie za ciepło, a słońca i błękitu nieba starczyło na dalekie obserwacje z punktów widokowych. Niektóre przeszkody mogę przeboleć, ale na pewno nie zaakceptuję błotnistej, śliskiej ścieżki prowadzącej ostro pod górę. Nie jestem jakimś górskim zawodowcem, w dodatku, co pewnie was zaskoczy, mam jakiś irracjonalny lęk przed stromym schodzeniem w dół (zwłaszcza gdy brakuje podpór lub alternatywnych sposobów zejścia nieopodal), więc staram się w tym chodzeniu po górach zapewnić sobie jakikolwiek komfort psychiczny. Mimo to każda kolejna wędrówka ekscytuje mnie do granic możliwości, a każde wspomnienie, nawet gdy na żywo tak przyjemnie nie było, pozostawia ciepły ślad na sercu.
To wyzwanie, zdobycie Korony Beskidu Wyspowego, traktuję jako pole do wzmocnienia mojego charakteru oraz umiejętności przełamywania słabości i trudności, które nie tylko na beskidzkim szlaku można napotkać. Chcę, aby ten blogowy pamiętnik zawierał także takie przemyślenia, w końcu za tym wędrowaniem kryje się też coś głębszego niż tylko dreptanie w tę i we w tę... przynajmniej dla mnie.
Tym razem rozpisałem się tak nie bez przyczyny. Wejście na Miejską Górę było moją pierwszą samotną wędrówką po Beskidach. Każdy "pierwszy raz" bywa tym najtrudniejszym, wymagającym największej odwagi i wytrwałości. Takie momenty kształtują człowieczy obraz i czynią go chyba jeszcze pełniejszym.
Miejska Góra góruje nad Limanową, niewielkim miastem leżącym niedaleko Nowego Sącza. Przez miejscowych nazywana jest limanowskim Giewontem, w późniejszej fotorelacji przekonacie się dlaczego. Na szczyt można dotrzeć na kilka sposobów, ja wybrałem szlak niebieski biegnący z centrum Limanowej, a w końcowej części żółty wiodący ścieżką drogi krzyżowej.
|
Do Limanowej dotarłem autobusem z Krakowa, których jeździ cała masa, zwłaszcza w dni powszednie. Takie cudne widoki zza okna zwiastowały świetną wyprawę! |
|
Autobus zatrzymuje się niedaleko limanowskiego rynku z górującą nad nim bazyliką MB Bolesnej. Wyprawa zbiegła się z niedzielą handlową, więc na spokojnie przed wyjściem na szlak mogłem zrobić małe zapasy w sklepie z owadem w logo. |
|
Na dobrą wędrówkę wpadła jeszcze porcja rzemieślniczych lodów. Te białe, miodowe, smakowały wybornie! |
|
Ale już czas, by zdobyć Miejską Górę! Znaczek GSBW w centrum sporawego miasta to niecodzienny widok, ale co by bez niego począł beskidzki wędrowiec... |
|
Pierwszy etap trasy na Miejską Górę biegnie północnymi obrzeżami Limanowej. Niebieski szlak wiedzie ulicą Leśną, która cały czas pnie się dość mocno do góry. Piekące słońce i znikoma wręcz dawka cienia dały popalić już na samym początku. |
|
Wspominałem, że Miejską Górę określa się mianem limanowskiego Giewontu. Dlaczego? A no właśnie przez ten biały krzyż wieńczący ów beskidzką wyspę. Jest on widoczny już z poziomu centrum Limanowej, dzięki czemu już na wstępie wiedziałem, które wzniesienie wkrótce zdobędę. |
|
Po przebyciu około 2 km docieramy w miejsce rozwidlenia dwóch ścieżek. Ta odbijająca w lewo stanowi kontynuację szlaku niebieskiego, zaś ta w prawo, ulica Kasprowicza, prowadzi pod żółty szlak i drogę krzyżową. Na Miejską Górę można się wdrapać na oba te sposoby, ja wybrałem drugą opcję. |
|
W tym miejscu widać również pierwsze ładniejsze widoki na Beskidy i Tatry. |
|
Kierujemy się dalej drogą asfaltową aż do skrzyżowania przy dużym placu zabaw. |
|
Ścieżka drogi krzyżowej prowadzi na Miejską Górę dłuższym, nieco łagodniejszym podejściem. Ale niech to słowo "łagodniejszy" Was nie zmyli... |
|
Leśny, kamienisty odcinek trasy na Miejską Górę jest naprawdę intensywny. Miałem cichą nadzieję, że ścieżka drogi krzyżowej stromą nie będzie, ale się przeliczyłem już przy pierwszym podejściu. Muszę przyznać, że wejście na moją ósmą beskidzką wyspę było do tej pory najbardziej wymagającym zadaniem; mało płaskich odcinków, prawie cała trasa to żmudne pięcie się ku górze. |
|
Jak wspominałem, na tym odcinku kierujemy się zgodnie z żółtym kolorem. |
|
I ciągle intensywnie pod górę... |
|
Stacje tej ekstremalnej drogi krzyżowej prezentowały się nienagannie... 15 niewielkich kapliczek, a w środku każdej z nich inna scena z drogi Jezusa na szczyt Golgoty. W takich okolicznościach dumanie i przemyślanie własnego życia przychodzi samo... |
|
Przy stacji XII żółty szlak krzyżuje się z niebieskim, tym samym, który wiedzie przez Jaworz i Sałasz zdobyte przeze mnie w Wielką Sobotę. My idziemy cały czas prosto... |
|
Po ostatniej stacji (było ich łącznie 15 po dołączeniu Zmartwychwstania) i wyjściu z wiosennego lasu oczom ukazuje się cel wyprawy... |
|
...czyli krzyż na Miejskiej Górze. Po 3,5 km i 70 minutach wędrówki kolejny cel został osiągnięty! |
|
Szczyt Miejskiej Góry jest popularnym miejscem na wypoczynek wśród miejscowej ludności, więc ławeczek i miejsc na rozłożenie się nie brakowało. Dla bardziej leniwych, najbliższy parking znajduje się mniej więcej 10-15 minut spaceru od wierzchołka beskidzkiej wyspy, więc na upartego można ją zdobyć bez większego wysiłku. Mój amulet, czyli sarnie poroże znalezione podczas pierwszej wyprawy, na Worecznik, towarzyszy mi cały czas i zawsze dostaje swoje pięć minut na sesję zdjęciową. |
|
Jak widać, u podstawy krzyża znajduje się niewielki taras widokowy... |
|
...z którego widoki są bajeczne. |
|
Można się wpatrywać w tę beskidzką panoramę bez końca... |
|
Mamy też obszerny widok na całą Limanową. To stamtąd startowałem! |
|
Oczywiście tradycji musi stać się zadość! Osiem gór za mną, tylko 32 przede mną! |
Duma i satysfakcja po tej samotnej i wymagającej wyprawie przybrały wyjątkowo spore rozmiary. Cieszę się, że w tak pozornie błahych sytuacjach mogę przełamywać swoje lęki, obawy, słabości. Polecam każdemu!
Na koniec jeszcze podsumowanie wędrówki...
Pozdrawiam i do napisania! ;)
Gratuluję Max zdobycia kolejnej wyspy , ja bym jeszcze dodała do Twojej listy mglistą pogodę i zero widoczności.
OdpowiedzUsuńNie lubię chodzić po górach jak wiem że na szczycie nic nie zobaczę, zresztą nie tylko w górach, w ogóle nie lubię mgły . Zdjęcia i opis jak zwykle genialne . Powodzenia i mam nadzieję, że uda Ci się zaliczyć wszystkie 40 wysp.
Pozdrawiam
Ogromnie mi się podoba Twoje wędrowanie. Ta Droga Krzyżowa mnie fascynuje, jutro będzie inna, Basia W
OdpowiedzUsuńWspaniała wędrówka połączona z zadumą o przemyslaniem.Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńGratulacje! Rozumiem doskonale Twój zapał, radochę i wymagania 😉 Od kilku lat razem z mężem zdobywamy szczyty Korony Gór Polski, ze dwa w roku. Pewnie mało, ale nie narzekam, mi to pasuje 😁 Super relacja, oby tak dalej 👍✌️
OdpowiedzUsuńGratuluję Max. Coś czułam, że ten drugi szlak będzie trudniejszy. Wędrowanie sprzyja kontemplacji. Dziękuję za wspaniałą relację i życzę powodzenia przy zdobywaniu kolejnych szczytów. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńWspaniała górska wędrówka. Zachwycające krajobrazy, a te ścieżki zapraszają do ich przemierzania. Mnie najbardziej do serca przypadły kapliczki. Mam do nich słabość....
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie wszystkimi kolorami maja
Nigdy nie jadłam miodowych lodów. Chyba tam pojadę, żeby spróbować. :D Piękne zdjęcia <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do obejrzenia mojego nowego obrazu :)
Piękna wędrówka, widoki i super relacja. Tęsknię za wędrówkami po górach, ale przyjdzie czas, że wszystko jeszcze nadrobię 😉. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńKolejna wspaniała relacja, Maksiu. Pięknie napisałeś o wzmacnianiu charakteru na początku.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i czekam na kolejny szczyt.
Cieszę się bardzo, ze odwiedziłeś moje rodzinne miasto. Wspaniała relacja. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńŚwietna relacja, widoki zachwycające, gratuluję zdobycia kolejnego szczytu, pozdrawiam Ania
OdpowiedzUsuńBardzo mądrze robisz, że wybierasz korzystne warunki atmosferyczne na te wycieczki. Z tego co się orientuję, to od niedawna wędrujesz po górkach i pozwolę sobie coś Ci doradzić- nie chodź sam, nawet na "pagórki". Wystarczy, że skręcisz nogę w stawie skokowym i gdy będziesz sam to kłopot murowany. A nauczył mnie takiego podejścia mój mąż, który był taternikiem. Zdarza się, że nawet na najłatwiejszym i zawsze bardzo uczęszczanym szlaku może Ci się taka niemiła rzecz przytrafić. A poza tym noś zawsze w plecaku bandaż elastyczny. Miłego wędrowania Ci życzę!
OdpowiedzUsuńPrzyjmij ode mnie kolejne gratulacje. Jestem pewna podziwu dla Twojej konsekwencji.
OdpowiedzUsuńWidoki piękne, aż dech zapiera, trudno się dziwić, że ciągnie Cię do nich :)
Pozdrawiam Cię Maks serdecznie i życzę wytrwałości w osiąganiu kolejnych celów...
Wspaniała wyprawa, pogoda dopisała, widoki przepiękne 🙂 życzę Ci abyś zdobył wszystkie zaplanowane przez siebie szczyty.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam.
Jestem zachwycona Twoim wędrowaniem. Zastanawiam się jak to robisz, że zawsze masz taka piękna pogodę. Wspaniałe są twoje relacje i zdjęcia.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam:)
Spóźniona, ale dotarłam...;o)
OdpowiedzUsuńGratuluję, kolejny szczyt zdobyty!
OdpowiedzUsuń