18:31

Ekspresowe noworoczne rozdanie

Witam!
W dziesiątkach możemy już liczyć godziny, które dzielą nas od nowego roku 2019. Z tego też powodu, a także z powodu trwającej już czwartej edycji plebiscytu "Podróż Roku" na moim blogu zachęcam Was bardzo serdecznie na ekspresowe noworoczne rozdanie.
Czas macie do ostatniej sekundy starego, 2018 roku, a do zgarnięcia powieść Z. Uniłowskiego - "Wspólny pokój" oraz drobne słodkości.

Co należy zrobić, aby wziąć udział w zabawie? Po pierwsze wkleić banerek z rozdania na swojego bloga (baner jest na prawym pasku bocznym), po drugie należy wziąć udział w głosowaniu w plebiscycie na "Podróż Roku 2018" i wybrać ulubioną (lub ulubione) podróż, w którą Was w tym starym roku zabrałem  - sonda do głosowania jest również na prawym pasku bocznym, można wybrać więcej niż jedną odpowiedź, a jeśli chcielibyście sobie przypomnieć wszystkie posty podróżnicze z tego roku to poniżej zamieszczam linki 😉. Jak już zrobicie obie czynności, dajcie znać w komentarzu pod tym postem, że bierzecie udział w zabawie.

Linki:

Wyniki rozdania wstawię pod noworocznym postem. Cieplutko zachęcam do zabawy. 😊

A tymczasem święta, święta i po świętach... ten czas pędzi tak szybko, że nim człowiek dopiero co wybudzony bladym światłem poranka się spojrzy, a już kolejny dzień idzie w przeszłość i zapomnienie. Pogoda po raz n-ty z rzędu nie dopisała w święta, mimo że wcześniejsze prognozy zapowiadały śnieg, a kilka dni wcześniej biały puch nas nawiedził pozostawiając po sobie kilka urokliwych wspomnień...









Rudi też był zachwycony śniegiem, jakby mógł, to by pewno zjadł wszystko, co osiadło się na ogrodzie!


Jednak wszystko co dobre szybko się kończy i teraz na zewnątrz króluje iście październikowa słota, mimo że od prawie tygodnia mamy astronomiczną zimę... i z tego co widać, to na szybką zmianę się niestety nie zanosi.

Pozdrawiam wszystkich świąteczno-noworocznie i do zobaczenia wkrótce! :)

16:55

"Jest taki dzień, bardzo ciepły, choć grudniowy..."

Witajcie!
W końcu nastał ten magiczny czas; czas, w którym życie przestaje pędzić jak torpeda, w którym wszyscy jesteśmy razem, z uśmiechem i tekstami pięknych kolęd oraz pastorałek na ustach, więc nadszedł i czas na ten wyjątkowy post, który mimo swej lapidarności kryje w sobie olbrzymią moc. Mimo że kolejny raz zapowiada się bez białego puchu, będącym świąteczną "wisienką na torcie", to choinka, bliscy obok i ciepła, przytulna atmosfera powinny załatać tę niewielką lukę stworzoną przez iście jesienną pogodę i tego Wam życzę najbardziej.
Dużo zdrowia, bez którego ani rusz i którego się nigdzie za nic nie kupi. Udanej wieczerzy wigilijnej, by wszystkie życzenia od bliskich podczas łamania się opłatkiem się spełniły i uczyniły Wasze życie jeszcze piękniejszym. Samych pomyślności w nadchodzącym 2019 roku, ale też siły i odporności, aby móc przezwyciężyć wszystkie przeszkody, które los rzuca nam pod nogi. Jak najwięcej czasu dla siebie, dla spełniania własnych przyjemności, pasji, tego, co sprawia radość i pozwala zapomnieć o problemach i monotonii codzienności.
Niech nowo narodzone Boże Dzieciątko da sił na kolejne dwanaście miesięcy, zażegna wszystkie spory, kłótnie, nieporozumienia, uchroni od wszelakich nieszczęść i tragedii, o które w dzisiejszych czasach niestety tak łatwo. Niech obdaruje Was również radością i samymi pięknymi chwilami.
Jeszcze raz wszystkiego najlepszego!

U mnie już choinka bryluje w pokoju i mieni się wieloma barwami bombek i lampek. A pod nią między innymi przepiękna kartka świąteczna od Basi Wójcik z bloga Pięć pór roku. Dziękuję Ci bardzo Basiu za pamięć i za tak cudną kartkę!



Na sam koniec bardzo Was zachęcam do głosowania w czwartej już edycji plebiscytu "Podróż Roku". O najciekawszą podróż 2018 roku walczy sześć pozycji - wybierzcie swoich faworytów i głosujcie!
Poniżej wklejam linki wszystkich postów, jeśli chcielibyście sobie je przypomnieć. ;)


Wesołych Świąt! 🎄🎄❤️ 

17:42

Opowieść o wielkiej sile, determinacji i chęci do życia

Witam!
Ostatnia dekada listopada trwa w najlepsze; grudzień, święta coraz bliżej, powoli coraz mocniej czuć ten wspaniały klimat, który nam rokrocznie towarzyszy podczas przygotowań i obchodzenia świąt Bożego Narodzenia. Potem już tylko oczekiwanie na nadejście nowego roku licząc, że będzie on łaskawszy i przyniesie więcej radości niż smutku.

W tym tygodniu kolejne urodziny obchodziła moja najukochańsza mama, dlatego też dzisiejszy post będzie poświęcony jej niezwykłej historii, która dla mnie stała się absolutnym wzorem do naśladowania; historia pełna walki z przeciwnościami losu, nadnaturalnej siły i chęci do życia oraz działania.

Moja mama od ponad 20 lat jest niepełnosprawna. Nadszedł niestety pewien okres w jej życiu, w którym jej nogi odmówiły posłuszeństwa, przez co konieczne były amputacje. Od tego czasu, po dziś dzień jej życie uzależnione jest od wózka inwalidzkiego zastępującego jej nogi. Mimo to życie nigdy mojej mamy nie oszczędzało - przez te 20 lat przeżyła kilkanaście operacji - oprócz amputacji, była jeszcze perforacja ściany żołądka, sepsa, częściowa amputacja jednej z amputowanych nóg... można by tak wymieniać bardzo długo. Kilka razy w swoim życiu była "jedną nogą na tamtym świecie", ale nigdy się nie poddała, wręcz przeciwnie - walczyła.

Uważam, że bez walki o swoje życie, bez wiary w szczęśliwe zakończenie mimo beznadziejnej sytuacji, pierwsza lepsza tragedia może zniszczyć każdego człowieka. Moja mama zawsze mówiła sobie, że trzeba żyć, że damy sobie radę, że wszystko można pokonać i mimo cierpienia, które towarzyszy jej po dziś dzień, nigdy nie daje tego po sobie poznać i zawsze skutecznie owe cierpienie, ból pokonuje.
Zawsze będę jej wdzięczny za to, że mimo tego ciężkiego okresu dała mi życie. Dzięki niej, jej odporności na trudne sytuacje i miłości do świata i życia, mogę teraz tutaj być, tworzyć tego bloga i robić tyle rzeczy, które kocham i są dla mnie ważne.
Kolejne operacje, kolejne choroby, które mocno nadwyrężyły jej zdrowie, mogły naprawdę ją zniszczyć i dać powód by się poddać, powiedzieć "nie, mam dość!", ale i tutaj los nie mógł liczyć na słabość. Zawsze starała się, aby moje dzieciństwo było jak najszczęśliwsze, nauczyła mnie czytać, pisać, zapoczątkowała moją wielką miłość do książek, do przyrody, zawsze pomagała mi w trudniejszych momentach, zawsze była, kiedy ją potrzebowałem. We wczesnym okresie szkoły podstawowej, razem uczyliśmy się do konkursów ekologicznych, przygotowywaliśmy mnóstwo rysunków, malowideł...

W pewnym momencie wszystko to przerwałaby sepsa, ale dzięki ogromnej determinacji mamy i mojej opiece, razem pokonaliśmy kolejną przeszkodę, którą nie tak łatwo pokonać.
Wszystko to jeszcze dodało jej siły i chęci do życia - pracowała przez 7 lat, dzień w dzień dojeżdżała samochodem, który był dostosowany do jej niepełnosprawności - i tutaj też, gdyby nie ogromna siła i i silna wola, to mama nie dostałaby żadnego dofinansowania i nie miałaby ani samochodu, ani pracy, która przez tyle lat była źródłem radości i szczęścia. Praca jest dla mamy wszystkim, o czym mogliście się już kiedyś przekonać, gdy pokazywałem Wam na blogu jej wielki talent (LINK DO POSTA).

Ten rok był również bardzo ciężki dla nas, a zwłaszcza dla mamy - bardzo przeżyła śmierć swojego męża w sierpniu, teraz zaś walczy z zapaleniem nerwu pośrodkowego, przez które nie ma czucia w prawej ręce - czeka ją intensywna rehabilitacja i kolejne wizyty u lekarzy. Mimo to, dzisiaj rano mi powiedziała, że tyle pokonała już przeszkód, tyle chorób, tyle trudnych dni, więc to też pokonamy oraz że dziękuje za to, iż ma jeszcze jedną zdrową rękę, byle nie było gorzej.
Ja wiem, że tak będzie - mama nigdy się nie podda.

Mama jest dla mnie największym autorytetem i wzorem do naśladowania. Nigdy nie narzekała na swój los, mimo że miała do tego największe prawo. Życie jest dla niej najcenniejszą wartością, zawsze chce dla innych jak najlepiej. Nigdy nie zapomnę tego, jakim jest wojownikiem i jej postawa będzie dla mnie drogowskazem do końca życia, że nie wolno się poddawać i narzekać na swój los jaki on by nie był.
Będę jej dozgonnie wdzięczny, że dzięki niej mogę pięknie wspominać swoje dzieciństwo i że dzięki niej jestem w tym miejscu, do którego dotarłem głównie z jej pomocą.

Dziękuję Ci bardzo mamo za to wszystko!

Pozdrawiam i do zobaczenia! :)

18:53

Wielki jubileusz Niepodległej

Witam!
Każdy z nas wie, że równy wiek temu, po 123 latach niewoli w szponach zaborców, nasza ukochana ojczyzna odzyskała wolność, stała się niepodległa. Nie wolno oczywiście tu pomijać czasów II wojny światowej, czy PRL-u, które ową wolność mocno ograniczały i ubierały w duży cudzysłów, ale fakt, że od tych stu lat nikt nam nie odebrał oficjalnie tego co najcenniejsze, powinno cieszyć i powodować, abyśmy się zastanowili nad tym, jak piękną i drogą matką jest nam Polska.

We wsi, w której mieszkam, obchody 100-lecia odzyskania niepodległości odbyły się na miejscowym cholernym cmentarzu wojennym nr 333, na którym pochowano ośmiu żołnierzy z Austro-Węgier z 55. pułku piechoty oraz 44 rosyjskich żołnierzy.
Więcej o tym cmentarzu możecie się dowiedzieć wchodząc na mój post z zimowego spaceru w tamto miejsce, link TUTAJ.


W ostatnim czasie cmentarz został odnowiony, regularnie jest czyszczony i pielęgnowany, przez co powrócił do ludzkiej pamięci. Nie stoi już zapomniany pośród pól pszenicznych i kukurydzianych, pod wielką, rozłożystą lipą, zarośnięty chwastami - stał się miejscem pamięci i symbolem bratobójczej walki, gdzie Polak musiał bić się z Polakiem, bo mieszkali w innych zaborach, o czym mówi tekst na tablicy pod jednym z krzyży:  
"WY, COŚCIE PADLI ZA OJCZYZNĘ W BOJU
WRÓG CZY PRZYJACIEL – DOKONAWSZY CZYNU
ŚPIJCIE ZŁĄCZENI W TEJ ZIEMI POKOJU"
.
W pewnym stopniu jego historia nieco przypomina historię Polski sprzed stu lat, którą uchroniono od zapomnienia...

Obchody zaczęły się w momencie, gdy pod cmentarz dotarł pochód z mieszkańcami wsi, który wieńczyła biało-czerwona flaga. Po krótkich, lecz bardzo żywych wspomnieniach związanych z miejscem naszego spotkania, wspólnie zmówiliśmy modlitwę w intencji pochowanych żołnierzy i odśpiewaliśmy "Mazurka Dąbrowskiego". Barierki przyozdobiono białymi i czerwonymi balonami, pod każdym krzyżem zapalono znicz i wbito polską flagę, przez co to miejsce jeszcze silniej uwidaczniało jego znaczenie. Piękna to była uroczystość...












Do i z cmentarza spacerowaliśmy niewielkimi polnymi drogami. Już kilka razy opowiadałem Wam, jak pobliskie łąki i pola są magiczne (linki: 1, 2, 3), ale dziś, w ten wyjątkowy dzień tak mocno mówią do mnie, że "wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej". I widząc te widoki na żywo, i teraz, gdy oglądam zdjęcia, których narobiłem mnóstwo, stwierdzam, że to prawda, bo tak właśnie wygląda piękno w najczystszej postaci, które jest dziełem Matki-Polski.

















Dzisiaj mogę powiedzieć Polsce ogromne dziękuję. Na sam koniec zachęcam do przeczytania mojego wiersza "Matka". Pozdrawiam Wam wszystkich i do zobaczenia! :)

18:10

Barwy listopada

Witam!
Ten listopad jest wyjątkowy jeśli chodzi o pogodę. Niemal cały czas towarzyszy nam słońce, temperatura w dzień nie schodzi poniżej dziesiątki, a mój ogród wciąż mieni się wieloma ciepłymi barwami. Kwiaty kwitną nadal, jakby było lato, a nie druga połowi jesieni, a trawnik opanowały smukłe, ale jakże pięknie prezentujące się w obiektywie czernidłaki.









W tym roku w lasku po raz pierwszy pojawiły się kanie


Gdziekolwiek sięgnę pamięcią, to nie znajduję w niej tak pięknych listopadowych dni. Jedenasty miesiąc roku zazwyczaj przynosił pierwsze mrozy, pierwsze opady śniegu, ba!, często już w październiku jesteśmy po pierwszych białych dniach. A w tym roku? Słonecznie, ciepło i kolorowo. Jak pisałem już ostatnio, gdy spacerowaliśmy sobie po centrum Krakowa, taka wersja jesieni odpowiada mi, i to bardzo. I być może to całe globalne ocieplenie samo w sobie nie jest takie złe? Jeśli tak ma być jak teraz, to ja jestem jak najbardziej za.

W tym roku pisałem mało o swoim ogrodzie, jeśli wcale, a jest o czym pisać. Każdy rok przynosi jakieś mniejsze bądź większe sukcesy. Na wiosnę zrobiłem sobie mini-hodowlę warzyw z nasion - wysiałem paprykę, dynię, ogórki i brukselkę. W okolicach czerwca dostałem jeszcze dodatkowo sadzonki pomidorów koktajlowych od mojej sąsiadki. I z tych pięciu rodzajów warzyw, tylko dynia nie wydała plonów, bo padła ofiarą wiecznie głodnych ślimaków. Ogórki przyjęły się fantastycznie, tak samo pomidorki. Papryki wyrosły ostatecznie dwa krzaczki, które dały mi 3 duże, czerwone owoce. To był pierwszy raz, gdy papryka w ogóle obrodziła, bo do tej pory kilka razy sadziłem paprykę, ale bezskutecznie, więc widok rozwijających się papryk na tych krzaczkach był nie lada widowiskiem. Podobnie z brukselką - do tej pory uchowały się dwie roślinki, na których łodygach zawiązują się malutkie kapustki.




Pozostała część ogrodu również nie odstaje od poletka z warzywami, czego dowodem mogą być poniższe zdjęcia z dnia dzisiejszego.

Morwa biała











Dzisiejszy zachód Słońca


Jeśli chodzi o ogród i o pogodę, to jest to jak na razie bardzo udany listopad i tylko mieć nadzieję, że dalsza jego część będzie równie łaskawa i przyjemna.
Pozdrawiam serdecznie i do zobaczenia niebawem! ;)
Copyright © 2014 Świat z mojej perspektywy , Blogger