19:40

Diabelski Kamień i pustelnia św. Benedykta w Krzesławicach

Witam!
Dzisiaj chciałbym opowiedzieć Wam o małej, lecz bogatej w historię wsi, a mianowicie o Krzesławicach. Miejscowość leżąca w dolinie Stradomki, u podnóża jednego ze szczytów Beskidu Wyspowego, Grodziska (618 m.n.p.m.), kryje wewnątrz swych granic dość tajemnicze miejsce w którym przez niemal dwa stulecia kreśliła się niezwykła pustelnicza opowieść...


Pustelnia św. Benedykta oraz Diabelski Kamień, bo o nich mowa, wznoszą się na niewielkim pagórku nieopodal drogi łączącej Szczyrzyc z Raciechowicami. U stóp ów pagórka od niedawna znajduje się dość obszerny parking, dzięki czemu miejsce to stało się bardziej przyjazne zmotoryzowanym turystom. Parking z pustelnią oraz kamieniem łączy mniej więcej dwustumetrowa, stroma ścieżynka wytyczona między smukłymi, iglastymi drzewami. Dróżka prowadząca na szczyt pagórka spełnia również funkcję drogi krzyżowej; na drzewach wiszą maleńkie kapliczki symbolizujące poszczególne stacje.


Diabelski Kamień jest przykładem piaskowca ciężkowickiego (o Skamieniałym Mieście w Ciężkowicach piszę tutaj). Ta grupa skalna liczy sobie 65 metrów długości, do 12 metrów szerokości i do 25 metrów wysokości! Co ciekawe, jego niejednolita forma sprawia, że głaz jest idealnym miejscem do uprawiania wspinaczki skalnej. Do tej pory wytyczono tam 34 drogi wspinaczkowe!

Przy zachodniej ścianie głazu wznosi się drewniany krzyż, który postawiono z okazji 80. rocznicy Bitwy Warszawskiej. Drugi krzyż, metalowy, zamontowany został na szczycie Diabelskiego Kamienia.

Ale czemu właściwie ten głaz nazwano diabelskim? Odpowiedzi na to pytanie trzeba poszukać w jednej z legend...

Lokalny przekaz opowiada o wracającym z wesela grajku, który został zatrzymany przez diabła. Czort zażyczył sobie, by muzykant przygrywał mu do tańca, za co sowicie go wynagrodził workiem złotych monet. Chłopaka dopadły jednak wyrzuty sumienia i postanowił przekazać zarobek na budowę klasztoru w pobliskim Szczyrzycu. Diabeł dowiedział się o tym od czarownicy z Łysej Góry. Nie chcąc przyczynić się do powstania świętego miejsca, postanowił zrzucić na nie wielki kamień. Budowy klasztoru strzegła jednak Matka Boża. Za jej sprawą zmierzający do Szczyrzyca diabeł stawał się coraz słabszy. W końcu upuścił głaz w Krzesławicach, zaledwie trzy kilometry od celu...


Warto podkreślić, że szczelina Diabelskiego Kamienia była pierwszym miejscem w którym osiedlali się krzesławiccy pustelnicy. W 1810 roku zamieszkał w niej pierwszy pustelnik Andrzej Grzybkowski. Drewnianą pustelnię, która przetrwała do dziś, wybudowano dopiero 76 lat później u podnóża głazu...

Ściana wschodnia nieopodal której stoi pustelnia

Pustelnia św. Benedykta, jak wspominałem powyżej, pochodzi z 1886 roku. Wybudowana została ona głównie dzięki staraniom jednego z pustelników, Andrzeja Rapa. Ascetycznego życia w tym miejscu próbowało kilkanaście osób, pustelnicy pochodzili głównie z klasztoru cystersów w Szczyrzycu. Najdłużej, bo 51 lat, żył tam franciszkanin Florian Klamka. Ostatni pustelnik, Zygmunt Młynek, sypiał w trumnie, żywił się głównie korzonkami, hodował pszczoły oraz kozy, malował, rzeźbił, a przy okazji chętnie dyskutował z turystami o swoim pustelniczym życiu.

Archiwalne zdjęcia widniejące na tablicy informacyjnej przed wejściem na teren pustelni...


Historia krzesławickiego pustelnictwa skończyła się w połowie lat 90. ubiegłego stulecia z powodu konfliktu pustelnika z właścicielką terenu na której wznosi się domek oraz Diabelski Kamień. Obecnie pustelnia jest w trakcie generalnego remontu, przez co jej wnętrze jest niestety wyczyszczone do zera. Mam nadzieję, że niebawem dobiegnie on pomyślnie do końca i będę mógł wrócić z aktualizacją...

Nie mogę się doczekać efektów tego remontu, na pewno w odpowiednim czasie wrócę z aktualizacją ;)

Mimo że tamtejszymi drogami, w celach głównie relaksacyjnych, jeżdżę niezwykle często, bowiem w sadowniczo-beskidzkich krajobrazach Ziemi Raciechowickiej jestem zakochany już od czasów dzieciństwa, to dopiero teraz po raz pierwszy udało mi się zdobyć ten krzesławicki pagórek. Mi, a właściwie nam, bo w tej podróży towarzyszyła mi serdeczna przyjaciółka, Ania, którą z tego miejsca serdecznie pozdrawiam. Z Anią znam się już prawie 7 lat; razem chodziliśmy do jednej licealnej klasy, teraz jesteśmy w jednej grupie studenckiej na lekarskim... Takie przyjaźnie niezwykle budują człowieka, zwłaszcza w gorszych, smutniejszych chwilach, których jak wiecie ostatnio miałem sporo.

Tak sobie pozujemy przy zachodniej ścianie Diabelskiego Kamienia :D

Pozdrawiam wszystkich serdecznie i do napisania! ;)

18:02

Piszę tutaj już od dziesięciu lat...

Witam!
Siódmy dzień marca już chyba na zawsze wpisze mi się gdzieś z tyłu głowy jako dzień w którym ten o to blog ma urodziny. W tym roku wyjątkowe, bo dziesiąte...

Zakładając tego bloga w 2013 roku byłem szóstoklasistą z głową otwartą na różnorakie pomysły, plany i marzenia. Niektóre z nich spaliły na panewce, inne zaś pozostały ze mną na dłużej, jak to u dwunastolatka zwykle bywa. Pisanie o otaczającym mnie świecie, początkowo z naciskiem na treści przyrodniczo-ornitologiczne, miało być tylko dobrym fundamentem pod moje największe wówczas marzenie, czyli zostanie dziennikarzem. Życie jednak szybko zweryfikowało te plany i tak o to teraz, dziesięć lat później, jestem w miarę szczęśliwym studentem czwartego roku kierunku lekarskiego. Dwa tak różne zawody, dwie tak różne drogi... a blog pozostał do dzisiaj. Jakim trafem? Sam czasem zadaję sobie to pytanie. Wydaje mi się, że duża zasługa w tym, iż z czasem mój blog zaczął pełnić funkcję pamiętnika w którym będę mógł opisywać swoją codzienność, to co mnie spotkało, zachwyciło, zaskoczyło, ale i zasmuciło, a także miejsca do którego będę mógł regularnie powracać, by sięgać pamięcią ku tamtym uchwyconym chwilom. 

Po tych dziesięciu latach śmiało też mogę dopisać, że jest to miejsce w którym doświadczyłem ogromu ludzkiego dobra, wsparcia i zwykłej życzliwości, która obecnie niestety jest cnotą coraz rzadziej spotykaną. 
Dzięki prowadzeniu bloga poznałem konkretną garstkę ludzi, których darzę ogromnym szacunkiem, które są dla mnie inspiracją, zwłaszcza w trudniejszych momentach... Z jedną z nich, z Basią Wójcik z "Pięciu pór roku" nawet udało mi się spotkać osobiście w Zalipiu, za co po dziś dzień jestem ogromnie wdzięczny losowi...

Liczbowo te dziesięć lat mogę podsumować niemal 300000 odwiedzin czytelników oraz 302 wpisami (łącznie z tym). Zaryzykuję stwierdzenie, że każdy z tych 302 postów pokazuje mnie, w większym lub mniejszym stopniu, jako człowieka zawieszonego w konkretnym momencie życia, który jest ulotny i bezpowrotny. Sumując te chwile wyłania się ciekawy obraz pokazujący jak z czasem zmieniała się "moja perspektywa", ta sama która figuruje w tytule tego bloga. O piękniejszą pamiątkę na przyszłe czasy naprawdę trudno. 
I za to blogowanie właśnie cenię najbardziej... 


Dziękuję Wam, drodzy Czytelnicy, za tę dekadę. Naprawdę cieszę się, że tutaj jestem...

Maks
Copyright © 2014 Świat z mojej perspektywy , Blogger