21:43

Ostatnie promienie lata

Witam!
Czas płynie nieubłaganie... Lipiec, sierpień to tak, jakby były wczoraj, a tu już kalendarz pokazuje 21. dzień września. Lato na finiszu, potem szybko jesień, zima, a wraz z nią Boże Narodzenie, wiosna, Wielkanoc... i matura! Aż strach pomyśleć, że te siedem miesięcy minie błyskawicznie i wraz z zakwitnięciem kasztanowców będę jednym z wielu, którzy będą zmagać się z arkuszami maturalnymi, aby dostać się na dobre studia i powoli kierunkować swoją przyszłość.
O maturze pewnie napiszę niebawem osobny post, bo o tym temacie można pisać w nieskończoność - co w niej dobre, co nie, jak się do niej mam zamiar przygotowywać i inne.

Trzecia dekada września to zawsze czas pożegnania lata i powitania jesieni, przynajmniej tych astronomicznych i kalendarzowych. W tym roku zapowiada się, że jesień wkroczy mocnym krokiem - dużym ochłodzeniem i deszczem. Jesień potrafi być piękna i urokliwa, gdy mieni się w złocie i brązie liści oraz ciepłych promieni słońca, ale też potrafi płatać figle smutną, szarą kolorystyką, czego nie lubię bardzo.
Prognozy mówią, że dzisiejszy dzień był ostatnim tak ciepłym i słonecznym dniem. Wrześniowe słońce nie jest już tak przyjemne jak lipcowe, czy sierpniowe, bo jest zbyt rażące i, przynajmniej u mnie, osłabiające (zwłaszcza, gdy trzeba wytrzymać kilka godzin w dusznych salach szkolnych, to jest ciężko).
Taki dzień trzeba jednak wykorzystać mimo wszystko jak najlepiej, dlatego dzisiejszym popołudniem w ruch poszły rowery.

Trasa głównie wiodła polnymi dróżkami, a gdy te się pokończyły, toczyliśmy się zielonymi łąkami w poszukiwaniu jakiejkolwiek drogi, którą moglibyśmy dalej jechać.


W tym miejscu skończyła się droga





Zachód słońca pięknie oświetlał niewielki cmentarz cholerny, który spoczął w cieniu ogromnej lipy.





Na początku września, gdy lato również dopisywało przyjemnym słońcem i temperaturą, wybrałem się z braćmi na spacer do pobliskiego lasu. Idąc polną dróżką prowadzącą do celu, minęliśmy kilka krówek i owieczek, które dziś niestety są już rzadkością, nawet na polskiej wsi. Do zdjęć ustawiały się niczym prawdziwe modelki.








Do dziś pamiętam rudoczerwone promienie przenikające między drzewami oraz wspaniały zapach podgrzybków, który niczym perfumy, wzbogacał potęgę i piękno przyrody późnego lata. Udało nam się zebrać nawet kilka zdrowych okazów, dzięki czemu wyprawę można było uznać za jak najbardziej udaną.



Teraz tylko trzymać kciuki, aby prognozy się nie sprawdziły i jesień przywitała nas ciepło i przyjemnie. Ja tymczasem wracam do powtarzania materiału z biologii i chemii, od poniedziałku czeka mnie kolejna dawka mocnych wrażeń. 😃😂
Pozdrawiam Was cieplutko i do zobaczenia! :)
Copyright © 2014 Świat z mojej perspektywy , Blogger