Witam!
W życiu każdego studenta początek lipca jest tym momentem w którym szalenie pędząca codzienność nieco zwalnia uwalniając od książek akademickich i stosów, a czasami wręcz gór, notatek. Czasu wolnego nagle jest o wiele więcej, wyrzuty sumienia za "nicnierobienie" ulatują bezpowrotnie, więc można na spokojnie przysiąść przed laptopem, by spisać niespisane, a wspomnienia i myśli utrwalić na blogowych półkach.
Iwonka z bloga "Pani Ogrodowa" we wstępie swojego ostatniego wpisu pisała o radości z momentu w którym po kliknięciu na Bloggerze przycisku "Nowy post" pojawia się pusta, biała plansza czekająca na zapełnienie jej tym, co w duszy gra. Sam uwielbiam tę chwilę, sam uwielbiam tę pustkę przemieniać w "świat z mojej perspektywy" i przekazywać go innym. Z każdym kolejnym postem tych słów i emocji żywcem wyjętych z mojego życia pojawia się coraz więcej, ta materia rośnie i rośnie jak na drożdżach. Po ponad 11 latach blogowania doceniam to ogromnie, zwłaszcza że nierzadko wracam do starszych wpisów, by porównywać, wspominać i przypominać sobie te zapiski z losowych fragmentów przeszłości. Dziękuję, Iwonko, za te słowa, wyjątkowo mocno pobudziły mnie one do okołoblogowych refleksji...
Tym wpisem chciałbym nieco cofnąć się w czasie i powspominać mój ostatni zagraniczny wyjazd z majowo-czerwcowego długiego weekendu. Pewnie tytuł zdradzi destynację, ale czy po pierwszym zdjęciu byłby ktoś w stanie zgadnąć gdzie wylądowałem?
Jeśli pomyśleliście o stolicy Norwegii, czyli Oslo, to trafiliście w dziesiątkę! Miałem ogromną przyjemność, by na dwa dni ruszyć ku Skandynawii i bliżej poznać jej cząstkę. Poziom mojej podróżniczej ekscytacji był tym razem wyjątkowo wysoki, ponieważ pierwszy raz leciałem sam samolotem i pierwszy raz udałem się na północ Europy. A jak powszechnie wiadomo, każdy nieprzetarty dotąd szlak ciekawi i ekscytuje najmocniej. Ale po kolei...
Dwa loty na linii Kraków-Oslo zapamiętam chyba do końca życia. Stres poplątany z wręcz nadmierną ekscytacją towarzyszył mi na obu lotniskach, a zwłaszcza na tym norweskim. Nigdy wcześniej nie leciałem nigdzie sam, więc wszelkie odprawy, poszukiwania właściwych bramek, pilnowanie by nie zgubić się w strefie bezcłowej musiałem ujarzmić bez niczyjej pomocy. Na krakowskich Balicach jeszcze pół biedy, bo w miarę już przeze mnie poznane, polskie i przede wszystkim stosunkowo małe lotnisko raczej nie przysparza jakichś większych kłopotów, ale norweskie Gardermoen... to już zupełnie inna bajka. Z trzy razy większy port w połączeniu z koniecznością nieustannego przełamywania bariery językowej dają pozornie niełatwy do przeskoczenia misz-masz. Nie bez powodu jednak mawia się, iż podróże kształcą... Pokonywanie takich wyzwań, umiejętność poradzenia sobie w mniej komfortowych warunkach dają multum satysfakcji!
|
Pierwsza samotna kontrola bezpieczeństwa upłynęła spokojnie, chociaż mi serce biło jak oszalałe! |
|
Do Oslo udało się wylosować miejsce przy oknie! Co jak co, ale samolotami uwielbiam latać, nawet turbulencje nie są mi straszne... |
|
Obrazy oferowane przez maleńkie samolotowe okienka zawsze mnie zachwycają. Jestem w stanie tak się wpatrywać przez cały rejs i się ani trochę nie znudzić... |
|
Polska ziemia ustępuje miejsca szafirowej bałtyckiej tafli... |
|
Skandynawia z lotu ptaka wygląda zupełnie inaczej. Północne, iglaste dżungle z wplecionymi gdzieniegdzie lazurowymi jeziorkami wyglądają jak dziewicze, nietknięte przez wszędobylskiego człowieka oazy... |
|
Po dwóch godzinach lotu dotarłem na lotnisko Gardermoen niedaleko Oslo. Chwila na odnalezienie się w labiryncie korytarzy i w drogę... ku przygodzie! |
No to teraz pora na drugi z "pierwszych razów", czyli sam wyjazd na północ Europy. Muszę przyznać, że początkowo nie byłem nastawiony jakoś w stu procentach. Ja jestem istotą zdecydowanie ciepłolubną, w mojej krwi musi płynąć jakiś śródziemnomorski pierwiastek, bowiem zdecydowanie wolę destynacje południowe, a we Włoszech mógłbym zamieszkać od razu, i to z pocałowaniem ręki. Ostatecznie jednak norweskie widoki podołały i bez skrupułów wywołały we mnie nie byle jaki zachwyt. Pogoda też rozpieszczała, bo 30 stopni na plusie i słonko płynące po czystym nieboskłonie od świtu do (nie)zmroku są chyba wymarzonymi warunkami na wiosenno-letnią podróż.
Na zwiedzanie Oslo miałem do dyspozycji jeden wieczór i kolejny, już cały, dzień. Nietrudno się domyślić, że ciężko w takim czasie porządnie zwiedzić norweską stolicę. W takim wypadku najlepiej wtedy ruszyć na solidną wędrówkę, dreptać ile sił w nogach, i zobaczyć ile się da...
Zapraszam zatem na wirtualny spacer...
|
Jednym z bardziej rozpoznawalnych obiektów w Oslo niewątpliwie jest budynek norweskiej opery nad zatoką Bjorvika. Jego charakterystyczny kształt ma dawać wrażenie kry lodowej wyłaniającej się znad wodnego horyzontu. Co ciekawe, jest to jedyna opera na świecie, która gości koncerty również na dachu gmachu! |
|
Na dach opery można wdrapać się bez najmniejszego problemu. Nie bez powodu jest to cel spacerów rzeszy turystów, ale i lokalnych mieszkańców... widoki zapierały dech w piersiach! |
|
Nad brzegami zatoki Bjorvika można spacerować bez końca... |
|
Nieopodal norweskiej opery wznosi się budynek muzeum poświęconego postaci niejakiego Edwarda Muncha... |
|
...norweskiego malarza, którego dzieło pod tytułem "Krzyk" jest chyba każdemu znane. Każde takie osobiste spotkanie z wielkimi artystycznymi perłami, wręcz legendami, wzbudza we mnie mnóstwo emocji. Coś co stanowi taką sławę, prestiż i wyznacza kamienie milowe w historii sztuki nagle znajduje się metr, może dwa obok. Marzę o tym, by takich spotkań poczynić więcej. Cieszę się, że jedno z tych marzeń udało mi się spełnić właśnie w Oslo... |
|
"Krzyk" płynie tam oczywiście w najmocniejszym blasku i chwale, ale trzynastopiętrowy budynek muzeum kryje jeszcze ponad 1000 innych obrazów, a także łącznie ponad dwadzieścia tysięcy (!) różnorakich szkiców, akwareli i rysunków. Wielkość całego zbioru powala na kolana. W muzeum można również samemu spróbować sił jako artysta i pobawić się na przykład nad specjalnie przygotowanymi drzeworytami... |
|
Widoki z najwyższego piętra budynku muzeum też robią wrażenie... |
|
Barcode jest najnowszą dzielnicą Oslo. Ja jestem zdecydowanym fanem takiej nowoczesnej, ale nieprzesadzonej futuryzmami i nieokiełznanymi kształtami architektury... |
|
Jednym z głównych deptaków Oslo jest Karl Johans gate rozciągnięty między dworcem centralnym a pałacem królewskim. |
|
Rynek Christiania stanowi wspomnienie dawnego, klasycznego planu miasta... z rynkiem i odbiegającymi od niego prostopadle uliczkami. Do 1924 roku stolica Norwegii nosiła nazwę Christiania/Kristiania, a dopiero sto lat temu przemianowano ją na Oslo. Widoczny po prawej pomnik "Rękawica Christiana" przypomina o założycielu miasta, królu Christianie IV, który w 1602 roku odbudował zupełnie na nowo miasto strawione przez pożar. |
|
Niedaleko rynku wznosi się XIII-wieczna twierdza Akershus, której rozległa powierzchnia mieści kilka muzeów poświęconych siłom zbrojnym, czy czasom niemieckiej okupacji z czasów II wojny światowej. Niegdyś była ona jednym z potężniejszych budynków obronnych Skandynawii, a na potwierdzenie warto wspomnieć, iż ów twierdza nigdy nie została zdobyta przez wrogie wojska. |
|
Przy twierdzy Akershus norweska flaga powiewała chyba najdumniej... |
|
Kolejnym celem wędrówki był gmach modernistycznego ratusza z przełomu lat 40. i 50. ubiegłego stulecia. W tym budynku, każdego 10 grudnia, wręczana jest Pokojowa Nagroda Nobla. Całość na pierwszy rzut oka prezentuje się dość symetrycznie, ale jak się okazuje, wieża zegarowa o 3 metry przewyższa swoją obecnie remontowaną bliźniaczkę! |
|
Nieopodal ratusza wznosi się Aker Brygge, rozrywkowe centrum Oslo. Można tam udać się na smaczny obiad, poszaleć na zakupach w centrach handlowych, czy... pozachwycać się takimi widokami. Twierdza Akershus widziana z oddali wygląda jeszcze bardziej majestatycznie... |
|
Karl Johans gate wieńczy budynek Pałacu Królewskiego. Rzadko kiedy można spotkać tak dostępną dla ludzi i niezagrodzoną niekończącą się ilością siatek i drutów siedzibę monarchy. Sam pałac można częściowo zwiedzać w sezonie letnim. |
|
W innej części Oslo znajduje się pozornie niepozorny kościół Gamle Aker. Jest on najstarszą świątynią w Oslo, wzniesioną bowiem w połowie XII wieku, i jedyną ocalałą w całości budowlą pamiętającą średniowieczne Oslo sprzed wielkiego pożaru. Niesamowity świadek historii... |
|
Do Gamle Aker przylega chyba jedna z najbardziej urokliwych uliczek w Oslo, Telthusbakken. Te kolorowe i jakże skandynawskie domki zachwyciły mnie chyba najbardziej ze wszystkich atrakcji. Sielsko i anielsko, czyli to co kocham ponad życie! |
|
Na deser pozostał niedługi, ale jakże klimatyczny spacer nad główną rzeką Oslo, Akerselvą. Płynąc ku zatokom przy operze wodna wstęga tworzy kilka wodospadów dźwięcznie ogłaszających swą miejską potęgę. |
|
Późną wiosną i latem po Oslo można spacerować dosłownie 24 godziny na dobę. Dni polarne skutecznie odpędzają nocne mroki i nawet w okolicach północy dają wystarczającą dawkę jasności. Patrząc na to zdjęcie warto też zwrócić uwagę na tę ogromną stację do ładowania samochodów elektrycznych. Norweską a polską rzeczywistość w tej kwestii dzielą dosłownie lata świetlne. |
Niedzielne przedpołudnie, czyli ostatnie chwile przed powrotem do Polski, spędziłem spacerując po urokliwym Honefoss. Miasteczko to, oddalone około 50 kilometrów od stolicy, było moją bazą noclegową, więc co nieco zdążyłem już wcześniej zobaczyć, głównie dzięki uprzejmościom dnia polarnego. Zwieńczenie tej krótkiej, norweskiej wyprawy w taki sposób okazało się strzałem w dziesiątkę. Spokojne, a przede wszystkim jakże zadbane miejsce w którym ludzki dorobek żyje w pięknej symbiozie z Matką Naturą oczarowało mnie do granic możliwości. Tamtejsza przyroda, jakże surowa, pierwotna i pełna wolności, przedstawia zupełnie inny świat. Moja sielankowa dusza łapczywie czerpała z tych obrazów i nie chciała przestawać...
|
Po długim dniu spędzonym w mimo wszystko tłocznym Oslo, spacer w takich okolicznościach przyrody był zbawieniem... |
|
Zakochałem się w tych widokach od pierwszego wejrzenia! Nie dość, że całe miasteczko jest niesamowicie zadbane, czyste, a infrastruktura pamięta o każdym użytkowniku ruchu w nienaganny sposób, to jeszcze to wtopienie się w piękno norweskiej przyrody... ochom i achom nie było końca. |
|
Największą atrakcją Honefoss niewątpliwie jest ogromny wodospad Honefossen o całkowitym spadku wynoszącym ponad 20 metrów! |
|
Dzięki tym sielskim widokom poczułem się jak bohater książki Astrid Lindgren... czy to Bullerbyn? |
|
Zachwycam się do dziś tymi wspomnieniami! |
Zwiedzanie zwiedzaniem, ale muszę na koniec oddać jeszcze jeden wątek... kulinarny. Trochę norweskich specjałów udało się spróbować i mimo że tamtejsza kuchnia nie jest jakąś spektakularną, to kubki smakowe absolutnie się nie zawiodły!
|
Norweskie śniadania na balkonie przypomniały mi mój zeszłoroczny wyjazd do Rzymu... A co tutaj mam na talerzu? 1. Knekkebrod, czyli żytnie chrupkie pieczywo 2. Krewetki koktajlowe w otoczeniu gotowanego jajka i pomidorków 3. Lomper, czyli mięciutkie podpłomyki mączno-ziemniaczane 4. Brunost, czyli brązowy ser z serwatki mleka krowiego i koziego. Na zdjęciu go nie widać, bo skrył się stopiony w podpłomyku, ale w smaku jest wręcz słodkawy. Był to chyba najciekawszy ze specjałów norweskiej kuchni... |
|
Skandynawskie wypieki pachną przede wszystkim kardamonem i innymi korzennymi przyprawami. Skolebrod, czyli drożdżówka z budyniem, lukrem i wiórkami kokosowymi jest tego doskonałym przykładem. |
|
Dziwnym byłoby w Norwegii nie spróbować darów mórz i oceanów. To wędzone mięso z wieloryba z borówką smakowało dość specyficznie. Mi zasmakowało, ale na pewno nie jest to smak dla każdego. |
|
Norweski dorsz skropiony cytryną smakował wybornie! |
Nie spodziewałem się, że norweski klimat tak bardzo przypadnie mi do gustu. Jeśli ktoś myślał o tej destynacji na bliższą lub dalszą przyszłość to zdecydowanie polecam!
|
Na koniec norweskich wspomnień widok na Utoyę leżącą pomiędzy Oslo a Honefoss. Na tej lekko skrytej za drzewami wysepce Anders Breivik przeprowadził w 2011 roku krwawy zamach terrorystyczny. W wyniku strzelaniny zginęło tam 109 młodych członków Partii Pracy. Wcześniej, po wybuchu bomby w centrum Oslo, życie straciło ponad 200 osób. Wydarzenia te były najtragiczniejszymi w powojennej historii Norwegii. |
Pozdrawiam serdecznie i do napisania! ;)
No i brawo, pięknie sobie poradziłeś, na pewno jesteś z siebie dumny :) Sama najlepiej wiem, że pokonywanie swoich strachów i niszczenie ograniczających nas barier jest niesamowicie przyjemne. "Straciłeś" trochę pieniędzy na bilety lotnicze, ale na pewno wróciłeś z tego wyjazdu bogatszy.
OdpowiedzUsuńSwoją drogą, to wpadłam tu do Ciebie właśnie od naszej kochanej Iwonki - zobaczyłam tytuł wpisu, który mnie zaciekawił - i nie żałuję tego kroku, bo wpis wywołał mój uśmiech. Wiele z tych kadrów jest mi doskonale znanych, bo jakiś czas temu (chyba z dziesięć lat!) byłam w Norwegii na parę dni, a Oslo było moim głównym celem. Chodziłam tymi samymi ścieżkami co Ty, byłam w operze, zwiedzałam muzeum, ratusz, a nawet zamek (bardzo lubię zamki). Ta wyprawa pozostawiła we mnie niedosyt, więc powolutku zaczynam myśleć o powrocie do tego kraju. Tym razem jednak skupiłabym się na norweskiej przyrodzie, nie zaś muzeach i innych zabytkach.
Ja akurat jestem "człowiekiem północy", ciągle upały nie są dla mnie, lubię jednak umiarkowane słoneczko i ciepło, więc irlandzki klimat jak najbardziej mi odpowiada (choć i tu, uwierz, raz na jakiś czas zdarzają się nieznośne upały, w tym roku jednak ich nie było).
Gratulacje z okazji pomyślnego ukończenia kolejnego roku studiów, Maks! Odpoczywaj, zasłużyłeś sobie na to :) Masz jeszcze jakieś plany podróżnicze na te wakacje?
Wspaniala wyprawa. Cieszę się, że tak dużo przeżyłeś w tak krótkim czasie. Tak, podróże kształcą… BasiaW
OdpowiedzUsuńPrzepięknie, masz odwagę bo ja bym sama nie pojechała, no ale młodość ma swoje prawa, zwiedzaj póki możesz, wspaniałych wakacji,pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńDoskonale rozumiem Twoje zachwyty Norwegią bo spędziłam tam czerwcowy urlop. Byłam dwa dni w Oslo i 6 na Lofotach i wiesz co? Lofoty to jest jakiś kosmos. Podobnie jak Ty jestem ciepłolubna ale Norwegia zachwyciła mnie od razu, ledwo ją ujrzałam z okna samolotu a już wiedziałam, że dostarczy mi mnóstwo zachwytów. Jeśli będziesz miał okazję i planujesz powrót do Norwegii to całym sercem polecam Ci Lofoty bo to jest raj dla naturolubnych.
OdpowiedzUsuńOczywiście już po pierwszym zdjęciu wiedziałam, gdzie byłeś bo sama byłam tam miesiąc temu 🙂. Norweska stolica bardzo mi się spodobała bo jest przestrzenna co bardzo sobie cenię w dużych miastach, których nie jestem wielką fanką.
Na koniec życzę Ci wspaniałych wakacji, niech dopisuje Ci i humor, i pogoda. Pozdrawiam cieplutko.
Gratuluję kolejnego "zaliczonego" roku :) W Norwegii nie byłam i chętnie pozwiedzałam , dziękuje za tą możliwość i pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńWspaniałe miejsce odwiedziłeś. Na północy nie byłam bo też takie mam skojarzenia z zimnem ale jak widzę jest pięknie :-).
OdpowiedzUsuńMoja córka była służbowo w Oslo i bardzo się jej Oslo podobało. Z tamtej części Europy to byłam kilka tygodni w Południowej Szwecji, mieszkaliśmy w czterech różnych miejscach począwszy od Ystadt a skończywszy na Sztokholmie. Szwecja bardzo mi się podobała, a zwłaszcza to, że państwo dba o swych obywateli i jak ja mówię - stoi do swych obywateli twarzą a nie plecami. A zimą, bo to był marzec, to byłam tydzień w Malmo - i "przelotem" w Kopenhadze bo raptem dwa razy po jednym dniu. Korzystaj z takich wyjazdów, bo stare przysłowie, że "podróże kształcą" nadal jest wielce aktualne. Dobrych dni Ci życzę!!!
OdpowiedzUsuńDzięki Maks za tę wirtualną podróż i przepiękne zdjęcia! Wypoczywaj i leniuchuj ile możesz, ładuj akumulatory na przyszłość. Dziękuję Ci za odwiedziny i słowa wsparcia, pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńJestem pod wrażeniem pięknie pokazałeś urok Norwegii. W Norwegii nie byłam choć odrobinkę zwiedziłam Skanfynawie Danię i malutki skrawek Szwecji. Oj chyba.czas.wybrać się.do Oslo. :) Miłych wakacji życzę :)
OdpowiedzUsuńDoskonale rozumiem Twój zachwyt Oslo i Norwegią. Byłam tam dwa razy, mimo, że jeszcze wtedy nie lubiłam chłodnych klimatów.
OdpowiedzUsuńDla mnie ten kraj obok Szwajcarii jest najpiękniejszy.
Świetnie sobie poradziłeś w samotnej podróży, czego innego można było się spodziewać?
Pozdrawiam.:))
Cudowna fotorelacja ! Zazdroszczę też mi się marzy Skandynawia :) Bardzo lubię takie klimaty.
OdpowiedzUsuńGratuluję odwagi i zazdroszczę tych wspaniałych widoków :) Chociaż ja też zdecydowanie jestem ciepłolubna :) Wspaniała fotorelacja. Mnie też zauroczyły te skandynawskie domki :)
OdpowiedzUsuńSuper, lubię podróżować i zwiedzać, a w Norwegii jeszcze nie byłam. Opisy i fotografie zdecydowanie zachęcają, aby tam pojechać!
OdpowiedzUsuńfantastyczna przygoda :)
OdpowiedzUsuńOch, Maks... jak miło odnaleźć na Twoim blogu swoje imię i swoje własne cytaty.
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci za to ogromnie, to było niesamowicie miłe :) A jeszcze świadomość, że mogę być dla kogoś inspiracją, to już dla mnie w ogóle satysfakcja ogromna i wielkie szczęście.
Piękną podróż przeżyłeś i pięknie ją opisałeś. Ja już nabrałam ochoty na Norwegię po opisach Lofotów na naszych innych, zaprzyjaźnionych blogach, ale Twoje opisy również zachęcają do odbycia podróży do tego wspaniałego kraju.
Gratuluję Ci odwagi w samodzielnej podróży, ale gdybyś nawet wcześniej się mnie poradził, czy jechać, to i tak bym Cię zachęcała, ponieważ jesteś młodym, doskonale sobie radzącym człowiekiem i z dobrym, otwartym sercem, a tacy sobie po prostu w życiu radzą :)
Dziękuję Ci za tę wirtualną wycieczkę i za namiastkę domku w Bullerbyn (notabene najwspanialszej mojej lektury z dzieciństwa), serdecznie Cię pozdrawiam i życzę wszystkiego wspaniałego w tym wakacyjnym dla Ciebie czasie...
Wow, ekstra przygoda. Na rzeką najbardziej mi się spodobało. Masz cudowne wspomnienia. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJak nie teraz to kiedy ...jak są możliwości to trzeba korzystać- wykorzystywać chwile ....wspaniale sobie wycieczkę zorganizowałeś :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWspaniała wycieczka, dziękuję za super fotorelację. Pozdrawiam serdecznie Maks.
OdpowiedzUsuńWspaniale sobie poradziłeś i wcale mnie to nie dziwi. Jesteś bowiem osobą ciekawą świata i jak nie teraz, to kiedy. Do odważnych świat należy. Dla takich wspomnień warto było. Zdjęcia przepiękne, a najbardziej podobają mi się sielskie klimaty. Widać, że dobrze Cię karmiono. Dziękuję za piękną fotorelację. Pozdrawiam i życzę wspaniałych wakacji:):):)
OdpowiedzUsuńMaks, nawet mi to przez myśl nie przeszło, że możesz nie poradzić sobie na lotnisku w Oslo. Wiedziałam, że nordycka stolica Cię zachwyci i na dodatek miałeś fantastyczną pogodę. Naprawdę bardzo dużo zobaczyłeś w ciągu dwóch dni. Wyobrażam sobie ile nabiłeś kilometrów. W Oslo spędziłam cztery dni. Na uwagę oprócz muzeum Muncha zasługuje również Muzeum Statków Wikingów, warto też wjechać na skocznię narciarską Holmenkollen, odwiedzić Park Frogner z obszarem rzeźb Vigelanda. Nie odważyłam się na spróbowanie mięsa z wieloryba, renifera ale dorszem się zajadałam. Przyznaję, jest przepyszny.
OdpowiedzUsuńŚciskam Cię mocno i serdecznie pozdrawiam:)
Wspaniała wycieczka! Ja również lubię latać samolotami :)
OdpowiedzUsuń