Witam!
Czas płynie nieubłaganie. Za tydzień miną już dwa miesiące od najboleśniejszej chwili w moim dotychczasowym życiu, a ja ciągle nie jestem w stanie uwierzyć, nie jestem w stanie zaakceptować nowej, jakże pustej i smutnej rzeczywistości. Zajęcia w szpitalu, na uczelni pomagają mi nieco zapomnieć o tym co łamie moje serce na pół, pozwalają skupić moją uwagę na zupełnie innych, medycznych rzeczach i treściach, w końcu po prostu nadają jakiegokolwiek sensu mojej codzienności. Na zewnątrz staram się, z różnymi efektami, zachowywać tak zwaną pokerową twarz, lecz łatwo i pięknie jest udawać uśmiech, gdy całe wnętrze zdusza tęsknota i samotność. Ciężko jest mi się pogodzić z odejściem Mamy, ciężko jest mi, by efektywnie zmobilizować się do dalszego życia. Walczę z tym jednak i chcę przełamać tę niemoc, pokonać ją i iść dalej, z podniesioną głową i przekonaniem iż jestem cokolwiek wart w tym wielkim świecie.
W zeszły weekend stwierdziłem, że odwiedzę mojego brata, Huberta, który na co dzień mieszka w okolicach Warszawy. Chciałem, choć na chwilkę, zmienić otoczenie, przełamać jednostajność codzienności, która też potrafi czasem podłamać i uczynić dzień gorszym. Hubert mocno mnie wspiera, zwłaszcza teraz po śmierci Mamy, ale ze względu na odległość i nasze obowiązki nie jest nam dane widywać się jakoś wyjątkowo często…
Weekend upłynął przyjemnie, nawet w jeden dzień ruszyliśmy spontanicznie autem w kierunku gdańskiego Brzeźna, by po raz pierwszy zobaczyć Bałtyk w zimowej scenerii…
![]() |
Molo w Brzeźnie okazało się być wyjątkowo fotogenicznym obiektem… |
Napawając się tymi jakże paradoksalnymi dla mnie widokami, bo jak to zestawić morze, cel niejednej wakacyjnej wojaży, ze śnieżnym puchem i mrozem bezlitosnym dla nieopatulonych rękawicami dłoni, po raz pierwszy od bardzo dawna zaznałem szczerej, niemal dziecięcej radości. Nie trwało to długo, bowiem w końcu zmarznięte dłonie zaczęły się srodze buntować, ale cieszę się, że pomiędzy kartki tej ciężkiej rzeczywistości wkradł się ten maleńki chochlik przepełniony radością za którą tak tęsknię, której tak mi obecnie brakuje…
![]() |
Nie zabrakło kolorowych bałtyckich muszelek… |
![]() |
Staram się uśmiechać, czasem szczerze, jak tu, a czasem pozornie, tak by nie zabić w sobie tego co dobre… |
W ten krótki listopadowy dzień udało się nam jeszcze chwilę pospacerować po gdańskiej starówce. Po pięciu latach, czyli jedynej dotychczas wizycie w tym nadmorskim mieście, moje wrażenia pozostają niezmienne, dla mnie jest to jedno z najukochańszych miejsc na mapie Polski…
![]() |
Gdański żuraw nie uraczył nas swym klangorem… |
![]() |
Gdański Neptun jak zawsze nienaganny… |
![]() |
Zarówno wieża ratuszowa… |
![]() |
…jak i wieża Bazyliki Mariackiej zachwycają swą monumentalnością, jak i dostojnością |
Pozdrawiam serdecznie i do napisania!