Witam!
Muszę przyznać, że dość opornie idzie mi tworzenie kolejnych wpisów w ramach mojego beskidzkiego wyzwania. Na swoje wewnętrzne usprawiedliwienie mogę stwierdzić, że wiosenne uroki absorbują mnie bez opamiętania, a łany rzepaku kwitnące na polach za ogrodem skutecznie odbierają resztki wolnego czasu, którymi dysponuję.
Mniejsza z tym, dziś zapraszam Was na wirtualną wędrówkę niebieskim szlakiem z Jaworza na Sałasz...
Kolejna ponad dziewięćsetmetrowa góra nie zachwyciła w jakiś dobitny sposób, bo i widoków, i jakichś ciekawszych odcinków trasy brak, ale końcowa satysfakcja ze zdobycia piątej już wyspy wystarczyła mi w zupełności... Z wyprawy na Jaworz i Sałasz zapamiętam głównie dwie rzeczy: majestatyczną, ale jeszcze bezlistną buczynę, która w swej nagości tworzyła wytworne iluzje na horyzoncie, a także zawilcowe dywany łagodnie opadające ku południowym stokom. Pogoda nieco się skiepściła przez wspominany już ostatnio pył znad Sahary, ale dzięki temu pierwsza dwudziestka szóstka na termometrze w tym sezonie nie utrudniła wielce dotarcia na Sałasz, a potem i na Korab.
|
Po zdobyciu Jaworza kierujemy się dalej szlakiem niebieskim w kierunku Sałasza. Największymi przeszkodami na tym odcinku trasy były niewątpliwie ogromne kałuże, których obejście wymagało momentami niemałych pokładów sprytu. |
|
Niebieski szlak z Jaworza na Sałasz w przeważającej części wiedzie płaskim, stabilnym traktem. Warto jednak pamiętać, żeby nie lekceważyć Beskidu Wyspowego, bo mimo wszystko potrafi czasem rzucić jakimś trudniejszym wyzwaniem. Zejście, a potem w drodze powrotnej wyjście, z Jaworza jest tego dobrym przykładem. Lekko błotnista, przysypana zbutwiałymi liśćmi ścieżka lubi płatać figle nawet doświadczonym wędrowcom. |
|
Uogólniając jednak, niebieski szlak okazał się całkiem przyjemny do pokonania. Promyki wiosennego słońca przedzierały się gdzieniegdzie przez tumany pustynnego pyłu dając obraz prawdziwie wielkanocnej aury. |
|
W tym roku szczyt kwitnienia zawilców przypadł akurat na wielkanocne dni. Ciężko było oprzeć się tym bielusieńkim dywanom, które jakże rozkosznie przystrajały budzące się do życia stoki Jaworza i Sałasza. Zachwyciły mnie one na tyle, że z mniej więcej połowę czasu przeznaczonego na zdobycie kolejnej beskidzkiej wyspy spędziłem na fotografowaniu tych darów Matki Natury. Po cóż jednak się spieszyć? Czasem warto zwolnić i oddać się w pełni chwili... |
|
Niebiesko-białe ciapy na drzewach swoją drogą, ale odkąd zacząłem zdobywać Koronę Beskidu Wyspowego to nieustannie towarzyszą mi też takie na pierwszy rzut oka niepozorne malunki. Dopiero idąc na Sałasz, czystym przypadkiem, udało mi się rozszyfrować te cztery czerwone litery migające na białym tle: Główny Szlak Beskidu Wyspowego. I w końcu te nadrzewne znaczki zyskały sens. |
|
Kolejne metry niebieskiego (i biało-czerwonego) szlaku odsłaniały kolejne błota i kałuże, momentami naprawdę opornie pokonywało się trasę. |
|
Ale jak to się mówi... nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Ostatni raz żabi skrzek widziałem jakieś dobre 10 lat temu, mimo iż w czasach dzieciństwa taki widok, czy uchwycenie w polu widzenia żaby lub ropuchy było czymś na porządku dziennym. Możecie sobie więc tylko wyobrazić moje zdziwienie, ale i zachwyt nad tym znaleziskiem! |
|
Ostatnie podejście... |
|
...i Sałasz zdobyty! Jaworz i Sałasz dzieli około 50 minut i 2,5 kilometra drogi. Leśny trakt może i nie obfitował w spektakularne widoki, ale mi tam te zawilce i żabi skrzek wystarczą ;) |
|
Zalesiony szczyt Sałasza i saharyjskie pyły nie pozwalały na istotne obserwacje, więc chwila przerwy na ławeczce, kilka łyków wody i niemal od razu ruszam w kierunku trzeciej wyspy... Ale o niej innym razem ;) |
Dziękuję za wszystkie komentarze i trzymanie kciuków. Na dzień dzisiejszy zdobyłem już 7 beskidzkich wysp (dwie wyprawy jeszcze czekają na ich opisanie), tak więc pomalutku do przodu napędzam ten słupek ku górze. Planuję już kolejne wyjazdy, ale jaka będzie ich dynamika, to już pewnie czas pokaże.
Na koniec zostawiam mapę z tym fragmentem wędrówki:
Pozdrawiam serdecznie i do napisania! ;)
Saharyjskie pyły nie pozwoliły na pokazanie spektakularnych krajobrazów. Zachwyciły mnie lasy i piękne kępy zawilca leśnego.
OdpowiedzUsuńŻyczę udanego tygodnia i serdecznie pozdrawiam:)
Tereny mi zupełnie nieznane wiec podziwiam . Życzę udanych kolejnych wypraw:)
OdpowiedzUsuńMoje gratulacje. Wiesz Maks ja lubię takie widoki, a bonus w postaci łanów zawilców i żabiego skrzeku to już rarytas. Takie leśne drogi mają swój urok, bo przecież natura w samej sobie jest piękna i różnorodna. Czekam na dalsze z Tobą wędrowanie i serdecznie pozdrawiam:):):)
OdpowiedzUsuńPiękna fotorelacja, jak zawsze z przyjemnością prześledziłam.
OdpowiedzUsuńSerdeczności posyłam, Maksiu.
Nie zawsze widoki muszą być zachwycające. Sama przyroda zachwyca. Dziękuję za wspaniałą (jak zawsze) fotorelację, dziękuj której mogłam pobyć tam choć przez chwile. Podczas wędrówek nie wskazany jest pospiech, wiec dobrze, że zwolniłeś i miałeś czas na kontemplację
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Alina
Gratuluję :)
OdpowiedzUsuńObecna !! Odhaczone...;o)
OdpowiedzUsuńBrawo Maks, cieszę się, że kolejny szczyt zdobyty. Pozdrawiam serdecznie i gratuluję wytrwałości.
OdpowiedzUsuńTrochę Ci zazdroszczę tych wędrówek i tych widoków . Ciesz się że każdy zdobyty szczyt przybliża Cię do celu jaki sobie wybrałeś. Trzymam kciuki żeby Ci się udało. Poza tym lubię oglądać Twoje zdjęcia !!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ponownie gratuluję, Maks. Podziwiam Twoją konsekwencję, to tylko dobrze świadczy o Twoim charakterze.
OdpowiedzUsuńZdjęcia bardzo ładne, z przyjemnością obejrzałam, bo przecież zawilce to moje klimaty :)
Czekam na następną wędrówkę z Tobą :)
Kolejna piękna wyprawa, podziwiam tempo Maks.
OdpowiedzUsuńJak mało znam nasz kraj, a Beskid niemal wcale to z przyjemnością obejrzałam Twoją wędrówkę, nawet kałuże nie przestraszyły, przypominają mi moje błotne szlaki, szczególnie po drwalskich wyczynach. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDo napisania o nich , a najpierw do zdobycia trochę tych wierzchołków Ci zostało, gratuluję kolejnego. Zawilce gajowego i buczyna -piękny widok, czasami trzeba nasycić oczy
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.:)
Super wycieczka . Trzymam kciuki za dalsze wędrówki i więcej wolnego czasu . Pozdrawiam serdecznie 🌺🌺
OdpowiedzUsuńDo tych rejonów nigdy nie zawitałam . Dziękuję za wycieczkę. Pełen podziw dla piechura. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńI kolejna "górka" zaliczona, brawo!
OdpowiedzUsuńWitaj mżawką za oknem Maks
OdpowiedzUsuńUdało się Tobie załapać na piękną pogodę.
Nieustająco zazdroszczę Ci tych górskich wędrówek. Uwielbiam takie wędrówki. Dla mnie morze mogłoby istnieć tylko czasem. Góry zawsze....
Pozdrawiam kwietniowymi kwiatami kasztanów
Sałasz planuje zdobywać z Limanowej i skończyć w Laskowej Kamionnej albo pójść dalej i skończyć nad Jeziorem Rożnowskim. Taka trochę dłuższa wycieczka. Bardzo nie lubię jak jest dużo błota na szlaku. Ile jest szczytów w koronie BW?
OdpowiedzUsuń