Witam!
Chyba nie muszę nikogo przekonywać, że pies jest najlepszym i absolutnie niezastąpionym przyjacielem człowieka. Małe, duże, niskie, wysokie, krótkie, długie, szorstkie, puchate... każdego psiaka można opisać unikatowym zestawem epitetów, ale nieważne jakim by był, to zżyty i otoczony należytą opieką skoczyłby za swoim właścicielem nawet w ogień. Tych co stoją po kociej stronie barykady nieco zawiodę tym razem, ale wiedzcie, że i te futrzaki zajmują w moim sercu specjalne miejsce...
Czy wiedzieliście o tym, że Kraków jamnikami stoi? Ja wiedziałem o tym już od dawna, ale dopiero w tym roku nadarzyła się okazja, by przekonać się o tym urokliwym fakcie na własnej skórze. Wrześniowe niedziele już od dziesięcioleci wiążą się z Marszem Jamników. Długie, tonące zazwyczaj w kruczych garniturkach istoty skutecznie gromadzą tłumy, którym niestraszne są kaprysy wczesnojesiennej pogody ani inne niedogodności. Dla takiej porcji słodyczy idzie się poświęcić!
Do tej pory jakoś zawsze było mi nie po drodze z tym wydarzeniem. To ja nie miałem czasu, to znowu samo wydarzenie nie odbywało się przez kilka lat... Jednak wreszcie, po 9 latach od zżycia się na dobre ze stolicą Małopolski, udało mi się trafić na Marsz Jamników. Jego 27. edycja miała miejsce 7 września 2025 roku.
Pochmurny, niedzielny poranek nie zapowiadał ogromu emocji, który będzie mi towarzyszyć przez kolejną część dnia. Kilka minut po godzinie 11:00 dotarłem pod krakowski Barbakan, tradycyjne już miejsce startu jamniczego przemarszu. Po najbliższej okolicy kręciły się już pierwsze "paróweczki", które co moment wystawiały cierpliwość, a także siły witalne właścicieli na ogromną próbę. Z minuty na minutę tłum na Plantach gęstniał. Ogólny widok szybko zyskiwał zwierzęcych uroków, a przede wszystkim... decybeli.
 |
Każdy pyszczek rozczulał mnie do granic możliwości! |
 |
Od jamników nigdy nie wieje nudą! |
Jamniki w kolorowych ubrankach, ich donośne, ale jakże urocze szczekanie oraz ogrom ludzkich pozytywnych emocji zgromadzony na tak niewielkiej przestrzeni momentalnie wprawiły mnie w szampański nastrój. Nie byłem przygotowany na aż taki wybuch endorfin. Czworonogi zachwycały z każdej strony świata w ilościach wręcz nieprzyzwoitych. Pozostało mi tylko płynąć leniwie w tym tłumie, głaskać mięciutkie futerka i robić zdjęcia... Modeli nie brakowało, więc tylko ostrzegam, że bogactwo tego wpisu może co po niektórych przerosnąć!
 |
Jamnik-dresiarz |
 |
Jamnik-elegancik |
 |
A to... toż to żywa definicja Weltschmerzu! :D |
O 11:45 tłum ruszył spod Barbakanu w kierunku Placu Szczepańskiego nieopodal krakowskiego rynku. Trasa przemarszu wiodła wyjątkowo alejkami Plant, bowiem do tej pory (o czym wspomnę później) jamniki dumnie kroczyły ulicą Floriańską wprost na rynkową płytę. Mi jednak złamanie tradycji nie przeszkadzało w dalszych zachwytach nad pieskami, a także kreatywnością właścicieli. W pochodzie nie zabrakło królewskiej pary, górników, balerin, dresiarzy, gwiazd latynoskich oper mydlanych, czy romantyków wyjętych wprost spod pióra Mickiewicza, czy Słowackiego... wytwory wyobraźni zdawały się tam nie mieć końca!
 |
Krakowianie, ale i miłośnicy z całej Polski dopisali mimo niezbyt przyjemnej aury... |
 |
Jak na prawdziwy pochód przystało, nie zabrakło rzetelnych transparentów! |
 |
Psiaki dzielnie dawały sobie radę w przemarszu przez centrum Krakowa... |
 |
Ale władca był tylko jeden! Jego Królewska Mość szybko popędziła w kierunku Wawelu ;) |
Po zakończeniu pochodu wszyscy uczestnicy wydarzenia bawili się w najlepsze przez kolejne 2-3 godziny. Główną sceną zawładnął konkurs na najbardziej rozczulającego buziaka, zaś na kilku straganach nieopodal można było między innymi wesprzeć pro-zwierzęce fundacje, czy dowiedzieć się co nieco o właściwej pielęgnacji i opiece nad jamniczym przyjacielem. Przez cały czas trwania imprezy psich gwiazd nie brakowało! Każdy skrawek placu uginał się pod ciężarem kosmatych łapek, a ochy i achy cały czas utrzymywały się na kosmicznych poziomach...
 |
Jamnik-górnik |
 |
Jamnik-hot dog |
Historia tego wspaniałego wydarzenia sięga lat 70. ubiegłego wieku i wcale nie jest usłana różami, jak mogłoby się zdawać na pierwszy rzut oka. W 1973 roku, z okazji 28. rocznicy tygodnika "Przekrój", zorganizowano pierwszy psi pochód w Krakowie. Przemarsz jamników w centrum miasta wzbudzał niemałe zaciekawienie, a nawet sensację. Smutna, szara i zwyczajna Polska Rzeczypospolita Ludowa gryzła się z takim nieoczywistych i wręcz wybujałym obrazem. Na reakcje władz komunistycznych nie trzeba było długo czekać. Pochód uznano za parodię ówczesnych uroczystości pierwszomajowych i ostatecznie na drugie wydarzenie z jamnikami w roli głównej krakowianie czekali do 1990 roku, czyli do upadku wschodniego reżimu.
Przebieg kolejnych, już odbywających się rokrocznie, edycji imprezy stał się nową kultową tradycją stolicy Małopolski. Piętnaście minut przed dwunastą spod Barbakanu tysiące stóp i łapek ruszało spod Barbakanu zmierzając wprost na płytę Rynku Głównego. Wydarzenie wzbogacały liczne konkursy, zarówno dla psiaków, jak i dobrze obeznanej w temacie publiki.
Kolejną przerwę w organizacji Marszu Jamników wymusiła, jak nietrudno się domyślić, pandemia COVID-19. W latach 2020-2023 jamnicze oblężenia nie dostawały swoich pięciu minut. Jednak z inicjatywy obecnego krakowskiego prezydenta, a prywatnie właściciela jamników, Aleksandra Miszalskiego, pochód znów powrócił na ulice. Miejmy nadzieję, że tym razem na dobre! W 2026 roku planuje się organizację wydarzenia na Błoniach, by w otoczeniu ogromnych połaci zieleni spróbować pobić jamniczy rekord Guinnessa!
 |
Jamnik wyjęty z sielankowej telenoweli... |
 |
...jamnik zmierzający na solidny piknik... |
 |
Nie mogło też zabraknąć prawdziwie latynoskiej krwi! |
Wytrwalsi czytelnicy powinni pamiętać, że od przeszło 12 lat prawdziwym gospodarzem mojego domku i ogrodu jest jamnik, Rudi. Kilkanaście kilogramów czystego szczęścia sprawia, że nie zawsze łatwa oraz łaskawa codzienność nabiera barw, a ja mam ten jeden powód więcej do szczerej, nieskrywanej radości. Pewnie się spytacie, czy Rudi był jednym z uczestników 27. Marszu Jamników... a ja od razu odpowiem, że niestety nie. Ruduś bardzo źle znosi wszelakie podróże oraz zmiany otoczenia, a że za kilka dni stanie się już sędziwym dwunastolatkiem, to tym bardziej nie chcę narażać go na niepotrzebny stres oraz nadmiar emocji. Jemu wystarczy bycie najjaśniejszą gwiazdą domowego zacisza z podwórkiem włącznie! :)
 |
Ruduś jest wybitnym kanapowcem, który każdy zakamarek domu traktuje jako tylko i wyłącznie swoją własność! |
 |
Pan podwórka uwielbia wygrzewać się na słonku, ale tylko wtedy gdy jestem w pobliżu! |
 |
Zdarzało się, że Ruduś był pilniejszym studentem ode mnie ;) |
 |
Po śmierci Mamy zostałem w domu sam z Rudusiem. Ta najcudowniejsza istotka jest moim największym szczęściem i wsparciem w trudniejszych chwilach. Bez niego życie wyblakłoby momentalnie... Kocham najmocniej na świecie! |
Do teraz zachwycam się tymi wszystkimi jamniczymi ujęciami z 27. Marszu Jamników. Na koniec pochwalę się, że z kilku z nich zrobiłem krótki filmik na platformie TikTok i tak się dobrze przyjął, że w niecały tydzień obejrzało go ponad ćwierć miliona osób! Mogę stwierdzić z lekkim przekąsem, że dzięki jamnikom zaznałem pięciu minut sławy ;)
Pozdrawiam serdecznie i do napisania! :)
Marszem Jamników to z pewnością ciekawe wydarzenie organizowane w Krakowie. Fajny gospodarz domu z Rudusia. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńFajny marsz, oczywiście że nie wiedziałam ale Ruduś najlepszy, pan na włościach.Stroje piesków ciekawe ,pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńJamniorki to są szalenie mądre psiaki. U mnie 16,5 roku był niesamowitej urody (rasowy) jamnik szorstkowłosy ( karłowy) czyli z nieco krótszym tułowiem niż typowy jamnik, a że był w kolorze gliny to hodowca go ochrzcił go Flik, czyli...Glina. Przemądry, przekochany pies. Odszedł za Tęczowy Most w 2010 roku a ja do dziś za nim płaczę- za nim, nie za psem jako takim.
OdpowiedzUsuńPrzezabawne te niektóre zdjęcia. Sympatyczna impreza, chyba bardzo takich dobrych klimatów potrzebujemy.
OdpowiedzUsuń12 kg jamnika brzmi... solidnie. Pozdrowienia.
Nie słyszałam o tej imprezie, samo oglądanie zdjęć i czytanie postu wprawia w dobry nastrój. Moim faworytami są jamnik Jej Królewska Mość i górnik. Nauka przy takim towarzyszu lepiej idzie. Pozdrawiam serdecznie Maks i przesyłam głaski dla Rudusia.
OdpowiedzUsuńFajny ten Marsz Jamników. Super pomysł i niesamowita impreza. Dzięki za fotorelację:) Wcale się nie dziwię, że miałeś chwilę sławy na TikToku. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńChoć z Krakowem jestem poniekąd związana , mój Zięć stamtąd pochodzi i mieszkają tam do dziś jego rodzice, to o takiej tradycji nie słyszałam ale bardzo mi się podoba!! Zresztą od zawsze mi się jamnik podobają, gdyby nie to ze ciągle gdzieś wyjeżdżam wzięłabym sobie jednego. Fajnie jest mieć takiego przyjaciela jak RUDI. zresztą tak jak piszesz na początku psy to wierni przyjaciele!!!
OdpowiedzUsuńFajne Twoje zdjęcie z psem !!! I super że bierzesz udział w takich imprezach !!!
Pozdrawiam
Ruduś się cieszy z Twojej decyzji, a ja go rozumiem, wiek robi swoje:-))) Twoja Mama go uwielbiała, pamiętam walkę o niego...
OdpowiedzUsuńZa czasów moich, "agh-owskich", jeden z docentów ( bardzo chudy i wysoki) miał jamnika, z którym chodził na spacery. Studenci prześmiewcy zabierali z maszyn cyfrowych " Odra", podczas zaliczeń z ETO ( elektroniczna technika obliczeniowa w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku) metrowe arkusze papieru do wydruku, sklejali je w pionie i w poziomie rysując na nich DocentaB. ze swoim ulubionym jamnikiem.
ODRA... Tak, to byly niezapomniane czasu studenckie
UsuńMarsz piesków jamników. A to Ci psia atrakcja. Powiem tak, u nas spotkać takiego jamniczka to chyba że swiecą. Widuje tylko duże psy, do tego agresywne na własnej posesji lub duże biegające po wioskach, a potem jest lament, wściekłość , że kogoś pies ugryzł. Te czasy minęły. My mamy sami dużego psa , ale to nasz pupil. Masz rację, pies to członek rodziny, niezastąpiony, pójdzie w ogień. Nasz już wiekowy, i wiem że za jakiś czas będzie trzeba pogodzić się z tym że odejdzie za tęczowy most....powiedziałam że więcej zwierząt nie chce, ta strata boli tak jak strata bliskiej osoby. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTak, wiem o tym marszu, miałam znajomą, która ze swoim jamnikiem brała udział co roku. U mojej mamy mieszka taki mieszaniec, pół jamnik, pół niewiadomo kto. Trochę się zestarzał, nie wiedzieć kiedy. Ugłaskaj swojego jamniczka 😉🙂
OdpowiedzUsuńTak oczywiście słyszałam o krakowskim marszu jamników. Moja mama miała kiedyś jamnika suczkę Bazylię i raz poszła z nią na taki marsz. Super impreza
OdpowiedzUsuńAleż urocze psiaki, słyszałam o krakowskim marszu jamników ale ilość uczestników trochę mnie zaskoczyła (pozytywnie), Ruduś też prezentuje się bardzo dostojnie jak na gospodarza przystało, pozdrawiam Ania
OdpowiedzUsuńMarsz jamników? Nigdy o nim nie słyszałam. Ale to naprawdę świetna inicjatywa.
OdpowiedzUsuńJak Ruduś znosi teraz Twoje długie godziny pracy? Pewnie cieszycie się boje, gdy wracasz do domu
Pozdrawiam serdecznie
Słyszałam o tym marszu w Krakowie, ale dzięki Tobie mogłam też obejrzeć niektóre jamnikowe piękności :)
OdpowiedzUsuńSama również, dawno temu, byłam dumną właścicielką jamniczego szczęścia - Bemola.
Już dawno jest za Tęczowym Mostem, a ja wciąż często oglądam zdjęcia, na których go uwieczniłam.
Pozdrawiam, Maks... pięknego października.
A Rudusia ucałuj w nosek od cioci Iwonki :)
Pocieszne taksiki:) Fajnie, że przybliżyłeś tę nietypową, ale mega radosną krakowską tradycję. Nigdy w niej nie uczestniczyłam... może dlatego, że jestem team - koty:) Pozdrawiam i przesyłam głaski dla Rudusia:)
OdpowiedzUsuńSuper wydarzenie :) A ja ślę moc głasków dla Rudusia :)
OdpowiedzUsuń