Kikusiowi...
Przez ostatnie dwa lata z bólem serca pożegnałem kilka ważnych dla mnie istnień. Śmierć wyjątkowo często zaglądała w moje najbliższe otoczenie zabierając ku niebu obie babcie, przyszywanego dziadka, najukochańszą mamę, ale także zwierzaki bez których jeszcze nie tak dawno nie wyobrażałem sobie domowego ogniska. Trochę pożegnalnych wpisów wybrzmiało już tutaj ostatnio, ale głęboko wierzę, że ten będzie ostatnim na naprawdę długi czas...
Na chwilę przed świętami za, jak to się mawia, tęczowy most pomknął nasz kot Kikuś.
Przez dwanaście lat Kikuś spełniał funkcję ogrodowego stróża, najbardziej fotogenicznego futrzaka w okolicy, a także niezawodnego przyjaciela, który za delikatne drapanie po grzbiecie dałby się pociąć.
Na pierwszy rzut oka niepozorny, szaro-bury kot zaskarbiał sobie sympatię wszystkich, którzy choć raz mogli poobserwować jego wieczne leniuchowanie pomiędzy funkiami, na letnim soczystym trawniku, czy w różnych innych, czasem bardzo zaskakujących lokalizacjach.
Mimo licznych prób nikomu nie udało się z Kikusia zrobić kanapowca, pierwiastek dzikości drzemiący w nim od urodzenia nigdy nie pozwalał mu się zniewolić pomiędzy domowymi kątami i ścianami.
Pieszczoch z niego był wybitny, a model... jeszcze lepszy. Nigdy nie peszył się na widok obiektywu migającego przed pyszczkiem, a wręcz przeciwnie! Jego popisy przed kamerą i pozy, czasem wręcz gwiazdorskie, na długo zapiszą się w pamięci mojej, jak i mojego aparatu.
Kikuś zawsze dawał nam mnóstwo radości, pocieszności mógłby od niego się uczyć każdy. Razem z Rudim okrutnie tęsknimy za tym kikusiowym ADHD, którego nie sposób było przeoczyć w codziennym życiu. Jak nie trudno policzyć w domowym zaciszu pozostała już tylko nasza dwójka. Kruchy jest ten bieg codzienności, horyzont maluje się w pustych i samotnych barwach...
Jego akrobacje, zwłaszcza przekręcanie się z bok na bok, były największą atrakcją! Zabawy i zaczepki mogły trwać bez końca! |
Nigdy nie było się pewnym w jakim zakamarku ogrodu spotka się Kikusia. Czasem dumnie ogłaszał się kotem karmnikowym, grillowym, szafkowym, schodkowym... |
...ale i tak jego ulubioną czynnością były drzemki w przydomowych rabatach. Czasem potrafił się wtopić w tło lepiej niż niejeden dziki zwierzak! |
Uwielbiał spędzać z nami leniwe popołudnia w ogrodzie... |
...a my uwielbialiśmy spędzać czas w jego spokojnym, ale pełnym miłości towarzystwie. |
Do zobaczenia, Kikuś! |
Szczere wyrazy współczucia... Niestety nasi mali przyjaciele mają niestety tak krótkie życie. Kikuś na pewno miał u Was wspaniałe życie, a w Tobie kochającego przyjaciela. To najlepsze, co mogłeś mu dać. Przytulam...
OdpowiedzUsuńKikuś jest już z pewnością w rajskich ogrodach i teraz przekręca się z boku na bok na niebiańskim trawniku.
OdpowiedzUsuńI jestem przekonana, że jest szczęśliwy.
A Twój smutek jak najbardziej rozumiem...
Przytulam Cię mocno.
Bardzo mi przykro z powodu Kikusia. Znam ten ból. Właśnie teraz leżą obok mnie moje trzy kocie ogonki i codziennie modlę się, żeby zostało tak jak najdłużej.
OdpowiedzUsuńTo przykrość jak odchodzą nasze zwierzaki, które były zawsze najwierniejszymi przyjacielami. Pozdrawiam ciepło.
OdpowiedzUsuńNo cóż.tak to już jest dobrze Cię rozumiem . Kot to naprawdę wspaniały przyjaciel niedoli a i psina na pewno tęskni za kocik przyjacielem. Serdecznie Was pozdrawiam i życzę lepszego czasu.😊😼
OdpowiedzUsuńWitaj Maks umykającą bielą za oknem
OdpowiedzUsuńPowinnam wcześniej tu zajrzeć... Właśnie wysłałam do Ciebie odpowiedź na Twój ostatni mail...
Bardzo mi przykro z powodu Twojej kolejnej straty. Również się zastanawiam, dlaczego nasi mali towarzysze naszego życia tak krótko żyją...
Pozdrawiam ciepło i dobre słowo przesyłam
Bardzo Ci współczuję. Twoje zdjęcia obudziły we mnie wspomnienia - mieliśmy podobną kotkę, dosłownie jak bym ją widziała. Miała zupełnie inny charakter, była spokojna i najchętniej bywała w domu. Pozdrawiam serdecznie Max i przesyłam głaski dla pieska.
OdpowiedzUsuńSmutne to wszystko, też mielismy kota w bloku, dostalam strasznego uczulenia i kotka pojechała na wieś, tam po roku chyba lis ją zagryzł, zostały zdjęcia i wspomnienia.Pozdrawiam cieplutko.
OdpowiedzUsuńMaksiu, bardzo Ci współczuję. Mieliśmy ukochaną kotkę. Też odeszła. To była jedna z najsmutniejszych chwil w moim życiu. Rozpaczałam bardzo długo. Przyrzekłam sobie, nigdy więcej żadnego kotka. Pojawiła się Bellusia. Byłam zła na mojego Eryka, że ją kupił. Pokochaliśmy ją całym sercem. Była najcudowniejsza, najpiękniejsza. Rak z przerzutami. Nie było ratunku, aby nie przedłużać jej cierpienia musieliśmy ją uśpić. Dużo czasu musiało minąć, abyśmy pozbieraliśmy się.
OdpowiedzUsuńMaksiu, pozdrawiam Cię bardzo serdecznie:)
Maksiu to były trudne lata dla Ciebie. W takich chwilach dobrze jest mieć przyjaciela, który pomoże milcząc i okaże ogromną miłość. Tę misję miały u Ciebie wówczas zwierzątka, które tak kochasz. Niestety i na nie przychodzi kres. Szkoda, że teraz. Rozumiem Cię bardzo. Kilka naszych zwierzaczków też pożegnaliśmy. Nie mamy na to wpływu. Pozostają wspomnienia, zdjęci i tęsknota. To są prawdziwi przyjaciele, bo kochają nas za to, że jesteśmy. Co za zbieg okoliczności. Właśnie kończę post o naszych zwierzątkach w ogrodzie. Tych, które były i odeszły i tej, która jest i sprawia nam radość. Wkrótce ten post opublikuję. Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie!!!!
OdpowiedzUsuńTak mi przykro, Maksiu. Kikuś pozostanie w Twoich pięknych wspomnieniach.
OdpowiedzUsuńSerdeczności posyłam.
Maksiu nie będę Cię pocieszać, takie jest życie i śmierć. Straciłam rodziców, brata, bratową, teściowa i teścia, praktycznie zostałam sama na tym świecie, a na grobie moich Rodziców i brata widnieje taka oto sentencja: " Nie umiera ten kto pozostaje w sercu i pamięci bliskich" i tą sentencją Cię zostawię.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Smutne... Ale niestety każdy kiedyś z nas odejdzie do innego świata... A w pamięci na zawsze.
OdpowiedzUsuńZwierzaki z "ADHD" kochają (kochamy) najmocniej...:o)
OdpowiedzUsuńTeż miałam takie ukochane zwierzę sunię Muszkę, to było kochane zwierzę. Być może miała takie psie ADHD, jak twój Kikuś. Niech KIkuś zostanie w twoich wspomnieniach jak naj dłużej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)*
Nasze zwierzęta uważają nas za swoje stado, a my ich często za członków rodziny... dlatego rozstania bywają trudne... wiem coś o tym. Parę lat temu musiałam poddać eutanazji koteczkę, którą miałam ponad 12 lat... to nie była łatwa decyzja. Pozdrawiam cieplutko:)
OdpowiedzUsuńBeautiful blog
OdpowiedzUsuńPlease read my post
OdpowiedzUsuńNie ma mojego komentarza??? Chyba jest w spamie....
OdpowiedzUsuńCzyżbym nie zostawiła komentarza?
UsuńCzy chociaż mój styczniowy mail doszedł?
Przykro mi z powodu Kikusia , trzymaj się.
OdpowiedzUsuńZwierzęta są częścią naszych rodzin, przywiązujemy się do nich, a potem strata boli bardzo...
OdpowiedzUsuńCzas nie goi żadnych ran, one są w sercu z nami do końca.Wiem jak bolą takie rozstania i współczuje bardzo. Kociafrania -Barbara
OdpowiedzUsuńMaksiu kochany tak mi przykro z powodu twoich strat że aż zapłakałam. Życie bez tych osób i zwierzaków całkowicie się zmienia. Bardzo trudno zaakceptować takie zmiany, wiem o.tym doskonale. Mam dwa koty i nie wyobrażam sobie je stracić. Trzymaj się ciepło
OdpowiedzUsuńSpokojnego wieczoru