Witam!
W dzisiejszym wpisie chciałbym powrócić myślami ku jednej z bardziej spontanicznych i inspirujących wypraw, które miałem przyjemność ostatnio odbyć...
W trakcie realizowania bloku z ortopedii w szpitalu w Zakopanem, w długi listopadowy weekend, nadarzyła się okazja, by razem z moimi niezastąpionymi zakopiańskimi współlokatorkami ruszyć na Węgry, a konkretniej do Budapesztu. Dwa nocne autobusy, zaskakująco dobrze komunikujące tatrzańską i węgierską stolicę, a także młode, pełne krzepy i ciekawości świata organizmy zagwarantowały dwa pełne dni wędrowania i odkrywania budapeszteńskich uroków.
|
Budapeszt przywitał nas niezwykle przyjemnym porankiem, tafla Dunaju tonęła w złocie i niebieskościach... |
Autobus dowiózł nas do stolicy Węgier jakoś kilka minut przed szóstą rano. Na zewnątrz już delikatnie świtało, a z minuty na minutę dworzec i pobliską stację metra Népliget coraz bardziej wypełniały tłumy ludzi. Od razu obraliśmy kierunek na centrum, by stamtąd zacząć nasze intensywne odkrywanie miasta. Swoją drogą... przy biletomacie, gdy za jeden bilet na metro maszyna zjadła aż 450 forintów, raz na zawsze zapamiętałem sobie ten mało logiczny dla polskiego portfela kurs węgierskiej waluty.
Koło siódmej byliśmy już gotowi na pierwszy dzień zwiedzania Budapesztu. Z podziemi metra ruszyliśmy w stronę Mostu Elżbiety, którego śnieżnobiałe pylony do dziś wspominam z wręcz dziecięcym uśmiechem na twarzy. Niewyspane jeszcze wody Dunaju przywitały nas dzielnie tańczącym na tafli promykiem słońca, który koniec końców nie wygrał z głośno zapowiadaną we wszystkich prognozach pogody listopadową słotą.
Po dalsze opisy zapraszam do podpisów pod konkretnymi migawkami...
|
Krocząc po moście Elżbiety pięknie się obserwowało jak węgierska stolica budzi się do życia. |
|
Váci utca, czyli ulica Vaci, jest najpopularniejszym budapesztańskim deptakiem, który w kierunku południowym prowadzi ku... |
|
...Centralnej Hali Targowej z 1897 roku. Na tamtejszych straganach można odkryć wszelkie dobrodziejstwa kuchni węgierskiej, a przede wszystkim... |
|
...paprykę, którą można tam dostać w każdej możliwej postaci na każdym kroku. W końcu Węgry papryką stoją! |
|
Po zaopatrzeniu się w prawdziwą węgierską paprykę na targowych straganach ruszyliśmy w kierunku chyba najbardziej rozpoznawalnego punktu na mapie Budapesztu. New York Cafe, bo o nim mowa, jest zabytkową kawiarnią znajdującą się na parterze budynku zbudowanego dla amerykańskiego towarzystwa ubezpieczeniowego New York Life w 1894 roku. Niegdyś było to miejsce spotkań budapesztańskiej bohemy, na czele z pisarzem Ferencem Molnarem, teraz natomiast kawiarnię odwiedzają tłumy turystów, o czym najlepiej świadczy niekończąca się kolejka przed wejściem do lokalu. |
|
Ceny, jak można się domyślić, są w tej kawiarni dość wysokie, dlatego my dość symbolicznie zamówiliśmy sobie po kubku przepysznej gorącej czekolady... obsypaną z wierzchu szczyptą 24-karatowego złota. Zapierające dech w piersiach wnętrze, kraina kawą, gorącą czekoladą i złotem płynąca... można się tam poczuć luksusowo, oj można... |
|
Spacerując budapesztańskimi traktami nie mogłem oderwać wzroku od żółtych taksówek, których wszędzie było pełno... taka namiastka nowojorskiego, amerykańskiego snu w sercu Europy. |
|
Obrazki z nieco oldschoolowymi pomarańczowymi tramwajami też zapadną mi na długo w pamięci... |
|
Na godzinę 12:00 mieliśmy zarezerwowane zwiedzanie budynku Parlamentu. Sam budynek z przełomu XIX i XX wieku niewątpliwie jest największą wizytówką Budapesztu. |
|
Flagi węgierskie powiewały tam chyba najdumniej... |
|
Zwiedzanie Parlamentu z audioprzewodnikiem trwa około 45 minut. Obejmuje ono między innymi wejście do Sali Kopułowej w której znajduje się Święta Korona św. Stefana, a także do, widocznej na zdjęciu powyżej, Sali Kongresowej będącej pozostałością po izbie senackiej zniesionej po II wojnie światowej. |
|
Kolejne peszteńskie uliczki prowadziły ku bazylice św. Stefana, największej świątyni Budapesztu... |
|
...kryjącej najcenniejszą relikwię Węgier, a mianowicie Świętą Prawicę króla Stefana. Stefan I Święty był pierwszym węgierskim królem (997-1038), którego kanonizowano już pod koniec XI wieku. Władca przed śmiercią miał chwycić prawą ręką Świętą Koronę i tym samym zawierzyć Maryi węgierski lud. Prawicę świętego Stefana wyjęto z grobowca krótko po jego kanonizacji i od tej pory jest otaczana ogromnym kultem. |
|
W bazylice można również podziwiać replikę Świętej Korony króla Stefana (oryginał znajduje się w budynku Parlamentu). |
|
Jak na każdą większą świątynię przystało, tak i tu jest możliwość wdrapania się na taras widokowy w szczytowej części jednej z wież. Krajobrazy, zwłaszcza te z budańskimi wzgórzami migającymi na horyzoncie, można było śledzić bez końca... |
|
Po intensywnym zwiedzaniu budapeszteńskich perełek udaliśmy się do Retro Langos Bufe, który serwuje ponoć najlepsze langosze w całym mieście. Ten drożdżowy placek smażony na głębokim tłuszczu, z dodatkiem śmietany, czosnku i tartego sera, jest obok gulaszu chyba największą kulinarną wizytówką Węgier. Nie zawiedliśmy się, langosze smakowały wybornie! |
|
Wieczorową porą mieliśmy zarezerwowany rejs statkiem po Dunaju. Pogoda w żadnym stopniu nas nie rozpieszczała, gęsty deszcz potęgowany dokuczliwym wiatrem nie były wymarzoną opcją, ale nie zniechęciło nas to do tego, by wejść na górny, nieosłonięty niczym pokład i stamtąd podziwiać nocny Budapeszt. |
|
Mimo że w trakcie ów rejsu przemoczyło nas do suchej nitki, to dla takich widoków można było znieść wszelakie pogodowe kaprysy. Tutaj budynek Parlamentu... |
|
...most łańcuchowy Szechenyiego... |
|
...oraz wzgórze zamkowe w Budzie. |
|
W trakcie rejsu tak lało, że po kilku minutach te powitalne lampki z szampanem były wypełnione niemal po brzegi. Po dotarciu na nocleg suszyliśmy nasze przemoczone ubrania do naprawdę późnych godzin nocnych, a i tak niewiele to dało. |
Drugi dzień pogodowo zaczął się tak samo jak zakończył się pierwszy. Po deszczowych rewelacjach na wieczornym rejsie po Dunaju byliśmy nieco przerażeni wizją ponownego przemoknięcia do suchej nitki. Mimo wszystko, aby nie tracić cennego czasu, w miarę szybko opuściliśmy nasz nocleg i ruszyliśmy odkrywać budańską część węgierskiej stolicy...
|
Naszym pierwszym celem na drugi dzień wędrowania było zdobycie Góry Gellerta. Wzgórze to, wysokie na 235 m n.p.m., jest jedną z piękniejszych naturalnych atrakcji miasta. Na jego szczycie wznosi się Cytadela, czyli dawna austriacka twierdza z XIX wieku, a także Pomnik Wolności z 1947 roku, które na obecną chwilę (2023 rok) są niestety niedostępne dla zwiedzających. Nieopodal szczytu wytyczono kilka punktów widokowych... |
|
...z których rozpościerają się najpiękniejsze panoramy w kierunku Budy... |
|
...Dunaju... |
|
...Budy (po prawej) i Pesztu (po lewej)... |
|
Chyba nigdy nie widziałem piękniejszego miejskiego krajobrazu...
|
|
Na górze Gellerta musi oczywiście znajdować się pomnik poświęcony ów Gellertowi. Ale właściwie o kim mowa? To właśnie w tym miejscu, w roku 1046, święty Gellert, wenecki misjonarz działający na ziemiach węgierskich, został zamordowany przez pogan. Aby upamiętnić tamte wydarzenia, wzniesienie nazwano imieniem misjonarza, którego szybko okrzyknięto Apostołem Węgier. |
|
Nieopodal Wzgórza Zamkowego w Budzie taflę Dunaju przecina most Łańcuchowy imienia Szechenyiego. Jego sława opiera się między innymi na czterech kamiennych lwach dzielnie strzegących wjazdu, zarówno od strony Budy, jak i od strony Pesztu. Most Łańcuchowy był pierwszą stałą przeprawą, która w 1849 roku połączyła te dwie najważniejsze części węgierskiej stolicy. Jednak sława sławą, ale przejście po tym moście w towarzystwie gęstej mżawki i dokuczliwego, porywistego wiatru, który skutecznie wyrywał parasolki z rąk, było naprawdę nie lada wyzwaniem. Tak więc pomimo uroku, którego przeprawie nie można odmówić, w pewnym momencie spacer zamienił się w bieg, byleby jak najszybciej z mostu zejść. |
|
Górę Zamkową można zdobyć pieszo (tak jak my), ale także można skorzystać z pomocy jednego z dwóch zabytkowych funikularów (rodzaj kolejki liniowo-terenowej) działających tam od 1870 roku. Dzięki charakterystycznemu kształtowi wagonik bez problemu pokonuje stromą ścianę wzgórza. |
|
Na Górze Zamkowej warto zwrócić uwagę na Pałac Sandorów, który od 2003 roku jest rezydencją oraz siedzibą urzędu prezydenta Węgier. |
|
Budański zamek został wzniesiony w XIII wieku przez króla Belę IV. Obecny kształt i barokowy styl budowli jest efektem jej odbudowy po 1945 roku, kiedy to zamek spłonął. Nie był to jednak ani pierwszy, ani drugi pożar, bowiem jak się okazuje kompleks w całej swojej historii płonął ponad 30 razy! Pomiędzy budowlą a kolejnym tarasem widokowym z przepiękną panoramą miasta wznosi się pomnik konny Eugeniusza Sabaudzkiego, uważanego przez samego Napoleona za jednego z najwybitniejszych wodzów wszechczasów. Pod koniec XVII wieku kierował on siłami chroniącymi ziemie węgierskie przed najazdem Turków. |
|
W Budzie wznosi się również niezwykle majestatyczny Kościół Macieja. Co ciekawe, ta świątynia z drugiej połowy XIII wieku swoją powszechną nazwę zawdzięcza nie świętemu patronowi, a władcy, Maciejowi Korwinowi, który w XV wieku dokonał jej przebudowy, dobudowując przy okazji tę 80-metrową, bogatą architektonicznie wieżę. |
|
Kończąc przechadzkę po Górze Zamkowej w Budzie zrobiliśmy jeszcze mały przystanek przy Baszcie Rybackiej, by jeszcze raz, ostatni, zachwycić się naddunajską panoramą... |
|
Z Budy do Pesztu wróciliśmy na szczęście tylko lekko zmoczeni, ale za to bardzo zmarznięci (zwłaszcza po spacerze na moście Łańcuchowym). Wstąpiliśmy więc do jednej z peszteńskich knajpek specjalizujących się w lokalnej kuchni. Ta zupa gulaszowa, na którą polowaliśmy od dłuższego czasu, była przepyszna! |
|
Wieczorem deszcz i wiatr w końcu odpuściły, dzięki czemu mogliśmy jeszcze trochę pospacerować i co nieco zobaczyć. Pomnik Milenijny wieńczący Aleję Andrassyego symbolizuje tysiąclecie istnienia państwa węgierskiego. Jego budowa, na przełomie XIX i XX wieku, trwała ponad 30 lat! |
|
Budynek Parlamentu zachwycał nas za każdym razem, ale nocą nie można było oderwać od niego wzroku! |
|
Nie ma co się dziwić, że węgierski Parlament jest uznawany za jedną z najpiękniejszych budowli na świecie... |
|
Nieopodal budynku Parlamentu dostrzec można tzw. "Buty na brzegu Dunaju". Ten nietypowy pomnik, odsłonięty w 2005 roku, upamiętnia ofiary Holokaustu, którzy byli rozstrzeliwani nad brzegami Dunaju... |
|
Na sam koniec dwudniowego wędrowania po Budapeszcie oglądaliśmy przepięknie podświetlony, wręcz tonący w blasku białawych świateł, most Łańcuchowy... |
|
...a także zjedliśmy po węgierskim kołaczu z kultowego Molnar's kurtoskalacs. Jakie to było pyszne zwieńczenie naszej wyprawy! O północy ruszyliśmy w podróż powrotną do Polski... |
Nie spodziewałem się, że Budapeszt wywrze na mnie tak pozytywne wrażenia. Równiusieńki jak stół Peszt, przyjemnie górzysta Buda, a między nimi majestatyczne koryto drugiej najdłuższej rzeki Europy dają wyjątkowy obraz, który trwale wplata się w sferę dobrych myśli i wspomnień. Sam wyjazd mógłby się zdawać dość dużym wyzwaniem, bo z jednej strony dwie noce spędzone w autobusie w którym zaśnięcie graniczyło, przynajmniej w moim wypadku, z cudem, z drugiej strony zaś przez te dwa dni pokonaliśmy pieszo nieco ponad 45 kilometrów. Mimo takich okoliczności nie pamiętam, żeby w jakimkolwiek momencie dopadło mnie większe zmęczenie, widocznie ekscytacja podbijana tu i ówdzie nadnerczową adrenaliną były w tym przypadku silniejsze...
Cieszę się, że czasem, w natłoku trudnych i nieprzyjemnych doświadczeń, natrafiają mi się też te dobre i nieco bardziej przyjemne. Takie momenty doceniam najbardziej...
|
Zdjęcie z tarasu widokowego na wieży bazyliki św. Stefana, przepięknych widoków i panoram w Budapeszcie nie brakowało! |
|
Czterdziestopięciokilometrowy spacer po Budapeszcie był jednym z piękniejszych i bardziej owocnych w moim życiu... |
Pozdrawiam i do napisania! ;)
jak cudownie :O
OdpowiedzUsuńCudne zdjęcia i fantastycznie opisana relacja :)
OdpowiedzUsuńFajnie że Wam się wyjazd udał, czasem potrzebna jest taka odskocznia. Cudne zdjęcia i opisy. Dziękuję za tą fantastyczną wirtualną wycieczkę !!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Pięknie, przpomniales mi moją wycieczkę do Budapesztu kilkanaście lat temu, ja byłam latem ,jest cudnie.Parlament robi wrażenie, dzięki, pozdrawiam cieplutko.
OdpowiedzUsuńTaki spacer - to ja rozumiem !!! Czytając czułam jakbym tam była !!! Wspaniała i wartościowa relacja !!! Pozdrawiam serdecznie :))
OdpowiedzUsuńWitaj początkiem grudnia Maks
OdpowiedzUsuńPięknie jest wędrować przez to miasto z Tobą, gdy za oknem biało.
Nigdy nie byłam w Budapeszcie. Może będę oryginalna, ale najbardziej zachwyciły mnie schody, mosty i widok na miasto z góry.
Życzę pozytywnego nastawienia pomimo zimy za oknem
Jak fajnie opisałeś ten wyjazd, aż chce się wsiąść do autobusu. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńWspaniale że miałeś możliwość nocnego zwiedzania miasta i pięknie to pokazałeś na zdjęciach. Budapeszt to piękne miasto - byłam tam kilka razy i za każdym razem mnie zachwycał. Serdeczności dla Ciebie :)))
OdpowiedzUsuńNaprawdę przyjemnie się z Tobą zwiedza :) Przepięknie to pokazujesz i opisujesz :) Cieszę się, że nadarzyła Ci się okazja zwiedzenia tego pięknego miasta :) Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę Maks, że mogłeś tak wspaniale odetchnąć innym powietrzem i pięknem. Cudowna wyprawa, intensywna i urzekająca- młodość Was niosła, to widać:-) Fantastyczne kadry będą cudowną pamiątką.
OdpowiedzUsuńLubię Budapeszt i nieustannie jest wpisany na nasze listy wyprawowe...;o) Ale takiego maratonu to bym już nie przetrwała...;o)
OdpowiedzUsuńMaks, widać jak fantastyczna i... smaczna była Wasza wyprawa! Szkoda tylko, że pogoda się nie popisała ;-)) Za to jesienne kadry na Dunaj absolutnie zjawiskowe! Z sentymentem powspominałam sobie tak dobrze znane mi uliczki, miejscowe zabytki i widokowy rejs statkiem. Pamiętam, jak wielkie wrażenie i na mnie wywarła węgierska stolica ;-))
OdpowiedzUsuńŻyczę, aby piękne chwile i dobre wydarzenia wypełniły Twoją codzienność!
Pozdrawiam najserdeczniej!
Anita
No no... Przepiękne miejsce... Kołacz i do domu... Emocji co nie miara... Nocne zdjęcia jeszcze piękniejsze. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńSuper, że zrobiliście sobie taki wypad :).
OdpowiedzUsuńZ chęcią pozwiedzałam sobie razem z Tobą :).
Nocne zdjęcia bardzo klimatyczne :).
Wspaniała fotorelacja. Dziękuję!!! Wspomnienia wróciły. Byłam w Budapeszcie dwa tygodnie dawno, bo w latach osiemdziesiątych. Nigdy go nie zapomnę takie na mnie wywarł wrażenie. Mieszkaliśmy w hotelu na górze Gellerta. Było wspaniale. Zwiedzaliśmy codziennie z ogromną przyjemnością. Kiedy człowiek jest młody nie ma żadnych przeszkód, by cieszyć się pięknymi widokami nawet w czasie deszczu. Widzę to na Twojej twarzy. I życzę Ci by tak pozostało Maks. Pozdrawiam serdecznie:):):)
OdpowiedzUsuńŚwietny wypad z fajną ekipą. Brawo. Piękne zdjęcia i wspomnienia. Pozdrawiam serdecznie ,,❄️❄️☃️☃️☃️🎄🎄🎄
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia pięknego miejsca. Nie wiedziałam że Budapeszt jest tak klimatyczny i tyle w nim wspaniałych i urzekających miejsc. Widać że jest warty zobaczenia. Pozdrawiam :-).
OdpowiedzUsuńŚwietne zdjęcia :) Dziękuję za ten niesamowity spacer po Budapeszcie :)
OdpowiedzUsuńWspaniała wycieczka!! Śliczne zdjęcia!! LANGOSZE!! Oj zjadłabym :)
OdpowiedzUsuńMaks, bardzo się cieszę, że byłeś w tym pięknym mieście, nie dziwię się Twojemu zachwytowi. Dzięki Tobie przypomniałam sobie, jak piękne to jest miasto. Zdjęcia zrobiłeś piękne, a już smakowitości , zwłaszcza langosze fantastyczne.
OdpowiedzUsuńMaks, pozdrawiam Cię serdecznie.:))
W Budapeszcie nie byłam, ale zeszłego lata była moja córka, toteż naoglądałam się fotek i nasłuchałam opowieści. To rzeczywiście piękne miasto, warte zobaczenia. A Twoje zdjęcia widowiskowe... wspaniale się je oglądało.
OdpowiedzUsuńFantastyczna relacja Maksiu. Uwielbiam Budapeszt. Byłam tam raz na wycieczce z uczelni. Miasto od razu zrobiło na mnie wrażenie. Byliśmy w Katedrze i na Górze Gellerta między innymi. Budapeszt nocą wygląda bosko. Budynek parlamentu jest wystrzałowy. Muszę tam wrócić.
OdpowiedzUsuńSpokojnej nocy
Wspaniała wycieczka dobrze że udało Ci się złapać chwilę moment na nią :) Prześliczne widoki - niektóre zdjęcia cudne :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuń