Wiszące kładki nad Rabą
Witam!
Czyż istnieje lepsza pora na spacery i wszelakie przejażdżki, czy to rowerem, czy samochodem, niż letnie, słoneczne popołudnie? Przyznajcie sami, że ciężko byłoby znaleźć godnego konkurenta. Takie okoliczności są wręcz idealne, by sięgnąć po mapy swojej okolicy, znaleźć w nich jakiś interesujący i nieodkryty zarazem punkt, i po prostu ruszyć się z domu. Zarówno dla ciała, jak i dla duszy nie ma lepszej nagrody...
Jakoś niedawno, dużym przypadkiem, dowiedziałem się o istnieniu trzech wiszących kładek nad Rabą w okolicach Bochni. Nie powiem, całkiem mnie zdziwiło to odkrycie, bowiem do tamtej pory wydawało mi się, że własną okolicę zdążyłem już poznać jak własną kieszeń. A tu takie zaskoczenie...
Trzy niezwykle urokliwe przeprawy rozpięte nad dolnym korytem Raby łączą kolejno Chodenice (część Bochni) z Damienicami, Krzyżanowice z Proszówkami oraz Majkowice z Mikluszowicami. Służą one przede wszystkim lokalnym mieszkańcom, by mogli w łatwy i szybki sposób przedostać się na drugą stronę rzeki, a także rowerzystom mknącym na przejażdżki ku Puszczy Niepołomickiej.
Fragment wiszącego mostu między Chodenicami a Damienicami |
Kładki spełniają należycie swoją misję, jednak nie ma co się temu dziwić, w końcu około dwudziestopięciokilometrowy bocheński odcinek tego prawego dopływu Wisły przecinają tylko trzy drogowe mosty, z czego jednym z nich biegnie autostrada. Wiszące mosty przeznaczone są do ruchu pieszych, których jednoczasowo może być maksymalnie dwudziestu. Jednoślady można jedynie przeprowadzać, nie wolno nimi przejeżdżać po przeprawie, aczkolwiek niestety większość rowerzystów i, co gorsza, skuterzystów ma ów nakazy i zakazy w głębokim poważaniu... A szkoda, bo ostatecznie wpływa to na jakość i żywotność konstrukcji.
Mosty pierwotnie były wzniesione siłą ludzkich rąk, mieszkańców okolicznych wiosek, a mimo to zdołały one przetrwać kilka dziesięcioleci w prawie nienaruszonym stanie. Dopiero powódź z 2010 roku, która w znaczącym stopniu je uszkodziła, zmusiła miejscowe władze do przeprowadzenia gruntownych remontów kładek.
CHODENICE - DAMIENICE
Dzięki wysokim na aż 18 metrów dwóm pylonom (wieżom pomiędzy którymi rozpięte są liny) ta przeprawa jest niewątpliwie najbardziej okazałą. Długi na nieco ponad dwieście metrów most wzniesiony w 1957 roku jest wygodnym skrótem dla mieszkańców Damienic zdążających w kierunku Bochni oraz dla bocheńskich rowerzystów chcących wybrać się na przejażdżkę do Puszczy Niepołomickiej.
Widok od strony Chodenic (Bochni) |
Widok od strony Damienic |
Zachodzące letnie słońce dodaje pylonom niepowtarzalnego blasku |
Widok na Rabę jest stamtąd wręcz baśniowy... |
KRZYŻANOWICE - PROSZÓWKI
Przeprawa ta jest najstarszą ze wszystkich trzech, powstała ona bowiem w 1947 roku dzięki zaangażowaniu ówczesnego krzyżanowickiego proboszcza, księdza Józefa Skwiruta, który w ten sposób chciał ułatwić drogę do kościoła mieszkańcom Proszówek. Most mierzy nieco ponad 83 metry długości i ledwo jeden metr szerokości!
Widok od strony Krzyżanowic, jak widać pylon ucierpiał w starciu z wandalami... |
Kładka między Krzyżanowicami a Proszówkami jest zdecydowanie tą najwęższą... wyminięcie się z panem prowadzącym skuter było tam po prostu niemożliwe |
Widok od strony Proszówek |
MAJKOWICE - MIKLUSZOWICE
Trzecia z wiszących kładek, wysunięta najbardziej na północ, jest zaś najmłodszą, bowiem do użytku oddano ją dopiero w 1974 roku. Długą na około 150 metrów przeprawą wiedzie jeden ze szlaków małopolskiej sieci tras rowerowych VeloMałopolska, który w leżącym niedaleko Uściu Solnym łączy się z Wiślaną Trasą Rowerową.
Co ciekawe, przed generalnym remontem zakończonym w 2012 roku kładka była całkowicie drewniana |
Widok od strony Majkowic |
Widok od strony Mikluszowic |
Nie bez powodu nazwałem pieszczotliwie tę przeprawę polskim Golden Gate... |
Nurt Raby na wysokości Mikluszowic i Majkowic jest znacznie żywszy, co słychać już przed wejściem na most |
Grzechem by było nie zwrócić uwagi na te nadrabiańskie, zazłocone łąki... |
Cudze chwalicie, swego nie znacie... tak chyba najtrafniej można spuentować ten wyjątkowy spacer. Krocząc po delikatnie skrzypiących tu i ówdzie drewnianych beleczkach i czując każde najmniejsze zakołysanie przeprawy można się poczuć jak prawdziwy eksplorator. A jeszcze gdy uda się wsłuchać w dźwięki leniwego nurtu Raby, czy nacieszyć oko zazielenionymi brzegami rzeki, czy złotymi od kwitnącej nawłoci łąkami, to ów uczucie staje się kompletne i pozostaje niezapomniane. Wiszące kładki rozpięte w otoczeniu sielankowych nadrabiańskich krajobrazów zdecydowanie zasługują na większy rozgłos, bowiem naprawdę na próżno szukać równie unikatowych walorów turystycznych w sercu Małopolski...
Pozdrawiam serdecznie i do napisania! ;)
Pięknie muszą wyglądać te wiszące kładki. To prawda, że czasami nawet nie wiemy jakie cuda mamy tuż pod nosem.
OdpowiedzUsuńJaka wspaniała wyprawa, piękne te mosty wiszące i cudowna przyroda a u nas jest niedaleko wies gdzie ludzie o most, mostek nie mogą się doprosić od x lat,przeprawiają się promem z brzegu Odry na drugi brzeg.Pozdrawiam cieplutko.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawe ujęcia kładek, Maksiu, masz dar fotografowania.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
Imponujące! I świetnie nam je przybliżyłeś👏🏼
OdpowiedzUsuńTo prawda... człowiek czasem nie zdaje sprawy, jakie cudeńka ma tuż obok... Niesamowite są te wiszące kładki i ich historie też:) Pozdrawiam cieplutko:)
OdpowiedzUsuńBardzo ładne te kładki i pięknie ująłeś je na fotografiach, Maksiu. Z przyjemnością pooglądałam.
OdpowiedzUsuńSerdeczności posyłam.
Fantastyczne! Bardzo praktyczne przejścia. Szkoda, że ludzie nie szanują ich. Świetne odkrycie :D
OdpowiedzUsuńKolejna wspaniała wycieczka :) I to rzeczywiście tak jest: cudze chwalicie, swego nie znacie... :)
OdpowiedzUsuńJakie wspaniałe widoki otaczają Rabę. Tak pięknie pokazałeś na zdjęciach wiszące i praktyczne kładki. Wszędzie znajdzie się ktoś, kto tego nie doceni. Wycieczka bardzo interesująca. Dziękuję:)
OdpowiedzUsuńZdjęcia ładne, ale w realu mam lęk przechodzenia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Wow ciekawy temat poruszyłeś Maksiu. Żebyś Ty wiedział jak ja się boję tych wiszących mostów. Kiedyś musiałam po takiej przejść jak byliśmy w Rożnowie na wakacjach - tam była taka kładka nad Dunajcem - i najadłam się strachu, bo okropnie kołysało. Ludzie przejeżdżali po niej rowerami i motorami. Piękne zdjęcia Maksiu, przytulam mocno.
OdpowiedzUsuńWitaj końcówką sierpnia Maks
OdpowiedzUsuńWidzę, że nie tylko ja bałabym się wejść na te kładki. Ale czegóż się nie robi dla pięknych widoków
Pozdrawiam ciepło, mając nadzieję, że jeszcze nie końcem lata