Witam!
Zapewne dobrze już wiecie jaką sympatią i sentymentem darzę Lanckoronę, niezwykle malownicze, małopolskie miasteczko położone mniej więcej w połowie trasy pomiędzy Myślenicami a Wadowicami. O jej urokach rozpisywałem się tutaj nieraz i mógłbym to czynić nadal, z równie żywym zainteresowaniem i nieskrytą radością...
Dzisiaj jednak pokażę Wam zupełnie inne oblicze Lanckorony, które przypomina o jakże długiej i bogatej historii tego miejsca. Wystarczy tylko około 10 minut dość intensywnego (ze względu na dość strome i nierówne podejście), ale jakże satysfakcjonującego spaceru ulicą św. Jana, by przenieść się w czasie o mniej więcej pięć stuleci wstecz...
Na szczycie Lanckorońskiej Góry, wysokiej na 545 m n.p.m., wznoszą się ruiny XIV-wiecznego zamku pamiętające czasy ostatniego Piasta na polskim tronie, Kazimierza III Wielkiego. W późnym średniowieczu nieopodal Lanckorony przebiegała granica między Królestwem Polskim a księstwem oświęcimskim będącym czeskim lennem. Budowla więc stanowiła typowy przykład zamku granicznego strzegącego kazimierzowskie ziemie przed ewentualnym najazdem sąsiadów.
|
Na południowo-wschodnich stokach tej góry wznoszą się wszelakie uroki Lanckorony |
|
Ściana południowa zamku |
|
Naroże południowo-zachodnie |
|
Fragment ściany zachodniej zamku; powyższe perspektywy są jedynymi, które możemy podziwiać obchodząc ruiny dookoła. Obecnie wejście na ruiny jest niemożliwe. |
|
Poniżej południowej ściany znajduje się niewielka polanka na której krzyżują się szlaki turystyczne. Ustawiono na niej tablice upamiętniające najważniejsze wydarzenia związane z lanckorońskim zamkiem... |
|
...a także całkiem sporawą altankę z której turyści chętnie korzystają po zdobyciu Lanckorońskiej Góry |
Lanckoroński zamek znany jest jeszcze z dwóch okresów historycznych. Jednym z nich były czasy, kiedy to jego właścicielem był Mikołąj Zebrzydowski. Marszałek wielki koronny i wojewoda krakowski w tych murach opracowywał plan znanego z lekcji historii rokoszu sandomierskiego, który skierowano przeciwko władzy Zygmunta III Wazy w 1606 roku. Drugim istotnym momentem w historii tej budowli były niewątpliwie lata 1768-1772, czyli czasy konfederacji barskiej. Zamek w Lanckoronie stanowił jedną z głównych twierdz konfederatów, zaś na stokach Lanckorońskiej Góry doszło do kilku znaczących potyczek z rosyjskimi wojskami. Wydarzenia te upamiętnia obecnie jedna z izb Muzeum Etnograficznego Ziemi Lanckorońskiej znajdującego się przy południowo-wschodnim narożu rynku.
|
Zamek według ryciny z 1617 roku |
|
Fragment izby Muzeum Etnograficznego Ziemi Lanckorońskiej upamiętniającej czasy konfederacji barskiej |
Po klęsce konfederatów barskich i późniejszych rozbiorach Polski zamek pełnił jakiś czas funkcje więzienne, by później zostać zniszczonym przez austriackich zaborców. Do dziś ostały się jedynie fundamenty i fragmenty południowej ściany budowli. Obecnie wejście na zamek jest niemożliwe, można jedynie go obejść dookoła idąc wąską, miejscami zarośniętą ścieżynką, a to z powodu planowanej rewitalizacji zalesionego szczytu Lanckorońskiej Góry. Plany są ambitne, trzymam mocno kciuki, żeby efekt finalny przypominał to, co dumnie przedstawia jedna z tablic stojących na rynkowej płycie...
|
Tak prezentują się ruiny lanckorońskiego zamku "od środka"... Stan ze stycznia 2022 roku, kiedy to jeszcze wejście na teren budowli było możliwe. |
|
Po cichu liczę na to, że te plany zostaną zrealizowane w 100 procentach! |
Lanckorona to zdecydowanie mój ulubiony cel moich samochodowych przejażdżek po Małopolsce. Drewniana staropolska zabudowa, anioły nieśmiało wyglądające zza rynkowych okiennic, cudne widoki na Beskidy i Tatry, bogata historia, przepyszne pierogi ze szpinakiem i malinowa panna cotta w niezwykle klimatycznej kawiarence Arka Cafe (będąc w Lanckoronie po prostu trzeba sobie zrobić tam przystanek!)... czegóż chcieć więcej? Nie bez powodu było to też jedno z ukochanych miejsc Marka Grechuty oraz wielu innych artystów...
|
Spacerowanie wzdłuż tej zabudowy pachnącej wiekowym drewnem to czysta przyjemność... |
|
Nie bez powodu Lanckorona nazywana jest miastem aniołów... |
|
Talerz pierogów ze szpinakiem w Arce Cafe to już taka mała tradycja... |
|
...tak samo jak śmietankowo-czekoladowe lody włoskie od Mili spałaszowane na jednej z rynkowych ławeczek |
Pozdrawiam serdecznie i do napisania! ;)
Fantastyczny post z pięknym miejscem ❤️
OdpowiedzUsuńKochasz tą mieścinę, takich zdjęć jeszcze nie było, miłych wakacji ale chyba masz jeszcze praktyki ? Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńLubię takie fotorelacje, czuję się wtedy troszkę tak, jakbym sama tam była.
OdpowiedzUsuńSerdeczności posyłam z Krakowa:)
Dziękuję za wiele bardzo ciekawych informacji i pięknych zdjęć. Pozdrawiam!!!
OdpowiedzUsuńFajną miałeś wycieczkę mimo że w Lanckoronie byłam ( jak odwiedzałam rodziców mojego zięcia w Krakowie) to na górę się nie wspięłam a chyba było warto, zwiedzałam tylko rynek i te Anioły widziałam. Zbyt krótko tam byłam ale jeszcze kiedyś pojadę bo to faktycznie urokliwe miejsce!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Uwielbiam Twoje fotorelacje :) Wspaniałe opisy i cudowne zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię Twoje fotorelacje okraszone regionalnymi i historycznymi ciekawostkami. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńNigdy tam nie byłam, ale już żałuję, bo widzę, że to cudne i urokliwe miejsce, a takie zakątki to ja po prostu kocham. Wąskie uliczki z ciasnymi chodnikami, niskie okna wychodzące bezpośrednio na ulicę, to cecha charakterystyczna takich małych miasteczek. Gdyby tylko nie było to tak daleko ode mnie... :) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńWspaniałe miejsce, te uliczki są urzekające, pozdrawiam Ania
OdpowiedzUsuńPiękne miejsce, o którym czytałam już wcześniej, ale niestety nie dane mi było tam być osobiście. Liczę na to, że przyjdzie czas, że i ja tam trafię. Pozdrawiam 😊
OdpowiedzUsuńSuper relacja Maksiu niesamowicie mi się podoba twoja relacja. Lanckorona jest arcyklimatyczna. Warto by tam znów zawitać. Lubię twoje wpisy.
OdpowiedzUsuńPozdrowionka.