Pamiętniki z czasów epidemii, część druga
Witam!
Ciesząc się każdym ciepłym promykiem majowego słońca wpadającym nieśmiało między nowo narodzonymi liśćmi dorodnych jesionów do ogrodu oraz w końcu naprawionym laptopem umożliwiającym mi pisanie na łonie natury, zapraszam Was na drugą część pamiętników z czasów epidemii.
Mimo luzowania obostrzeń, mimo ponownego wysypu ludzkich istnień w lasach, parkach, czy na bulwarach, epidemia trwa w najlepsze i nie wiadomo kiedy ani w jaki sposób ona się zakończy, no może nie zakończy, ale wystarczająco ucichnie. Koronawirus przysparza nam również ostatnio niemałych sensacji, zwad, batalii o racje w ławach sejmowych, senackich, gdzie to po dwóch stronach barykady obóz rządzący i opozycja walczą o swoje. Ostatecznie wybory prezydenckie zaplanowane na zeszłą niedzielę się nie odbyły, a teraz trwają kolejne wojny o nowy termin, o zasady przeprowadzenia takowych wyborów. Nie chcę specjalnie wypowiadać się na tematy polityki, bo nie uważam się za jakiegokolwiek eksperta w tej dziedzinie, ale jedyne co stwierdzę, to fakt, że w dobie pandemii można by uregulować takie konflikty na bardziej pokojowej drodze, dążyć do uzyskania kompromisu ponad podziałami, teraz bowiem nie czas na takie waśnie, które nic mądrego nie załatwiają, a jeszcze bardziej męczą i destabilizują społeczeństwo.
Dobrze, więcej o polityce nie będzie, czasem powiedzieć coś trzeba, ale bez przesadzania i zbędnego naciągania.
Pierwszą połową mają niepodzielnie władają łany umalowane kwieciem rzepaku na jaskrawożółte barwy. Od kilku dni w internecie aż roi się od zdjęć ukazujących to urokliwe zjawisko, od prostych, niewymagających ujęć czół takich pól na polskich równinach, po fotografie z lotu ptaka przedstawiające bitwę kolorów w otoczeniu nasłonecznionych wzgórz i młodziutkich pszenicznych konkurentów.
Moim ulubionym "rzepakowym" punktem na mapie okolicy są pola w podkrakowskich Łazanach. Rokrocznie w czasie kwitnienia rzepaku wybieram się w tamte rejony, by móc nacieszyć swoje oczy tymi niezwykłymi obrazkami pełnymi radości, nadziei, ciepła, które są nam potrzebne, zwłaszcza teraz...
Ostatnimi dniami mój kalendarz nieco się rozluźnił, pierwsza seria kolokwiów online za mną, zajęć na platformach też jakoś mniej, postanowiłem więc wkroczyć na nieco dłużej do kuchni. Sobotniego poranka otwierając lodówkowe drzwi od razu w oczy rzuciła mi się niewielka, jeszcze nieotwarta bryłka świeżych drożdży, które aż się prosiły o wykorzystanie. Stwierdziłem więc - bułeczki, pierwszy raz w życiu upiekę jakieś pieczywo. Do tej pory moje doświadczenie związane z wypiekami ograniczało się do ciast, tych większych i mniejszych, dlatego tym bardziej ciągnęło do poszerzenia horyzontów, zwłaszcza, że najważniejszy surowiec czekał ze zniecierpliwieniem.
Bułki ekspresowe, a że nazwa zobowiązuje to już po niecałej godzinie w całym domu unosiła się woń świeżutkiego pieczywa, drożdży i świeżego rozmarynu z ogrodu, którego jedna z gałązek, posiekana, trafiła do ciasta. Często pytacie mnie w komentarzach o przepisy, ten na bułeczki pochodzi STĄD.
Tak wyglądały przed wstawieniem do pieca... |
...a tak tuż po wyjęciu |
Bułki bułkami, wyszły cztery, więc w połowie śniadania były już tylko miłym wspomnieniem. Na nich jednak się nie skończyło; któregoś popołudnia udało mi się ulepić całkiem sporą gromadkę chinkali, które uwielbiam, zresztą jak całą kuchnię gruzińską, za bogactwo smaków i brak nudy i wszelkich mdłości na talerzu.
Ulepiona gromadka czekająca na swoją kolej |
Najlepiej smakowały w otoczeniu majowej przyrody |
Tak więc jakoś ten czas na kwarantannie biegnie, mimo że innym torem, na nieco innych, niecodziennych zasadach, to ten bieg jest niezmiennie szybki oraz szalony, co widzę chociażby podczas wyrywania coraz to kolejnych kartek z kuchennego kalendarza, uwierzyć nie mogę wtedy, iż ta izolacja trwa już ponad dwa miesiące. Jednak dzięki temu zwariowaniu nawet małe osiągnięcia cieszą niezmiernie.
Żegnam się jeszcze kilkoma ogrodowymi obrazkami, w maju bowiem zachwycają najbardziej...
Skalna smagliczka dała namiastkę majowych łanów rzepakowych |
Azalie oraz różaneczniki już zaczęły kwitnąć |
Kolejny bez lilak też już kwitnie i wabi swoim wyjątkowym zapachem |
Czarny bez lada dzień również zakwitnie |
Stara grusza obrodziła mnóstwem maleńkich owocków, które śmiało prężą się ku słońcu |
Wiosna w moim ogrodzie dzieli się na dwa okresy: przed i po zazielenieniem się jesionów oraz orzechów włoskich, zmiana ta przypada właśnie na Zimnych Ogrodników |
Pozdrawiam serdecznie i do napisania! :)
P.S. Serdecznie zapraszam na mojego Instagrama, nick z linkiem: swiat.z.mojej.perspektywy
Max gratuluję zdolności kulinarnych. To umiejętność rzadko spotykana u tak młodego człowieka płci brzydkiej :-) U mnie dwa pierwsze chleby wylądowały w koszu a trzeci dziś upieczony jest jak klajster i jedzie drożdżami :-)
OdpowiedzUsuńWidoki kwitnącego rzepaku faktycznie są cudne.
Pozdrawiam
Uwielbiamy chinkali... Kocham ich chlepki. Czesto robimy. To bardzo zbliżona kuchnia do mojej, znaczy czesto u nas ładują na talerzu manty, cibureki, kuchnia mojego męża, bo on że wschodu. I też czekam aż zakwitnie dziki bez... Pięknie u ciebie. Piękne kwiaty. I ta zieleń... Maj, raj... Cudnie. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się Twoje zainteresowanie światem.
OdpowiedzUsuńChapeau bas!
Tak. Maj jest piękny ze świeżą zielenią, pachnącymi bzami i konwaliami. Zakątki ogrodu urocze. Łany pachnącego rzepaku mijam dojeżdżając do swojej działki. Bułeczek nie piekłam ale chlebek tak. Był bardzo smaczny. Pozdrawiam, dziękuję za odwiedziny i ciepłe komentarze.
OdpowiedzUsuńNo cóż w sferze kwarantanny nic się nie zmienia, większość czasu spędzamy w domu. Przemykając w pośpiechu między regałami w poszukiwaniu potrzebnych artykułów spożywczych. Piękna wiosna pojawiła się w Twoich okolicach. Nas trochę zimny powiew nawiedził, wszak to zimni ogrodnicy z Zosieńką pojawili się. Powodzenia i zdrowia życze.
OdpowiedzUsuńAch te piekne kwiaty, wspaniałe widoki, a bułeczki... zdawało mi się, że aż tu czuje ich zapach, tak pieknie to opisałeś :)
OdpowiedzUsuńWitak Maks. Ja niezbyt rozumiem, czemu już tyle jest otwierane, rozumiem, że gospodarka musi ruszyć, ale u mnie np. liczba chorych strasznie rośnie, wczoraj w Polsce było najwięcej zachorowań od początku pandemii w Polsce, niepokoję się, że będzie gorzej, bo tylu ludzi już to wszystko olewa, no zobaczymy zresztą. Zdjęcia piękne wykonałeś, a takiego wielkiego pola rzepakowego to chyba jeszcze nie wiedziałam, zachwycające. Nawet w kuchni dajesz radę brawo dla Ciebie. :) Pozdrawiam serdecznie. :)
OdpowiedzUsuńAle mi smaka narobiłeś! Aż zostały przyćmione te wszystkie piękne zdjęcia przyrodu ;-D POzdrawiam!
OdpowiedzUsuńWłaśnie wybieram się do tego pola rzepakowego w poniedziałek :)
OdpowiedzUsuńŻółte pola rzepaku są wyjątkowo kuszące w tym roku. Wsiadałam do samochodu i poszukałam ich u mnie w okolicy, żeby zrobić sesję zdjęciową.
OdpowiedzUsuńBułek nie piekę, za to zdarzało mi się piec chleb, ale doszłam do wniosku, że ten z piekarni też jest smaczny, a zamiast poświęcać pół soboty na wyrobienie ciasta i upieczenie chleba wolę sobie gdzieś pojechać.
Pozdrawiam :)
Twój talent kulinarny dorównuje talentowi fotograficznemu, Maksiu.
OdpowiedzUsuńSerdeczności.
ależ piękne zdjęcia, a smagliczka... U mnie też jest le gdzie jej tam do twojego zdjęcia... Bułki fajne. U mnie dziś chleb swojski...:)
OdpowiedzUsuńUwielbiam pola rzepaku w Łazanach :-) co tydzień tamtędy jeżdżę i muszę na chwilę przystanąć i pozachwycać się tym widokiem :-)
OdpowiedzUsuńBułki wyglądają smakowicie :-)
pozdrawiam :-)
Piękne zdjęcia:)))kwiaty urzekające:)))parę lat temu w maju jechaliśmy do Pragi i cała droga to były pola rzepaku:))ależ to pięknie wyglądało:))jeszcze jak słońce na nich grało:))cudo:)natura jest piękna i jedno co jej wyszło na zdrowie to nasza izolacja:)))widać to spektakularnie po Wenecji i jej kanałach:))))
OdpowiedzUsuńTrzymaj się cieplutko:)))
Dziś pooglądałam zdjęcia. poczytam jutro. Śliczne zdjęcia i widzę jakieś wypieki. Kurcze ale Ty zdolny jesteś :D
OdpowiedzUsuńGratuluję rozsądku i wypieków w tak młodym wieku. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńJak zwykle zachwycam się zdjęciami :) A te bułeczki wyglądają bardzo smakowicie. Aż zgłodniałam :)
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia przepięknej przyrody i aromatyczne wypieki. Pozdrawiam serdecznie.:)
OdpowiedzUsuńMiło do Ciebie wpaść,żeby poczytać i pooglądać. Wspaniałe wypieki- gratuluję! Zachwyciłam się tą azalią mocno pomarańczową! Większość z nas pozostaje w domu i dziennik każdego z nas wygląda nieco inaczej,ale główne punkty są trochę podobne... Łagodnie i dyplomatyczne odniosłeś się do wydarzeń politycznych w kraju...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Zapisuję przepis na bułki ekspresowe!
OdpowiedzUsuńMimo, że mam swoje sympatie i antypatie w polityce (głównie antypatie) to jestem tak zła na nich wszystkich razem wziętych - są rzeczy ważne i ważniejsze, trzeba usiąść i coś wymyślić razem w tej sytuacji, a nie przeciągać wszystko na swoją stronę...
Piękne to pole rzepakowe:)
OdpowiedzUsuńChinkali są na mojen liście do zrobienia, pysznie wyglądają! Ja od pieczenia domowych bulek i chleba jestem uzalezniona, piekne Ci wyszły! Pozdrowienia ☺
OdpowiedzUsuńŚwiat na chwilę się zatrzymał ale dzięki temu mamy szansę zauważyć to, co kiedyś było niedostrzegalne i odkrywać świat na nowo. Życzę Ci spokoju i dużo zdrowia. Zdjęcia cudne. Zazdroszczę ci wolnego czasu, który możesz poświęcić na swoje pasje. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńSuper wypieki. Bułeczki wyglądają rewelacyjnie. Piękne wiosenne kadry z ogrodu. Pozdrawiam serdecznie 🌻🌻🌻🌻
OdpowiedzUsuńAle mi narobiłeś Maksiu smaku na chinkali :)). Też je lubimy, jak i całą mocno przyprawioną ziołami kuchnię gruzińską :)). Dwa lata temu byliśmy w Gruzji na miesięcznych wakacjach i napisze Tobie szczerze, że choć potrawy dobrze były nam znane to ich samk jest zupełnie inny niż tych serwowanych w knajpach gruzińskich u nas :). Dobrze, że masz chwilę wytchnienia! Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńZ jaką łatwością przychodzi Ci gotowanie.
OdpowiedzUsuńTe rozmarynowe bułeczki wyglądają przepysznie; szkoda, że były tylko cztery.
Tak pięknie piszesz o swoim ogrodzie, jesteś z niego dumny i zachwycasz się nim.
Serdecznie Cie pozdrawiam :)
Cudnie i Ciebie i super Kulinaria.Musze koniecznie w tym roku zrobić syrop z czarnego bzu i trochę kwiatów zasuszyc na herbatkę.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńCzasem wydaje mi się, że ten czas epidemii i kwarantanny przyniósł nam też jakieś korzyści. Zaczęliśmy zwracać uwagę, na rzeczy, których wcześniej w tym pędzie nie dostrzegaliśmy i nie docenialiśmy. Na przykład takie Twoje bułki z masełkiem i kubek kawy - czego więcej do szczęścia trzeba? :))A wokół taki piękny maj ... Uściski :))
OdpowiedzUsuńPiękne, malownicze miejsca masz w swoim otoczeniu. Zadziwiasz swoimi zdolnościami kulinarnymi. Zupełnie nie znam smaku kuchni gruzińskiej ale zaciekawiłeś mnie chiankali - muszę poszukać przepisu. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńMaksie, pieczesz i gotujesz z zapalem, jestes wiec lepszy w tym niz ja ;)
OdpowiedzUsuńKwiaty zjawiskowe. W ogóle przyroda zachwyca a przepis na bułki wypróbuje bo dzisiejszy z którego piekłam wlasnie bułki
OdpowiedzUsuńjakos mi nie przypadł do gustu ....
O raju ja tu mam iść zaraz spać a ty mi takiego smaka narobiłes. Nigdy jeszcze nie jadłam chinkali a smakowicie wygladaja. Gratuluję umiejetnosci w kuchni. Mało kto z płci meskiej tak sie garnie do garów. Wiosna w ogrodzie piękna. Pozdrawiam i byle do lepszych dni😘
OdpowiedzUsuńOdrobiłam trochę zaległości na Twoim blogu. Jak zwykle podziwiam wysmakowane zdjęcia przyrody. Jak dobrze mieć ogród w czasie zarazy. Doceniam zwłaszcza, że mogę wyjść bez maseczki, która jest dla mnie narzędziem tortur. Mam problemy z oddychaniem, a potem bóle głowy z niedotlenienia. Zazdroszczę zdolności kulinarnych, w życiu nie zrobiłam drożdżowego ciasta, wstyd się przyznać nie umiem. Te chinkali wygladaja niezwykle apetycznie. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńBułeczki wyglądają smakowicie! Jakby ktoś mi podał takie śniadanie razem z kawą w ogrodzie to byłabym w niebie ;)
OdpowiedzUsuńO proszę jakie pyszne dania. Wierzę ,że były pachnące i smaczne. fotografie piękne i jak się je ogląda można zapomnieć o polityce. Wszystkiego dobrego:)
OdpowiedzUsuńTaki ciepłe jeszcze bułeczki z masełkiem i pyszna kawka i te widoki, to radość na prze kur temu co się dzieje:)Zdolny jesteś Maksiu i pieczesz i gotujesz...Brawa dla Ciebie!
OdpowiedzUsuńPiękne fotki i cuuudne azalie , to radość dla moich oczu:)
Pozdrawiam wiosennie!
Wow, to fajne ... mieć ekspresowe rolki na otwartym podwórku jak ta ... fajna zabawa.
OdpowiedzUsuńPozdrowienia ode mnie w Indonezji
Zdolny kucharz z Ciebie 👍👍, maj piękny miesiąc, w tym roku nieco inny ale i tak go podziwiamy tyle na ile można. Trzymaj się, uważaj na siebie, serdecznie pozdrawiam...
OdpowiedzUsuńPrzyroda nas zachwyca każdego dnia.Pierożki- mistrzostwo.
OdpowiedzUsuńU Ciebie to uczta dla ucha, dla podniebienia i dla oczu, po prostu chwila wytchnienia dla tych, co tu zaglądają, dla mnie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
Piękne fotki,wszystko super opisane,pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńMaks, zdolny z Ciebie kucharz. Zaskoczyłeś mnie chiankali i świeżymi bułeczkami na śniadanie.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam:)
Pozdrawiam:).
Nigdy nie miałam okazji kosztować chinkalików, zaciekawiła mnie kuchnia gruzińska.
OdpowiedzUsuńPiękne kadry.
Pozdrawiam ciepło :)
Ojej, azalie już u Was kwitną! Ja nie wiem czy doczekam, po nocnych przymrozkach zmarzło wiele roślin. Na szczęście pogoda zmienia się na lepsze:) Pięknie u Ciebie Maksiu i bardzo smakowicie.
OdpowiedzUsuńCieplutko pozdrawiam.
Ha, zainspirowałeś mnie ciastem leśny mech i w końcu je zrobiłam, a dzisiaj chinkali, nie jadłam.Czas spróbować ;-) W ogrodzie mam to samo, tylko azalie i różaneczniki w wersji miniaturowej :-) Pozdrawiam serdecznie:-) Koniecznie upiecz chleb :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję za wizytę na moich stronach.
OdpowiedzUsuńBędzie mi miło, jak czasem zajrzysz do mnie.
Nie mogę zaoferować Ci herbatki i czegoś słodkiego, ale zawsze znajdziesz ciepłe słowo.
Postaram się także tu zaglądać.
Pozdrawiam ciepło
Zgadzam się z Tobą, że w czasie pandemii politycy powinni dać sobie na wstrzymanie i chociaż w tym czasie patrzeć na dobro obywateli...
OdpowiedzUsuńTeż bardzo lubię fotografować rzepak.
Bułeczki wyglądają bardzo smakowicie. Szkoda, że nie zrobiłeś więcej...
Chinkali kusi mnie od dawna ale jeszcze nie spróbowałam ich zrobić.
Pięknie u Ciebie w ogrodzie :).
Pięknie tu - wszystkiego po trochu i dla duszy i dla ciała . Prawdziwa uczta. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńJak tu pięknie, kolorowo, domowo i apetycznie :) Bardzo tu miło :)
OdpowiedzUsuńbardzo pozytywnie, z uśmiechem przemknęłam przez post. Na Kaszubach tak zimno, że jeszcze bzy nie zakwitły....
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia, Maks - jak zawsze u Ciebie :-)
OdpowiedzUsuńGratuluję talentów kulinarnych!
Pozdrawiam słonecznie 😃
Piękne fotografie u Ciebie,niezwykle malowniczo :) Piórem również malujesz,z wielkim zainteresowaniem czytam Twoje wypowiedzi 😉 No i jeszcze smykałka w kulinariach !!! Cud chłopak!!! W dodatku imiennik mojego syna,zatem same plusy 👍😉 Pozdrawiam miło 😊
OdpowiedzUsuńPs. Też piekę chlebki ,ale idę na łatwiznę bo mam wypiekacz do pieczywa ...
Ty to potrafisz cyknąć fotki :) Przepiękne!
OdpowiedzUsuńWyżywasz się kulinarnie i to z jakimi efektami!
Pozdrawiam :)
śliczne zdjęcia, pozdrawiam cieplutko:)
OdpowiedzUsuńOgród przepiękny, taki zadbany i aż miło popatrzeć. O politykach wolę się nie wypowiadać bo zaraz zalewa mnie fala goryczy. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń