O pracy, współpracy i zaangażowaniu, które mogą zdziałać cuda
Witam!
Kończy się już drugi miesiąc kolejnego roku szkolnego, październik powoli odchodzi w siną dal, dookoła czuć zapach wosku w zniczach i chryzantemy, no a od środy, no powiedzmy od czwartku, zacznie się bożonarodzeniowe szaleństwo - reklamy w telewizji, bogato zdobione półki z akcesoriami świątecznymi i całe te przygotowania... Uwielbiam ten czas, czekanie na najbardziej magiczny okres roku potrafi być równie miłe i wesołe jak samo celebrowanie 24, 25 i 26 grudnia, przynajmniej ja tak mam, zawsze te kilka tygodni przed zaczynam odliczać krok po kroku, dzień po dniu, ile jeszcze do świąt.
Jednak wraz z mijaniem i przychodzeniem kolejnych miesięcy, na moim biurku leży coraz więcej kserówek, zadań, zeszyt do biologii coraz bardziej zapełniony, o pozostałych przedmiotach nie wspominając. Na szczęście czas leci szybko i nim się nie obejrzę, to już Boże Narodzenie, ferie, Wielkanoc i wakacje. I tak w koło, godzina za godziną, dzień za dniem, rok za rokiem...
"Im jest się starszym, tym czas płynie szybciej", te kilka słów kryją w sobie ogromną prawdę, z upływem lat można to dostrzec i to bardzo.
Ale dziś nie o tym, dziś chciałbym powrócić na chwilę do niedalekiej przeszłości, aby ukłonić się w stronę pewnych osób, u których połączenie ciężkiej pracy, współpracy i zaangażowania daje niesamowite efekty.
Z końcem sierpnia, wiejskie krajobrazy zmieniły się nie do poznania, jak to co roku bywa - kończy się czas żniw, pozostała na polach kukurydza zaczyna schnąć... Brąz zaczyna dominować wokoło, soczysta zieleń powoli, lecz nieubłaganie zanika.
W tym właśnie czasie, na mojej umiłowanej ziemi gdowskiej, po raz drugi ogłoszono konkurs na najpiękniejsze witacze, które miały stanąć przy wjeździe do danej wsi i nawiązywać do jej historii, obyczajów i tradycji.
Pierwsza edycja zorganizowana w ubiegłym roku zakończyła się dużym powodzeniem, w sumie na terenie gdowskiej gminy stanęło 13 witaczy, wszystkie pełne barw i ciekawych pomysłów. Więcej o pierwszej edycji możecie przeczytać TUTAJ.
Druga edycja zakończona z początkiem września tego roku, również bardzo zachwyciła. Mimo że wykonano pięć witaczy mniej niż przed rokiem, to według mnie były one ciekawsze, oryginalniejsze i ogólnie piękniejsze.
Podczas letnich wycieczek rowerowych, dotarłem do dwóch witaczy, w tym do tego zwycięskiego z Krakuszowic. Mieszkańcy stworzyli miniaturę miejscowego dworu na Moczydle, który został opisany w utworze Stefana Majchrowskiego pt. "Karczma na Moczydle". Swoją drogą jeśli będę mieć tylko czas, poszperam po antykwariatach tej książki, ciekawi mnie to.
Dworek powstał przepiękny. Prowadzi do niego brzozowa, niewielka kładka, a dalej wydeptana ścieżka przechodząca obok niewielkiego oczka wodnego i rzędu pomarańczowych aksamitek. Obok białej chatki ze strzechą i drewnianym gankiem stoi ławeczka, a na niej siedzi chłopka, najprawdopodobniej zmęczona po pracy.
Coś pięknego!
Drugi witacz, obok którego przejeżdżałem stał w pobliskich Wiatowicach. Wysoki, smukły, wiejski młyn z uroczymi małymi okiennicami i drewnianymi drzwiczkami. Obok niego stoi niewielki drewniany płotek, ozdobiony płodami ziemi oraz wiklinowym koszyczkiem. Również zrobił na mnie niemałe wrażenie.
I z tego miejsca wielki ukłon dla wszystkich, którzy wykonali te, ale i pozostałe witacze (całą resztę możecie oglądnąć TUTAJ), bowiem ile trzeba włożyć pracy, zaangażowania, ale też ludzkich rąk, aby wykonać takie perełki. I tak jak głosi tytuł dzisiejszego posta, praca, współpraca i zaangażowanie potrafią zdziałać cuda. I to nie tylko w tym przypadku, ale również i w wielu innych, bo właśnie tymi trzema punktami można osiągnąć wszystko.
Na sam koniec chciałbym bardzo Was zaprosić do obserwowania bloga i mnie na social media, gdzie jestem dostępny częściej:
Kończy się już drugi miesiąc kolejnego roku szkolnego, październik powoli odchodzi w siną dal, dookoła czuć zapach wosku w zniczach i chryzantemy, no a od środy, no powiedzmy od czwartku, zacznie się bożonarodzeniowe szaleństwo - reklamy w telewizji, bogato zdobione półki z akcesoriami świątecznymi i całe te przygotowania... Uwielbiam ten czas, czekanie na najbardziej magiczny okres roku potrafi być równie miłe i wesołe jak samo celebrowanie 24, 25 i 26 grudnia, przynajmniej ja tak mam, zawsze te kilka tygodni przed zaczynam odliczać krok po kroku, dzień po dniu, ile jeszcze do świąt.
Jednak wraz z mijaniem i przychodzeniem kolejnych miesięcy, na moim biurku leży coraz więcej kserówek, zadań, zeszyt do biologii coraz bardziej zapełniony, o pozostałych przedmiotach nie wspominając. Na szczęście czas leci szybko i nim się nie obejrzę, to już Boże Narodzenie, ferie, Wielkanoc i wakacje. I tak w koło, godzina za godziną, dzień za dniem, rok za rokiem...
"Im jest się starszym, tym czas płynie szybciej", te kilka słów kryją w sobie ogromną prawdę, z upływem lat można to dostrzec i to bardzo.
Ale dziś nie o tym, dziś chciałbym powrócić na chwilę do niedalekiej przeszłości, aby ukłonić się w stronę pewnych osób, u których połączenie ciężkiej pracy, współpracy i zaangażowania daje niesamowite efekty.
Z końcem sierpnia, wiejskie krajobrazy zmieniły się nie do poznania, jak to co roku bywa - kończy się czas żniw, pozostała na polach kukurydza zaczyna schnąć... Brąz zaczyna dominować wokoło, soczysta zieleń powoli, lecz nieubłaganie zanika.
W tym właśnie czasie, na mojej umiłowanej ziemi gdowskiej, po raz drugi ogłoszono konkurs na najpiękniejsze witacze, które miały stanąć przy wjeździe do danej wsi i nawiązywać do jej historii, obyczajów i tradycji.
Pierwsza edycja zorganizowana w ubiegłym roku zakończyła się dużym powodzeniem, w sumie na terenie gdowskiej gminy stanęło 13 witaczy, wszystkie pełne barw i ciekawych pomysłów. Więcej o pierwszej edycji możecie przeczytać TUTAJ.
Druga edycja zakończona z początkiem września tego roku, również bardzo zachwyciła. Mimo że wykonano pięć witaczy mniej niż przed rokiem, to według mnie były one ciekawsze, oryginalniejsze i ogólnie piękniejsze.
Podczas letnich wycieczek rowerowych, dotarłem do dwóch witaczy, w tym do tego zwycięskiego z Krakuszowic. Mieszkańcy stworzyli miniaturę miejscowego dworu na Moczydle, który został opisany w utworze Stefana Majchrowskiego pt. "Karczma na Moczydle". Swoją drogą jeśli będę mieć tylko czas, poszperam po antykwariatach tej książki, ciekawi mnie to.
Dworek powstał przepiękny. Prowadzi do niego brzozowa, niewielka kładka, a dalej wydeptana ścieżka przechodząca obok niewielkiego oczka wodnego i rzędu pomarańczowych aksamitek. Obok białej chatki ze strzechą i drewnianym gankiem stoi ławeczka, a na niej siedzi chłopka, najprawdopodobniej zmęczona po pracy.
Coś pięknego!
Drugi witacz, obok którego przejeżdżałem stał w pobliskich Wiatowicach. Wysoki, smukły, wiejski młyn z uroczymi małymi okiennicami i drewnianymi drzwiczkami. Obok niego stoi niewielki drewniany płotek, ozdobiony płodami ziemi oraz wiklinowym koszyczkiem. Również zrobił na mnie niemałe wrażenie.
I z tego miejsca wielki ukłon dla wszystkich, którzy wykonali te, ale i pozostałe witacze (całą resztę możecie oglądnąć TUTAJ), bowiem ile trzeba włożyć pracy, zaangażowania, ale też ludzkich rąk, aby wykonać takie perełki. I tak jak głosi tytuł dzisiejszego posta, praca, współpraca i zaangażowanie potrafią zdziałać cuda. I to nie tylko w tym przypadku, ale również i w wielu innych, bo właśnie tymi trzema punktami można osiągnąć wszystko.
Na sam koniec chciałbym bardzo Was zaprosić do obserwowania bloga i mnie na social media, gdzie jestem dostępny częściej:
- Facebook: https://www.facebook.com/swiatzmojejperspektywy/?ref=br_rs
- Instagram: @maksaspojrzenienaswiat /@mstanczyk00
- Snapchat: @maks117
O tak, takie witacze potrafią zachwycić niejednego przechodzącego obok nich człowieka. Bardzo mi się takie coś podoba. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńNie wiedziałam ,że nawet konkursy są na witacze, fajny pomysł :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;-)
O wiele są ciekawsze niż zwykłe tablice. Wysiłek i pomysły są godne pochwały.
OdpowiedzUsuńPomysłowe, ciekawe i przyciągają turystów.
OdpowiedzUsuńAle fajne pomysły, nie znałam tego. Podziwiam twoją miejscowość i okoliczne, że tyle się tam dzieje... u mnie, to każdy zaszyje się w domu i tyle go widać. pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńBardzo fajna i twórcza incjatywa :) Dworek prezentuje się bardzo klimatycznie , a brzozowa kładka dodaje mu niesamowitego uroku :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam niedzielnie :))
Jestem pełna podziwu dla tych osób, które stworzyły owy zakątek; dzięki za spacer. :) jeśli mogę zasugerować Tobie; masz profil na FB, zadaj pytanie o "Karczmę na Moczydle, czy ktoś ma i mógłby ofiarować, pożyczyć, czy sprzedać. Ja zajrzę u siebie w antykwariacie i dam znać. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńSuper pomysły!
OdpowiedzUsuń