Grusza, która wiele widziała, słyszała i przeżyła
Witam!
Zanim przejdę do sedna, chciałbym Wam serdecznie podziękować za wszystkie życzenia i komentarze pod ostatnim postem, który bije rekordy pod każdym względem. Dziękuję! :)
Jednak niestety - już po świętach. Trzeba wracać powoli do normalności, choć jeszcze nas czeka powitanie 2016 r., a także Święto Trzech Króli. Jest trochę tych świąt w tym okresie, ale dzisiaj już nie o tym. Dzisiaj chciałbym Wam przedstawić niezwykłe drzewo w moim ogrodzie - a mianowicie gruszę.
Założę się, że każdy z Was w ogrodzie ma swoje ulubione drzewo, z którym wiąże swoje wspomnienia, a także liczne przygody. Tak jest i w przypadku mojej rodziny. Dla nas bohaterka dzisiejszego postu jest miejscem niezwykłym.
Zacznę może od tego, że drzewo liczy sobie już około 70 lat! Zostało ono zasadzone zaraz po zakończeniu II wojny światowej przez mojego pradziadka - kawalera srebrnego orderu Virturi Militari, uzyskanego po I wojnie światowej.
Od niepamiętnych czasów rodzi fantastyczne gruszki - słodziutkie i miękkie. Zbiory są zazwyczaj na przełomie lipca i sierpnia, ale to też zależy dużo od pogody.
Moja mama, wspomina, że będąc małym dzieckiem, zawsze czekała właśnie na te gruszeczki - co roku obserwowała ich wzrost, opiekowała się nimi, aby było ich jak najwięcej. Dzisiaj to ja jestem tym opiekunem i dbam, aby każdy plon był jak najwspanialszy.
Pod koniec lat 70. ubiegłego wieku przyjechał na wakacje kuzyn mamy - młodzieniec, który był okropnym łobuziakiem. Bardzo lubił płatać figle i robić niespodzianki, najczęściej te negatywne. Pewnego razu, gdy został sam w domu (reszta pojechała końmi na pole), postanowił właśnie uciąć drzewo. Gdyby nie przyjechali z tego pola wcześniej, gruszy by już nie było. Plan się nie udał, lecz część drzewa została uszkodzona. Jako, że mój pradziadek był bardzo utalentowany artystycznie, postanowił zrobić w tym miejscu taką rzeźbę, która będziecie mogli zobaczyć na zdjęciach.
15 lat temu, tata wybudował mi obok drzewa huśtawkę, ponieważ byłem tak zafascynowany tym drzewem, że spędzałem tam bardzo dużo czasu. Huśtawka okazała się strzałem w dziesiątkę - całe dzieciństwo przesiedziałem na niej robiąc różne rzeczy i spędzając wiele chwil. Oprócz mnie, huśtaweczkę upodobali sobie również moi przyjaciele. Były to fantastyczne lata.
Dzisiaj może nie przebywam tam tyle, co kiedyś, ale często lubię sobie wziąć książkę, iść tam i spędzić mile popołudnie.
Na gruszy znajdują się też budki dla ptaków - mnóstwo budek, które postawił również mój tata. Ten system przypomina niejako ogrodowe ZOO. Na wiosnę i w lecie, część domków jest zajmowana przez szpaki, a druga część przez ptaszki typu sikorki, wróbelki itp. Na zimę, gdy szpaki odlecą, budki wynajmują kolejne pary sikorek.
Lecz od paru lat, w jednej budce mieszka wiewiórka! Ciągle ta sama - ciemnobrunatna z białym brzuszkiem. Uwielbiam ją obserwować, jak lata z drzewa na drzewo (mamy w pobliżu lasek), później schodzi na ziemię w poszukiwaniu orzechów laskowych, które jej rzucamy od czasu do czasu, a wieczorem wchodzi do budki i zasypia. I tak jest praktycznie codziennie.
Tak więc widzicie, jakie znaczenie ma dla nas to drzewo, jakim jest grusza. Owoce, dzieciństwo, ptaszki, wiewiórka, huśtawka, błogość - tyle tych rzeczowników, że wnioski nasuwają się same - jest to fantastyczne miejsce.
Koniecznie zobaczcie zdjęcia!
A wy? Macie też swoje "przyjacielskie drzewa"? Piszcie koniecznie!
Przypominam, że do 30 XII, tj. środa, trwa plebiscyt na Podróż Roku! W tej chwili prowadzą Dobczyce, przed Londynem i Holandią.
Zapraszam Was również na mój drugi blog - kulinarny - Pysznie, smacznie, kolorowo! :)
Pozdrawiam Was i do zobaczenia! :)
Zanim przejdę do sedna, chciałbym Wam serdecznie podziękować za wszystkie życzenia i komentarze pod ostatnim postem, który bije rekordy pod każdym względem. Dziękuję! :)
Jednak niestety - już po świętach. Trzeba wracać powoli do normalności, choć jeszcze nas czeka powitanie 2016 r., a także Święto Trzech Króli. Jest trochę tych świąt w tym okresie, ale dzisiaj już nie o tym. Dzisiaj chciałbym Wam przedstawić niezwykłe drzewo w moim ogrodzie - a mianowicie gruszę.
Założę się, że każdy z Was w ogrodzie ma swoje ulubione drzewo, z którym wiąże swoje wspomnienia, a także liczne przygody. Tak jest i w przypadku mojej rodziny. Dla nas bohaterka dzisiejszego postu jest miejscem niezwykłym.
Zacznę może od tego, że drzewo liczy sobie już około 70 lat! Zostało ono zasadzone zaraz po zakończeniu II wojny światowej przez mojego pradziadka - kawalera srebrnego orderu Virturi Militari, uzyskanego po I wojnie światowej.
Od niepamiętnych czasów rodzi fantastyczne gruszki - słodziutkie i miękkie. Zbiory są zazwyczaj na przełomie lipca i sierpnia, ale to też zależy dużo od pogody.
Moja mama, wspomina, że będąc małym dzieckiem, zawsze czekała właśnie na te gruszeczki - co roku obserwowała ich wzrost, opiekowała się nimi, aby było ich jak najwięcej. Dzisiaj to ja jestem tym opiekunem i dbam, aby każdy plon był jak najwspanialszy.
Pod koniec lat 70. ubiegłego wieku przyjechał na wakacje kuzyn mamy - młodzieniec, który był okropnym łobuziakiem. Bardzo lubił płatać figle i robić niespodzianki, najczęściej te negatywne. Pewnego razu, gdy został sam w domu (reszta pojechała końmi na pole), postanowił właśnie uciąć drzewo. Gdyby nie przyjechali z tego pola wcześniej, gruszy by już nie było. Plan się nie udał, lecz część drzewa została uszkodzona. Jako, że mój pradziadek był bardzo utalentowany artystycznie, postanowił zrobić w tym miejscu taką rzeźbę, która będziecie mogli zobaczyć na zdjęciach.
15 lat temu, tata wybudował mi obok drzewa huśtawkę, ponieważ byłem tak zafascynowany tym drzewem, że spędzałem tam bardzo dużo czasu. Huśtawka okazała się strzałem w dziesiątkę - całe dzieciństwo przesiedziałem na niej robiąc różne rzeczy i spędzając wiele chwil. Oprócz mnie, huśtaweczkę upodobali sobie również moi przyjaciele. Były to fantastyczne lata.
Dzisiaj może nie przebywam tam tyle, co kiedyś, ale często lubię sobie wziąć książkę, iść tam i spędzić mile popołudnie.
Na gruszy znajdują się też budki dla ptaków - mnóstwo budek, które postawił również mój tata. Ten system przypomina niejako ogrodowe ZOO. Na wiosnę i w lecie, część domków jest zajmowana przez szpaki, a druga część przez ptaszki typu sikorki, wróbelki itp. Na zimę, gdy szpaki odlecą, budki wynajmują kolejne pary sikorek.
Lecz od paru lat, w jednej budce mieszka wiewiórka! Ciągle ta sama - ciemnobrunatna z białym brzuszkiem. Uwielbiam ją obserwować, jak lata z drzewa na drzewo (mamy w pobliżu lasek), później schodzi na ziemię w poszukiwaniu orzechów laskowych, które jej rzucamy od czasu do czasu, a wieczorem wchodzi do budki i zasypia. I tak jest praktycznie codziennie.
Tak więc widzicie, jakie znaczenie ma dla nas to drzewo, jakim jest grusza. Owoce, dzieciństwo, ptaszki, wiewiórka, huśtawka, błogość - tyle tych rzeczowników, że wnioski nasuwają się same - jest to fantastyczne miejsce.
Koniecznie zobaczcie zdjęcia!
Grusza wiosną |
Kwiaty |
O zachodzie Słońca |
Zimą |
Oto i rzeźba |
Huśtawka |
Budki |
A wy? Macie też swoje "przyjacielskie drzewa"? Piszcie koniecznie!
Przypominam, że do 30 XII, tj. środa, trwa plebiscyt na Podróż Roku! W tej chwili prowadzą Dobczyce, przed Londynem i Holandią.
Zapraszam Was również na mój drugi blog - kulinarny - Pysznie, smacznie, kolorowo! :)
Pozdrawiam Was i do zobaczenia! :)
Urocze! Ja lubię lipę... miałam w ogrodzie wielgaśną... uwielbiam brzozy... uwielbiam świerki... ah, tak dużo drzew lubię ;)
OdpowiedzUsuńPiękna opowieść o gruszy.Ja też mam takie drzewo - 100-letni dąb, zainspirowałeś mnie i może niedługo napiszę o nim na swoim blogu Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńJestem zachwycona Twoją opowieścią.
OdpowiedzUsuńLubię moje brzozy w Małym Lasku.
Są dorodne i bardzo piękne.
Pozdrawiam poświątecznie:)*
Z tą gruszą wiąże się wiele Twoich wspomnień i to bardzo miłych. Podoba mi się rzeźba pradziadka, no i domki dla ptaszków. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńŻyczę szczęśliwego i pełnego miłych przeżyć Nowego Roku !
UsuńJa nie mam ulubionego drzewa na podwórku ale jak wakacje spedzałam u babci była to zawsze stara czereśnia i jabłoń(żniwka),których już nie ma zostały tylko wspomnienia,nawet stara lipę burza zniszczyła.fajna grusza i rzezba.pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPiękne drzewo zwlaszcza wiosną obsypana kwiatami.pomysł na rzeżbe trafiony idealnie;)
OdpowiedzUsuńWspomniam sad rodziców z dzieciństwa i mam nadzieje że takie cudowne wspomnienia bedą miały moje dzieci z naszego sadu.Nie mam ulubionych kocham wszystkie drzewa:)
Dziadek utalentowany, ze tak grusze uratował!
OdpowiedzUsuńMój dziadek nie miał takiego talentu, ale każde zranione uszkodzone drzewo smarował gliną, zawiją szmatą i kilka razy dziennie szmatę zraszał aby była wilgotna. Tak udało mu się uratować 90% uszkodzonych drzew. Niektóre były owocowe, inne ozdobne ale każde było po coś.
OdpowiedzUsuńRzeźba jest kapitalna :)
OdpowiedzUsuńJa też mam swoje ulubione drzewko i też owocowe, to jabłoń w naszym ogrodzie, stoi sobie dostojnie jako drzewko samotne i jest piękna :)
Pozdrawiam i życzę wszystkiego najlepszego z okazji minionych Świąt :)
Piękna opowieść o gruszy :) Uwielbiam drzewa, moich z dzieciństwa już niestety nie ma ... jabłoń, wierzba ...
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że twoja grusza stać i owocować będzie bardzo, bardzo długo. Czuje zresztą Waszą miłość i dbałość, to odpłaca się pięknymi i smacznymi owocami.
Napisałeś fantastyczny " poemat" o gruszy.Ze zdjęć i opisu wnioskuję, że jest wspaniała.To jak członek Waszej Rodziny, bo trwa niezmiennie.Szczęściem, że ten łobuziak nie dał jej rady, wystarczy taka lekkomyślność by utracić coś pięknego.Mam mnóstwo drzew w przydomowym lasku, wiele z nich uschło w czasie ogromnej suszy tego roku, a wiązały się z różnymi wspomnieniami- szkoda...
OdpowiedzUsuńSzczególny sentyment mam do kasztana, którego posadził p. Jan, taki biedny człowiek, który wynajmował się do drobnych prac porządkowych żeby zarobić parę groszy. Jasiek już dawno nie żyje, a ja wiosną, gdy kwitną kasztany i jesienią gdy zbieram dorodne owoce, modlę się za duszę Jana- pozostał w tym drzewie.
Mam nadzieję, że ja zostanę w swoim tomie poezji, który po wielu latach trafi znów w Twoje ręce...
To grusza z piękną historią! Zauroczyła mnie rzeźba, nadaje temu miejscu niezwykłego charakteru.
OdpowiedzUsuńMój ogród ma dopiero 10 lat ale stworzyliśmy go od "zera" więc z każdą rośliną wiążą się jakieś wspomnienia. Ogromny sentyment mam do sosny himalajskiej. To pierwsze drzewo wsadzone w ogrodzie, dziś jest już ogromne i przypomina nam trudne początki.
Cieplutko pozdrawiam.
Masz rację, że każdy w swoim życiu gdzieś jakieś drzewo ma ze swoją historią. Historia waszej gruszy jest najpiękniejszym świadectwem rodzinnego przywiązania do przyrody. Tam gdzie jest miłość do natury tam są ptaki a za nimi budki lęgowe i karmniki i magiczne koło się szczęśliwie zamyka. Wasza grusza dożyła sędziwego wieku i pięknie wygląda, bardzo do twarzy jej z dziadkową rzeźbą, wspaniały pomysł, a ja cieszę się, że kiepski dowcip nie okazał się dla niej śmiertelny. Niech żyje jak najdłużej i rodzi dalej smaczne owoce jeśli jeszcze należy do odmian nie istniejących to warto ją zaszczepić i rozmnożyć :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam bardzo serdecznie Ciebie całą wspaniałą twoją rodzinę, nawet i tego urwisa :D
Świetna opowieść. Takie wspomnienia zostają na całe życie. Ja mam w pamięci renklodę z ogródka moich dziadków. Uwielbiałam na niej siedzieć i czytać, a oprócz tego jabłoń malinówkę, której owoce powalały zapachem, szczególnie zimą.
OdpowiedzUsuńWspaniała opowieść o gruszy!!!
OdpowiedzUsuńDziękuję za przemiły komentarz na blogu!!!
Serdecznie pozdrawiam:))
Ja u moich dziadków też miałam takie ulubione drzewo, była to olbrzymnia remnkloda pod nią Dziadzi wybudował mi huśtawkę i miałam tam drewnianą balię , w której latem się kompałam. Ech...Cudowne wspomnienia!
OdpowiedzUsuńSwój ogród zbudowałam na modłę Dziaków ogrodu, bo tamten zapadł mi w pamięć do grobowej deski! Mam wiele ulubionych drzew, ale chyba w tym moim ogrodzie to dużą rolę odgrywa orzech włoski. Jest bardzo rozłożysty, stary jak Twoja grusza, mamy pod nim stolik i w lecie jadamy posiłki. Chroni nas przed upałami:)
Pozdrawiam Maksiu, bardzo pięknie napisany post i grusza niesamowita z tą rzeźbą! Piękna rzeżba!
Pozdrawiam serdecznie.
So sorry the tree was damaged by your cousin but I'm glad it has all turned out okay! Love the sculpture!
UsuńZ przyjemnością przeczytałam Twój Wpis,a grusza jest niesamowita z tą rzeźbą.Nie dziwię się, że chętnie przebywasz w jej cieniu..
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko :)
Niesamowite! Drzewo, które łączy pokolenia. Zazdroszczę. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńWidać, że kochasz to miejsce Maksiu :) Tyle ciepłych słów prosto z serca, że aż Ci zazdroszczę tego wiekowego drzewa. Ja mam tylko swoje ulubione dwie brzozy, które rosną razem z naszym ogrodem :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Piękna rodzinna opowieść. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńSzczęśliwego, spokojnego i pełnego nowych podróży Nowego Roku życzę i pozdrawiam
Usuńtrees are so beautiful in any season. :)
OdpowiedzUsuńUrokliwa opowieść o gruszy, Maksie. Drzewa, choc prawie nikt ich nie zauważa i nie docenia, są bardzo ważne. Zrastają sie z nami, będąc żywym elementem naszego codziennego otoczenia. Zmieniają się, zależenie od pory roku dając nam duzo estetycznych wrażeń. Są częścią tradycji i historii rodzinnej. I niech tak zostanie!:-))
OdpowiedzUsuńWspaniała historia...moje drzewo, hmmm, jest takie. To sosna zasadzona ręką mego Brata, sosna, która rośnie miejscu gdzie niegdyś był nasz ogród, nasz dom...Dom został wyburzony, ogród zaorany ( na potrzebę obwodnicy miasta) a sosna została..rośnie w górę, opiera się burzom i wichurom i jest jedynym niemym świadkiem szczęśliwego czasu z Bratem, Rodzicami, przyrodą...
OdpowiedzUsuńSerdeczności :)
To już nie jest drzewo !! To część Rodziny...;o)
OdpowiedzUsuńJa niestety takiego drzewa nie mam, ale za to mam ulubiony las, ktory sadzilam wlasnymi rekoma :)
OdpowiedzUsuńJak ja lubię takie sentymentalne opowieści:) Też mam drzewa w pamięci...Nawet chyba potrafiłabym wskazać, gdzie rosły...Szkoda, że teraz zarośla i smutek:( Ale to inna historia, nie miejsce na nią.
OdpowiedzUsuńBuduję dom i będzie tam sad, mam nadzieję, że to będą drzewa, o których będą opowiadać moje wnuki:)
Pomyslności w Nowym Roku:)
Wspaniała ta grusza i naprawdę niezwykła. Miałam ulubione drzewo. To była lipa przed bramą mojego domu. Niestety należała do dyrekcji dróg, nie do mnie i mimo moich protestów została wycięta. Płakałam. Na wiosnę dookoła ściętego pnia wyrosły odnóżki. Mój mąż pilnuje, żeby nasza lipka stała się ślicznym kulistym krzewem, nie zasłaniała drogi i żyła. Niestety nigdy już nie zakwitnie i nie da pszczelego koncertu, żal.
OdpowiedzUsuńbardzo chciałabym mieć takie drzewo, pozdrawiam cieplutko:)
OdpowiedzUsuńPięknie piszesz, wzruszająca historia. Muszę zgłębić pozostałe posty ale postaram się bywać systematycznie - bo ciekawy świat tutaj.Pozdrawiam ciepło.
OdpowiedzUsuńDo siego roku!
OdpowiedzUsuńWspaniała historia! tak sie zastanawiam nad ulubionym drzewem i kojarzą mi sie 2- też związane z dzieciństwem" kasztanowiec, ogromy przed blokiem i nieco dalej śliwa mirabelka(na która właziliśmy po owoce). takiego przydomowego nie mam...niestety..Buziaki!
OdpowiedzUsuńPięknie napisane :) Ja najbardziej lubię jabłonie (uwielbiam jabłka w każdej postaci) :) A korzystając z okazji, że to już ostatni dzień starego roku, życzę Ci niech miłość, pokój i szczęście towarzyszą Tobie i Twoim Najbliższym przez cały Nowy Rok!
OdpowiedzUsuńByło dane i mnie polubić drzewo. Może jeszcze stoi tam gdzie stało? Nie wiem. Była to ogromna i bardzo stara lipa. Znałam jej konary, wiedziałam jak na nią wejść, jak się ukryć. Sensację wzbudziłam "włażąc" na starą i bardzo wysoką topolę, miałam wtedy 14/15 lat. Wszystko to miało miejsce w czasie wakacyjnego pobytu na wsi.
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci dobrego , 2016 roku. Wielu sukcesów i radości.
Pozdrawiam:)
a wiesz, że tez mam taka stara grusze, co przetrwała i wiele widziała, słyszala i wciąz rodzi owoce?> :) Masz bardzo fajnego bloga :)
OdpowiedzUsuńOjej Maksiu to naprawdę musi być magiczne miejsce. Zazdroszczę Ci też tej gruszy. Pradziadek był bardzo uzdolniony. Rzeźba jest przewspaniała. Dziękuję Ci za tę czarującą opowieść. Przemiło się ją czytało.
OdpowiedzUsuńUściski z Krakowa od Wawelskiego Smoka