Berusiowi…
Witam!
Dzisiejszy wpis chciałem poświęcić jednemu z moich wiernych psich towarzyszy, Berkowi…
Berek, pieszczotliwiej Beruś, przez 18 lat był niezastąpionym strażnikiem naszego ogrodu. Ten rudowłosy kundelek stał się częścią naszej rodziny w sumie przypadkiem, bowiem przygarnęliśmy go po tym jak udało mu się zbiec od dalszego sąsiada, który się nad nim znęcał. Dobrze pamiętam te chwile jak ja, czteroletni brzdąc, z moimi rodzicami chcieliśmy mu dać dom pełen ciepła i miłości, i daliśmy…
Mimo że Beruś niedowidział i niedosłyszał, zwłaszcza w ostatnich latach, to zawsze był niezawodnym piastunem naszego ogrodu. Żaden podejrzany szelest nie uszedł jego uwadze, żadnego spaceru Rudiego nie pominął, by się z nim obwąchać w geście przyjaźni, żaden dzień nie był cichy i pusty dzięki jemu charakterystycznemu szczeknięciu…
Beruś odszedł 29 listopada… W moim życiu był on niemal od zawsze, dlatego po jego odejściu stało się ono jeszcze bardziej puste i niezwyczajne. Do dzisiaj zdarza mi się podświadomie szukać po lodówce jego ulubionych rarytasów, by potem mu je zanieść, do dzisiaj będąc na ogrodzie wodzę wzrokiem w kierunku jego sosnowego kojca stojącego nieopodal dawnej stajni w nadziei, że zobaczę ten jego śliczny pyszczek i czarne oczka… Co prawda dożył pięknego wieku, jak na psa, ale mimo wszystko każda strata jest ciężka i bolesna, na żadną stratę nie można się przygotować w pełni…
Bardzo Ci współczuję Maks, ciężko udźwignąć śmierć bliskiej osoby i czworonożnego towarzysza. Trzymaj się, jeszcze się wszystko dobrze poukłada, czego życzę całym sercem.
OdpowiedzUsuńTo bardzo smutne...ale pociechą może być to,że miał u Was dobre życie:))ja też mam takiego staruszka,którego jako szczeniaka uratowałam przed utopieniem...Pozdrawiam serdecznie:)))
OdpowiedzUsuńOj Maksiu , życie potrafi ale będzie jeszcze dobrze.Beruś miał fajny kochający dom i był szczęśliwy.Pozdrawiam cieplutko.
OdpowiedzUsuńStworzyliście mu wspaniałe warunki i to jest piękne. Pożegnałam już kilka psów z naszego domu i taka strata zawsze boli...Browar też już jest wiekowy...człowiek się przywiązuje bo to prawdziwi przyjaciele.
OdpowiedzUsuńNo cóż w krótkim czasie stracić ukochanego psa i mamę to musiał być dla Ciebie wielki cios. Ale pamiętaj nie poddawaj się nigdy !! życie na pewno szykuje dla Ciebie niejedną niespodziankę, W sumie to młody jeszcze jesteś i było nie było całe życie przed Tobą choć teraz to tak bardzo boli !!. Trzymam za Ciebie kciuki i tulam do serducha.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Też miałam takiego wiernego towarzysza. Zawsze przeżywamy jego stratę, choć czas biegnie dalej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)*
Tak mi przykro, Maksiu.
OdpowiedzUsuńPamiętam w modlitwie.
Prawda, strata psiego przyjaciela, szczególnie po tylu latach bycia razem, jest smutnym przeżyciem. Zostają piękne wspomnienia. I z tymi wspomnieniami musimy wrócić do rzeczywistości dnia dzisiejszego. Wszystkiego dobrego Ci życzę.
OdpowiedzUsuńMusiał zaopiekować się Twoją Mamą...Piesy jak kochają to do końca, a nawet dłużej...
OdpowiedzUsuńMaks, czytam i łza zakręciła się w oku. Jakże trudne były dla Ciebie te ostatnie miesiące zeszłego roku.
OdpowiedzUsuńNieustannie dobre myśli przesyłam