Noworoczny jednosiwy
Witam w nowym, 2017 roku! Pierwsze dni minęły, co prawda dopiero szósty dzień na 365, ale zawsze do przodu.
Mnie nowy rok obdarzył choróbskiem, ale na szczęście już jest lepiej i powoli wracam do zdrowia. Dziś, po kilku dniach niewychodzenia z domu, w końcu mogłem odczuć na własnej skórze, panującą na zewnątrz, mroźną, białą, ale bajeczną zimę.
Na samym początku, żeby tradycji stało się zadość, wyruszyłem z moim psim kompanem - Rudim, na niedługi, lecz obfitujący w wiele wrażeń spacer w pola. Mróz trzymał cały dzień, więc ziemia była zamarznięta i spokojnie, bez żadnych obaw mogliśmy przemierzać kolejne metry ornego.
Takich widoków nie widziałem długie, długie lata. Ostatnie zimy były łagodne, przynajmniej w mojej okolicy, więc nawet nie było mowy ujrzeć tyle śniegu na raz, nawet jeżeli okresowo wtedy ten śnieżek się pojawiał - dawno nie było go tyle, co teraz. Aż przypomniały mi się wtedy chwile, gdy jako mały brzdąc, razem z koleżanką z sąsiedztwa (Karolina, pozdrawiam 🖐), braliśmy nasze sanki i szusowaliśmy na nich, niczym na najlepszych alpejskich trasach, czy robiliśmy kryjówki w ponad półmetrowych zaspach.
A więc idziemy. Jamnik nie daje spokojnie zrobić zdjęć, bo cały czas biega, to tu, to tam, ciągnąc bezustannie smycz, a razem z nią i mnie. W pewnym momencie, po przebyciu jakichś 100 metrów, na chwilę przystał, jakby sam zachwycił się pięknem krajobrazu. W tym czasie na spokojnie mogłem zrobić kilka ujęć, tej niezwykłej śnieżnej, wiejskiej panoramy. 💙💙
W połowie drogi do naszego celu jaką była polna niewielka dróżka, naszą trasę przecięły tropy zająca. Prostopadłe do kierunku naszej wyprawy ślady, wyglądały niczym brylantowe punkciki na tej mroźnej mapie, jaką niewątpliwie było całe ośnieżone pole.
Jeszcze kilka kroków, jeszcze moment i... dotarliśmy. Na sam szczyt. Widnica, bo tak zowie się najwyżej położony punkt w mojej miejscowości, jak zwykle podarowała nam obfite w ochy i achy widoki. Z jednej strony, widoczny z daleka, nagi grąd, które na niebiesko-białym tle wyróżniał się i to bardzo. Nad nim ogromne, perłowo-granatowe chmury zwiastowały rychłą zmianę pogody. Pomimo to urzekły one swoją majestatycznością i bogactwem barw oraz odcieni. Z drugiej zaś, leniwie przetaczało się po styczniowym niebie jasnożółte słońce, które powolutku chyliło się ku zachodowi. Śnieg, który ulegał blaskowi jego promieni, wyglądał niczym piasek z kreteńskiej plaży.
Było magicznie i pięknie. 😍😍
Dróżka, która była pod naszymi nogami i łapkami, została kompletnie przysypana świeżą warstwą puchu i niestety nie ukazała nam swojej krasy, ale wynagrodzone nam zostało tymi jakże pięknymi widokami jednosiwego krajobrazu.
Czemu jednosiwemu? To archaizm, używany m.in. przez naszego wieszcza - Adama Mickiewicza, oznaczający po prostu śnieg. Tego jakże staropolskiego i pięknego przymiotnika użyłem w dwóch celach: po pierwsze, to dlatego, że idealnie on odzwierciedla tenże widok - szerokie połacie wiejskich pól pokryte siwym, lecz perłowym puchem. To robi naprawdę wielkie wrażenie. Zaś drugi powód jest jeszcze banalniejszy: czyż wielkie, mroźne i obfite w metry śniegu zimy nie są już niejako archaizmem? Jak wspominałem na początku, dawno nie widziałem czegoś takiego - aby ten mroźny puszek zakrył tak solidnie i grubo pobliskie tereny. Kiedyś, jeszcze 7-8 lat temu, taki widok nikogo nie dziwił, teraz zaś, niepostrzeganie odchodzi w zapomnienie.
I jak zima nie jest moją ulubioną porą roku z wiadomych względów, tak przez takie przygody, zyskuje w moich oczach - wiele.
Tu jeszcze wysyłam zdjęcia z jeszcze jednego spacerku po mojej wiosce.
A u Was? Czy taka mroźna zima Wam przeszkadza, czy wręcz przeciwnie? Najbliższe dni mają być bardzo zimne i oby nikomu z Was nic się nie stało z tego powodu. Uważajcie na siebie! ❄❄
P.S. Przypominam, do 14 stycznia trwa głosowanie na Podróż Roku 2016. Zachęcam do głosowania, liczę, że razem wybierzemy tą najciekawszą i najbardziej interesującą. 😜😜
Tu linki do wszystkich podróży, a sonda znajduje się na prawym pasku bocznym bloga - zaraz pod blogową nazwą. ;)
Mnie nowy rok obdarzył choróbskiem, ale na szczęście już jest lepiej i powoli wracam do zdrowia. Dziś, po kilku dniach niewychodzenia z domu, w końcu mogłem odczuć na własnej skórze, panującą na zewnątrz, mroźną, białą, ale bajeczną zimę.
Na samym początku, żeby tradycji stało się zadość, wyruszyłem z moim psim kompanem - Rudim, na niedługi, lecz obfitujący w wiele wrażeń spacer w pola. Mróz trzymał cały dzień, więc ziemia była zamarznięta i spokojnie, bez żadnych obaw mogliśmy przemierzać kolejne metry ornego.
Takich widoków nie widziałem długie, długie lata. Ostatnie zimy były łagodne, przynajmniej w mojej okolicy, więc nawet nie było mowy ujrzeć tyle śniegu na raz, nawet jeżeli okresowo wtedy ten śnieżek się pojawiał - dawno nie było go tyle, co teraz. Aż przypomniały mi się wtedy chwile, gdy jako mały brzdąc, razem z koleżanką z sąsiedztwa (Karolina, pozdrawiam 🖐), braliśmy nasze sanki i szusowaliśmy na nich, niczym na najlepszych alpejskich trasach, czy robiliśmy kryjówki w ponad półmetrowych zaspach.
A więc idziemy. Jamnik nie daje spokojnie zrobić zdjęć, bo cały czas biega, to tu, to tam, ciągnąc bezustannie smycz, a razem z nią i mnie. W pewnym momencie, po przebyciu jakichś 100 metrów, na chwilę przystał, jakby sam zachwycił się pięknem krajobrazu. W tym czasie na spokojnie mogłem zrobić kilka ujęć, tej niezwykłej śnieżnej, wiejskiej panoramy. 💙💙
W połowie drogi do naszego celu jaką była polna niewielka dróżka, naszą trasę przecięły tropy zająca. Prostopadłe do kierunku naszej wyprawy ślady, wyglądały niczym brylantowe punkciki na tej mroźnej mapie, jaką niewątpliwie było całe ośnieżone pole.
Jeszcze kilka kroków, jeszcze moment i... dotarliśmy. Na sam szczyt. Widnica, bo tak zowie się najwyżej położony punkt w mojej miejscowości, jak zwykle podarowała nam obfite w ochy i achy widoki. Z jednej strony, widoczny z daleka, nagi grąd, które na niebiesko-białym tle wyróżniał się i to bardzo. Nad nim ogromne, perłowo-granatowe chmury zwiastowały rychłą zmianę pogody. Pomimo to urzekły one swoją majestatycznością i bogactwem barw oraz odcieni. Z drugiej zaś, leniwie przetaczało się po styczniowym niebie jasnożółte słońce, które powolutku chyliło się ku zachodowi. Śnieg, który ulegał blaskowi jego promieni, wyglądał niczym piasek z kreteńskiej plaży.
Było magicznie i pięknie. 😍😍
Dróżka, która była pod naszymi nogami i łapkami, została kompletnie przysypana świeżą warstwą puchu i niestety nie ukazała nam swojej krasy, ale wynagrodzone nam zostało tymi jakże pięknymi widokami jednosiwego krajobrazu.
Czemu jednosiwemu? To archaizm, używany m.in. przez naszego wieszcza - Adama Mickiewicza, oznaczający po prostu śnieg. Tego jakże staropolskiego i pięknego przymiotnika użyłem w dwóch celach: po pierwsze, to dlatego, że idealnie on odzwierciedla tenże widok - szerokie połacie wiejskich pól pokryte siwym, lecz perłowym puchem. To robi naprawdę wielkie wrażenie. Zaś drugi powód jest jeszcze banalniejszy: czyż wielkie, mroźne i obfite w metry śniegu zimy nie są już niejako archaizmem? Jak wspominałem na początku, dawno nie widziałem czegoś takiego - aby ten mroźny puszek zakrył tak solidnie i grubo pobliskie tereny. Kiedyś, jeszcze 7-8 lat temu, taki widok nikogo nie dziwił, teraz zaś, niepostrzeganie odchodzi w zapomnienie.
I jak zima nie jest moją ulubioną porą roku z wiadomych względów, tak przez takie przygody, zyskuje w moich oczach - wiele.
Tu jeszcze wysyłam zdjęcia z jeszcze jednego spacerku po mojej wiosce.
A u Was? Czy taka mroźna zima Wam przeszkadza, czy wręcz przeciwnie? Najbliższe dni mają być bardzo zimne i oby nikomu z Was nic się nie stało z tego powodu. Uważajcie na siebie! ❄❄
P.S. Przypominam, do 14 stycznia trwa głosowanie na Podróż Roku 2016. Zachęcam do głosowania, liczę, że razem wybierzemy tą najciekawszą i najbardziej interesującą. 😜😜
Tu linki do wszystkich podróży, a sonda znajduje się na prawym pasku bocznym bloga - zaraz pod blogową nazwą. ;)
- Podróże #22: Świąteczny rynek krakowski
- Podróże #23: Spacer po centrum Bochni
- Podróże #24: Góra Skrzynecka w Dobczycach
- Podróże #25: Wał Ruda i Zalipie - piękno Ziemi Dąbrowskiej
- Podróże #26: Puszcza Niepołomicka
- Podróże #27: Zamek w Nowym Wiśniczu
- Podróże #28: Gondolą po krakowskiej Wiśle
- Podróże #29: Polskie Lourdes
Boże jak pięknie !! Jak ja Wam zazdroszczę takiej białej zimy. Strasznie marzy mi się śnieg i ten przytulny mrozik i ta taka cisza zimowa.... och jejciu :( Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWspaniały spacer. Tegoroczna zima ma naprawdę niezwykły klimat. I oby następne też takie były...
OdpowiedzUsuńCudne widoki, u nas śniegu niewiele...
OdpowiedzUsuńSerdeczności: )
Piękne zdjęcia i piękny opis nieba i krajobrazu, prawdziwie Mickiewiczowski!
OdpowiedzUsuńW tym roku rzeczywiście zima powróciła :) Piękne zdjecia i śliczny psiak :D Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńW Zaścianku -20, to ja sobie spacerek odpuszczę...;o)
OdpowiedzUsuńPrzepiękne widoki, wspaniałe zdjęcia i ciekawy post. Właśnie zagłosowałam na podróż.
OdpowiedzUsuńFantastyczne zdjęcia i wspaniałe krajobrazy. Ale biało! Mieszkasz w pięknej okolicy!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Pięknie śnieżnie-u mnie mało sniegu a mrozy spore co i tak zachęcało do spacerów kilkugodzinnych,nie licząc ostatnich 2 dni kiedy to smog spowił miasto:(pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTo prawda, że dawno takiej pięknej śnieżnej zimy nie było. Spacer z Rudim był cudowny, było sporo śniegu i niebieskie niebo. ŻyczĘ wspaniałego 2017 roku !
OdpowiedzUsuńSpokojnie i cicho...Sliczne zdjecia, piekny spacer i wspomnienia z dzieciństwa:) Rudi musiał sie zmęczyc drobiąc małymi nóżkami.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
PIĘKNĄ ZIMĘ MAMY! <3
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie: http://roxyolsen.blogspot.com/
Piękna zima i piękne widoki. U mnie mrozy odpuściły ale nadal na minusie.
OdpowiedzUsuńPowrotu do zdrowia. Serdecznie pozdrawiam...
Ja dopiero wracam do zdrowia i zaczynam odwiedzać zaprzyjaźnione blogi. Kolejny raz zachwycasz pięknym opowiadaniem i równie cudownymi widokami Twojej miejscowości i okolic. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńWitaj! Wszystkiego dobrego w Nowym Roku!
OdpowiedzUsuńPiękna zimowa sceneria.
Moc pozdrowień!