Chyba nie muszę nikogo przekonywać do stwierdzenia, że wiosenne, coraz dłuższe dni, a zwłaszcza te pełne słońca i kolorów, są idealnym momentem na wszelakie beskidzkie wędrówki. W takich właśnie okolicznościach udało mi się domknąć trzecią dziesiątkę Korony Beskidu Wyspowego, a tym samym wypełnić 75% całego wyzwania. Odznaka beskidzkiego rysia coraz śmielej fruwa nad oczyma mojej wyobraźni, więc kusi aby w każdej możliwej chwili ruszać w tamte strony.
Z trzydziestą bohaterką wyspowej serii kojarzy mi się głównie jedno słowo: tajemnica. Tajemnicza nazwa góry i legenda z nią związana, tajemnicze zamczysko, tajemnicze powiązania z inną beskidzką wyspą... to cała Łyżka.
Łyżka jest najwyższą z gór okalających południowo-wschodnie rubieże Beskidu Wyspowego i jedyną przekraczającą 800. metr nad poziomem morza. Na jej wierzchołek prowadzą dwa szlaki: zielony na odcinku Limanowa - Łukowica oraz czarny, biegnący z Przyszowej. Kopuła Łyżki jest niemal całkowicie zalesiona, więc widoków ze szczytu nie doświadczymy, ale płytkie przełęcze przy zielonym szlaku, zarówno od strony północnej, jak i południowej, w pełni to rekompensują.
Jak już wspominałem, z tą beskidzką wyspą wiąże się kilka tajemnic, które postaram się przybliżyć przy okazji kolejnej wirtualnej wędrówki...
O legendach i historii Łyżki najpełniej opowiada utwór Józefa Iwana z 1995 roku. Jego treść do dziś stanowi wyjątkowy element kapliczki z przełęczy pod Pępówką, którą pokazywałem na samym początku wirtualnej wędrówki. Kartka z tekstem wiersza jest obecnie w kiepskim stanie, ale udało mi się odnaleźć transkrypcję, którą teraz przytoczę...
Strzeżone skarby Łyżki
W trzynastym wieku żyła sobie w Starym Sączu,
Księżna Krakowsko-Sandomierska, tak prawie na złączu,
Węgier i Polski, Bolesławowi Wstydliwemu poślubiona,
Ziemię sądecką dostała, choć konsumpcja małżeństwa nie została dopełniona.
Po owdowieniu do zakonu Klarysek wstąpiła,
Który przecież sama dla innych dziewic założyła,
Będąc na Węgrzech, pierścień do studni wrzuciła,
A po przybyciu do Polski, w wielickiej bryle soli go odkryła.
W czasie swego panowania, przed Tatarami przyszło jej uciekać,
Wiozła na sześciu wozach skarby i nie mogła zwlekać.
Po cztery konie każdy pojazd z mozołem ciągnęły,
A pod ciężarem złota i srebra, aż wozy się gięły.
Tu w Łyżce te drogocenności do piwnic złożono,
Zamku i skarbów, setki lat strzeżono.
Nigdy one do Starego Sącza nie wróciły,
Gdyż najazdy Tatarów kilka razy się powtórzyły.
Został w zamczysku Łyżki, strzeżone przez duchy wojów.
Nie dotarły do nich obce armie, w czasie Polski podbojów.
Wiele procesji z obrazami świętymi tu w przeszłości było,
Z Sącza, Przyszowej, Łukowicy, Limanowej. Niczego to nie zmieniło.
Zamek zburzono, a w podziemiach pod nim zostały,
Skarby starosądeckie, które cudem ocalały.
Miejsce owo porosło lasem, trudno go odnaleźć,
Wszystkich jednak przyciąga i frapuje, ludowa o tym wieść.
Gdy z Szymkiem i Władziem paśliśmy kózki i barany,
Postanowiliśmy wejść do piwnic zamczyska. O rany!
Najpierw rzucaliśmy kamienie, które długo po schodach stukały,
W tym właśnie miejscu, łopaty i kilofy, otwór kopały.
Po schodach weszliśmy na głębokość dwudziestu metrów,
Znaleźliśmy się w dwóch korytarzach, zmarznięci- bez swetrów.
Pochodnie z łuczywa zaczęły szybko przygasać,
A nam ogromne węże i żmije po plecach zaczęły hasać.
Włosy nam stawały na głowach z przerażenia,
Mnie, Władziowi i Szymkowi, zamarły sumienia,
Gdy śliskie jaszczury po gołych stopach nam łaziły,
A ze szczelin kamiennych, szare ropuchy wyłaziły.
Wtem małe światełko w oddali zamigotało,
To nam wielką nadzieję i radość dawało.
Poszliśmy do niego, błyskawicznie prawie.
Patrzymy! Są drzwi. Wszystko jak na jawie.
Nacisnęliśmy klamkę i drzwi otwarły się na całą szerokość,
Oto sztaby złota, wyroby ze srebra, aż budzi się zazdrość.
Wtem podchodzi do nas pani na biało ubrana
I rzecze, że była w jednym z wojów zakochana.
Razem zgrzeszyli, on jest jaszczurem i wspólnie pokutują,
Tak długo, aż ich jacyś bardzo zakochani odczarują.
Muszą jednak w czasie pocałunku o nich wspomnieć.
Pomodlić się za ich dusze i gromnicy nie zapomnieć.
Weszliśmy do środka, a tam Kinga z całą świtą urzęduje..
Powiedziała, iż bardzo się naszą wizytą raduje,
Gdyż blisko siedemset lat, tak dzielnych chłopców nie widziała,
No i wszystkie skarby strzeżone w Łyżce nam pokazała.
Oczy wychodził nam z orbit, bo było tego tak wiele,
Wszystko ułożone, zabezpieczone, jak dusza w ludzkim ciele,
Później Bolesław Wstydliwy się ukazał, co pół wieku rządził,
Miał wiele kłopotów, kilka razy zbłądził.
W dwudziestej komnacie ustawione były stoły,
Byli ówcześni władcy i służby ludek wesoły.
Jedzenie nam smakowało, gdyż było południe,
Melodie z owego okresu nastrajały cudnie.
Wyjaśniono nam, że żmije, węże i jaszczury,
To duchy wojów czekające, aż przyjdzie wojna z góry.
Wówczas wraz ze śpiącymi rycerzami, zjawią się na walkę sprawiedliwą,
Bogactwa rozda się biednym. Polska będzie szczęśliwą.
Jaszczury, węże i żmije, które nas tak przestraszyły,
Teraz do innych wyjść nas poprowadziły.
Kinga dała nam pełno złota do kieszeni,
Jeszcze dziś od jego blasku w oczach mi się mieni.
Wyszliśmy z lochów w gąszczu jodeł i modrzewi,
Nie mogliśmy się widzianym bogactwom nadziwić.
Zaczęliśmy szukać naszego dobytku, w lesie pasionego,
A z powodu zwiedzania piwnic zamczyska- zagubionego.
W czasie szukania zaginionego stada,
Wypadło nam złoto z kieszeni, mówić nie wypada.
Lecz odnaleźliśmy owieczki, kózki, no i słońce jasne,
Choć nadal nas frapowały komnaty piwniczne, korytarze ciasne.
Nie chcemy wojny sprawiedliwej, niech wszyscy długo żyją,
Skarby Łyżki niech nadal piwnice zamczyska kryją.
Niech tacy śmiałkowie jak my, czasem do nich zaglądają,
Bogactwa błogosławionej Kingi i Bolesława Wstydliwego oglądają.
Kiedy kolejne wędrowanie po Beskidzie Wyspowym? Najpewniej gdzieś latem, gdy na dobre zamknę rozdział pod tytułem "studia". Chociaż oczywiście nie wykluczam jakiejś małej wędrówki w przerwie od nauki na egzaminy z interny i pediatrii. W końcu odpoczynek i regeneracja sił też są bardzo ważne!
Uwielbiam to Twoje wędrowanie po Beskidzie Wyspowym, bo niezmiennie mam wrażenie, jakbym szła gdzieś obok i słuchała Twojej opowieści. Tym razem widoków było zdecydowanie mniej, niż poprzednio, ale za to bardzo podobała mi się droga... łagodna, przyjazna i przez las :)
OdpowiedzUsuńLegenda ciekawa, świetnie się ją czyta i trzyma w napięciu, może nie jakimś wielkim, ale historia jest interesująca i fajnym językiem napisana. Akurat coś dla takich śmiałków, jak Ty i Twój brat :)
Powodzenia Maks i pozdrowienia... ja też ogromnie się cieszę tą piękną wiosną i Matką Naturą!
Zdumiewające nazwy gór i miejsc! A Twoje relacje i legendy ubarwiają wspólną wędrówkę. Dziękuję, że oprowadziłeś mnie po tej pięknej krainie. Życzę przyjaznej aury, wielu przygód i inspiracji podczas kolejnych wędrówek.🤗
OdpowiedzUsuńKolejna piękna wędrówka Maksiu. Cieszę się z Tobą gdy czytam Twoje ciekawe relacje i chłonę te piękne krajobrazy, BasiaW
OdpowiedzUsuńAleż spacer nam zafundowałeś i to z opowieścią ! Nie znam tych okolic i ogromną ochotą przespacerowałam sie razem z Tobą:) Dziekuję i pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWspaniała legenda, widoki miałeś przecudne, aż miło się odpoczywało czytając Twój post. Powodzenia na egzaminach Maks. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńWitaj majem Beskidziaku
OdpowiedzUsuńGratuluję trzydziestki!
Z przyjemnością powędrowałam z Tobą z tymi polnymi, górskimi grogami, ścieżkami. Do tego wysłuchałam ciekawej historii.
Dobrze, że miałeś miłe towarzystwo w tej wędrówce.
Trzymam kciuki za kolejne egzaminy.
Dobrego dnia życzę i przesyłam obłędny zapach laurowiśni. Może wpłynie na Ciebie kojąco...
Jak zwykle cudowne widoki i opowieści, legenda ciekawa, jeszcze tylko 10 a może mniej? Powodzenia w egzaminach ,pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńPiękną pogodę miałeś podczas wędrówki, super zdjęcia. Wiosenne i słoneczne oraz coraz dłuższe dni sprzyjają do wszelkich spacerów i wędrówek - nie tylko po beskidzkie. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńJak zawsze śliczne zdjęcia!! Wspaniała wyprawa!
OdpowiedzUsuńNigdy nie byłam w górach wiosną. Wspaniałe widoki podziwiałeś. Sama przyjemność. Pozdrawiam :-).
OdpowiedzUsuńGratuluję zdobycia kolejnego szczytu, widoki jak zawsze urzekające a zdjęcia wspaniałe, pozdrawiam Ania
OdpowiedzUsuńJak wspaniale się z Tobą wędruje Maksiu naprawdę. Przykładasz się do każdego wpisu. Opowiadasz jak rodowy gawędziarz. Szacunek. Ten zielony szlak jest po prostu cudowny. Tyle rozkosznej zieleni. Też mi tego brakowało. Mam nadzieję że i ja w maju się wybiorę na jakiś szlak, a przynajmniej planuje.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Maksiu, gratuluję! Jak to pięknie brzmi: trzydziestka zdobytych szczytów. Przecudnie prezentuje się wiosna na Twoich zdjęciach. Przyznaję, że z wielką przyjemnością wędrowałam szlakami beskidzkimi.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam:)
Gratuluję Maks zdobycia kolejnego szczytu. Dobrze się słyszy "trzydziestka", bo już coraz szybciej z górki. Cudownie wyglądają góry wiosną, a Twoje piękne zdjęcia pięknie je ukazują. Nigdy nie byłam w górach wiosną. Ta soczysta zieleń jest przepiękna. Z ogromną przyjemnością wędruję razem z Tobą, bo czuję się tak, jakbym spacerowała obok, słuchając Twoich opowieści. Jak pięknie byłoby tak powędrować w realu, ale dla mnie to już zamknięty rozdział tym bardziej Twoje wędrówki są dla mnie tak ważne. Pozdrawiam serdecznie:):):)
OdpowiedzUsuńWow. Widoki cudowne i droga przez las. Piknik, wprost wymarzoną wycieczka dla mojej familiji. Pięknie. Dziękuję za fotorelację. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńObecna...;o)
OdpowiedzUsuń