Witam!
Z uśmiechem na ustach wspominam pierwsze tegoroczne ciepła, zwłaszcza teraz, gdy za oknem kwietniowa aura postanowiła spłatać zimniejszego figla. Wielkosobotnie wędrowanie niebieskim i czarnym szlakiem objęło koniec końców trzy wyspy zaliczane do Korony Beskidu Wyspowego: Jaworz, Sałasz i Korab. Trasę na dwa pierwsze wierzchołki opisywałem już w poprzednich wpisach, dzisiaj zaś czas by wspomnieniami powrócić na trzecią z gór...
Po osiągnięciu wysokości ponad 900 m n.p.m. na Jaworzu i Sałaszu nadeszła pora na schodzenie w dół. Podobnie, jak w przypadku Patryji z pasma Lubomira i Łysiny, różnica wysokości między Sałaszem a Korabem wynosi około 200 metrów na minusie. Trochę się tego obawiałem, bo utkwił mi w pamięci męczący powrót z Patryji opornie wlekący się ku górze, ale czego nie robi się dla własnej satysfakcji i odznaki beskidzkiego rysia. ;)
|
Po zdobyciu Sałasza niebieski i czarny szlak na niewielkim dystansie biegną tym samym torem. |
|
I ten fragment jest niejako kontynuacją trasy z Jaworza na Sałasz, czyli trochę płasko, trochę do góry, trochę w dół... taka beskidzka sinusoida. |
|
Po około 10-15 minutach szlak czarny zakręca w prawo, a niebieski biegnie dalej prosto ku Sałaszowi Zachodniemu i Miejskiej Górze. Na Korab prowadzi kolor czarny. |
|
Co ciekawe, tym szlakiem biegnie również droga św. Jakuba wiodąca ku Santiago de Compostela. Co jakiś czas na drzewach można spostrzec białą muszlę z czerwonym krzyżem, która ów drogę symbolizuje. |
|
Nietrudno się domyślić, że trakt na Korab wiedzie głównie w dół, w końcu trzeba zejść jakieś 200 m n.p.m. Momentami te zejścia były łagodniejsze, momentami bardziej strome i błotniste. Porównując jednak to schodzenie do zdobywania Patryji, szlak czarny na Korab ma też sporo fragmentów na płaskim terenie, dzięki czemu łatwiej na bieżąco regenerować swoje siły. |
|
Pierwsza połowa szlaku prowadziła lasem porastającym stoki Jaworza i Sałasza. Delikatne słońce, przyjemna temperatura i cień rzucany przez beskidzkie iglaki czyniły warunki wręcz idealnymi. |
|
Ale tak jak mówię... Beskid Wyspowy też potrafi zaskoczyć i rzucić jakimś konkretniejszym wyzwaniem. Na zdjęciu tego aż tak nie widać, ale to strome zejście pokryte błotem i luźno wystającymi kamieniami było paskudne. Tutaj przydała się koncentracja poziom milion. |
|
Po wyjściu z lasu zaczynają się ukazywać takie piękne panoramy... |
|
...a oczy swymi kolorami cieszą kępy podbiałów... |
|
...pierwiosnków... |
|
...i wielkie dywany karpackich endemitów, czyli żywców gruczołowatych. |
|
Końcowy fragment szlaku na Korab wiedzie bardzo dobrze ubitą leśną drogą... |
|
...która po jakichś 500 metrach przemienia się w drogę asfaltową. Na Korab można podjechać od drugiej strony jadąc właśnie tą asfaltówką, ale co to wtedy za wyzwanie... Dotychczasowe szlaki może i najtrudniejszymi nie były, ale jakąś dawkę kilometrów i adrenaliny trzeba sobie zapewnić. Wtedy satysfakcja i taka wewnętrzna duma utrzymują się na zadowalającym poziomie. |
|
Po kilkudziesięciu metrach spaceru drogą asfaltową na rozwidleniu trzeba skręcić w prawo, w tę polną ścieżynkę. |
|
Ostatnie 5 minut... |
|
...ostatni skręt w lewo... |
|
...i widać już charakterystycznie zabudowany wierzchołek kolejnej z beskidzkich wysp. Przejście z Sałasza na Korab zajęło około godzinę, przebyty dystans wynosi zaś mniej więcej 3 kilometry. |
|
Zapytacie, czemu charakterystycznie zabudowany? Odpowiedź na to będzie prosta, a mianowicie na szczycie umiejscowiono cmentarz wojenny nr 359. Pochowano tam 33 austriackich żołnierzy, którzy zginęli w walkach w trakcie I wojny światowej. Okolice Limanowej i tym samym zbocza gór Beskidu Wyspowego stanowiły miejsce licznych walk pomiędzy wojskami austrowęgierskimi a rosyjskimi. Ilość cmentarzy wojennych na tamtym obszarze jest naprawdę spora. |
|
Po krótkiej modlitwie przy cmentarzu i odpoczynku z butelką wody w ręce warto było zachwycić się lekko zamglonymi od saharyjskiego pyłu krajobrazami. Dla takich właśnie chwil Koronę Beskidu Wyspowego zdobywam z ogromną przyjemnością. |
|
No i na sam koniec obowiązkowo zdjęcie przy tabliczce. 6 gór zdobytych, jeszcze tylko 34! |
Powrót do samochodu stojącego pod wieżą widokową pod Jaworzem minął wyjątkowo przyjemnie i bezproblemowo. Nawet wyjście na Sałasz nie było aż tak męczące jak to po zdobyciu Patryji. Trzy szczyty, niemal 13 kilometrów w nogach... tę wielkosobotnią wyprawę mogę zaliczyć do jak najbardziej udanych. Może brakowało jakichś spektakularnych widoków i miejsc na zachwycające ujęcia, ale samo wędrowanie i zdobywanie kolejnych beskidzkich wysp sprawiło na tyle frajdy, że w pełni zrekompensowało ewentualne widokowe faux pas.
Nie mogę się doczekać powrotu prawdziwej, ciepłej wiosny i kolejnych wypraw w Beskid Wyspowy!
Podsumowanie trasy z Sałasza na Korab i z powrotem pod Jaworz:
Pozdrawiam serdecznie i do napisania!
Piękna trasa, piękne wyzwanie, piękne przeżycia ❤️pozdrawiam Maks, BasiaW
OdpowiedzUsuńGratuluję Max i chylę czoła, bo trasa była trudna, choć widoki wynagradzają trudy. Pozdrawiam serdecznie i życzę udanego weekendu.
OdpowiedzUsuńgratuluję Max , fajne wędrówki sobie zaliczyłeś w ta sobotę - Wielką Sobotę. Dziwi mnie że tak tam pusto, żywej duszy nie ma. Te szczyty nie były jakieś wysokie, zdjęcia jak zwykle super, dla takich widoków warto się czasem pomęczyć, Z tego co wiem to schodzenie do łatwych nie należy ale takim szerokim traktem to jak najbardziej i ja bym dała radę. Trzymam kciuki za resztę górek należących do Beskidu Wyspowego
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Trochę kilometrów już zrobiłeś, trzymam kciuki za całą koronę
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko.
Ledwo przeczytałam poprzedni opis górskiej wędrówki, a tu już kolejny.
OdpowiedzUsuńPiękny szlak, ścieżki którymi również lubię wędrować. Nie omijam też cmentarzy, zwłaszcza tych starych .Ale najbardziej zachwyca mnie ta przestrzeń na przedostatnim zdjęciu.
Pozdrawiam ponownie dzisiaj serdecznie.
Ale fajnie się z Tobą zdobywa te szczyty...Już szykuję fryzurę "pod koronę"...;o)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że udaje Ci się konsekwentnie realizować plan zdobywania kolejnych szczytów Beskidu Wyspowego. Wiosenne wyjścia w góry potrafią zaskoczyć czasem dość trudnymi warunkami, ale potem podziwianie widoków i radość z pokonania trudności daję dużo satysfakcji. Życzę dalszych udanych wypraw :)))
OdpowiedzUsuńGratuluję zdobycia kolejnego szczytu, okolica zachwycająca, zdjecia jak zawsze wspaniałe, pozdrawiam Ania
OdpowiedzUsuńJak zwykle śliczne zdjęcia! Wspaniała wycieczka!
OdpowiedzUsuńGratuluję zdobycia kolejnego szczytu.
OdpowiedzUsuńWiosenne pozdrowienia - Małgosia X
Bardzo ciekawy wpis. Chyba jeszce w tym miesiącu wybiorę się w B W oraz Gorce. Na ogół są to pomijane pasma górskie, a również maja swoje piękno :) Pozdrawiam i życzę udanych wycieczek :)
OdpowiedzUsuń