Podróże #34: Gdańska Starówka i Westerplatte
Witam!
Tak jak niedawno mówiłem, w nadchodzących dniach, tygodniach będą kolejne części "Podróży". Dzisiaj zapraszam Was na różnorodny, kolorowy, ale też sentymentalny spacer po gdańskiej Starówce oraz na jeden z ważniejszych symboli niezłomności Polaków, czyli Westerplatte. Kilka dni temu, gdy będąc na wakacjach, razem ze starszym bratem, przeszedłem te wszystkie ścieżki i porobiłem te wszystkie zdjęcia, byłem pod ogromnym wrażeniem. Liczę więc, że Wam się również spodoba.
UWAGA: przez cały pobyt w Gdańsku chodziliśmy tymi ścieżkami dziesiątki razy, a na bloga wybrałem moje ulubione, więc proszę, nie zdziwcie się jak na jednym zdjęciu będzie wstawać dzień, a na drugim już się kończył 😄
Wycieczkę po starówce rozpoczęliśmy przejściem przez najbardziej reprezentacyjne ulice Gdańska: ulicę Długą i ulicę Długi Targ, które razem tworzą Drogę Królewską. Z jednej strony wieńczy ją Brama Złota, z drugiej zaś Brama Zielona. Cały trakt zachwyca licznymi kolorowymi kamieniczkami, przyjazną i miłą atmosferą, a także niewielkim, lecz przytulnym ryneczkiem, na którym górują XV-wieczny gotycko-renesansowy ratusz, XVII-wieczna fontanna Neptuna oraz wznoszący się za nim Dwór Artusa, który niegdyś stanowił ośrodek życia towarzyskiego, a obecnie mieści się tam siedziba Muzeum Historycznego Miasta Gdańska.
Za Bramą Zieloną drogę przecina szeroka wstęga Motławy, nad którą wznosi się Zielony Most. Po jego przejściu wchodzimy na Wyspę Spichrzów, na której niegdyś (jak sama nazwa mówi) stały ogromne spichlerze, których w najświetniejszych latach było ponad 340! Ciekawą rzeczą są również nazwy ulic nawiązujące do wcześniejszego przeznaczenia gdańskiej wysepki, m.in. ulica Pszenna, Żytnia, czy Chmielna.
Główną ulicą na wyspie jest Stągiewna, która dzisiaj biegnie pomiędzy młodymi, ale urokliwymi kamienicami. Na samym jej początku z lewej strony wznosi się duży diabelski młyn, stanowiący dużą atrakcję, a zwłaszcza nocą, gdy cały jarzy się jasnym, bladym światłem.
Po przejściu ulicą Stągiewną, wróciliśmy pod Bramę Zieloną i skręciliśmy w prawo na Długie Pobrzeże, nad którą wznosi się słynny Żuraw Gdański z 1444 roku, czy gotycka Brama Mariacka, przyozdobiona gdańskimi herbami. Obok niej, na niewielkim trawiastym placyku, stoją cztery baby pruskie, pochodzące z terenów zamieszkiwanych w okresie wczesnośredniowiecznym przez ludność kultury staropruskiej. Mimo iż posągi na początku XV w. były wzmiankowane jako "heiligen Stein", czyli "święty kamień", to ich pochodzenie oraz funkcja dalej są owiane tajemnicą.
Z drugiej strony ulicy, na tafli Motławy cumowały statki turystyczne, kursujące na Westerplatte, a także na Hel, ale o tym w następnych postach.
Po drugiej stronie Motławy, równolegle do Długiego Pobrzeża biegła niewielka ścieżka, z której można było podziwiać w oddali Żuraw i wodne bramy nad rzeką. Gdzieniegdzie przy brzegu wędkarze łowili ryby. Jednego z nich podpytałem jakie ryby najchętniej biorą na Motławie. Starszy mężczyzna, słabym i niskim głosem odpowiedział mi, że przeważnie leszcze, płotki i ukleje.
Po pokonaniu Długiego Pobrzeża, Rybackiego Pobrzeża i ulicy Wartkiej dotarliśmy na malowniczą kładkę nad Motławą, z której podziwialiśmy całe pobrzeże, Targ Rybny, gotycką basztę Łabędź, a także ogromny gmach Polskiej Filharmonii Bałtyckiej im. Fryderyka Chopina.
Wracając do Bramy Złotej, wędrowaliśmy ulicami Tokarską, Szeroką, Bosmańską, Mydlarską, ozdobionymi straganami Jarmarku św. Dominika. Tradycja "jarmarkowania" w sierpniowe dni liczy sobie ponad 750 lat i do dziś pozostaje jedną z największych imprez tego typu w Europie.
Stragany rozłożone były niemal w każdym zaułku gdańskiej starówki - zachwycały one różnorodnością produktów i przedmiotów do kupienia, ale także tym ogromnym kawałem czasu jakie sobie liczą.
Jarmarkowi towarzyszyły liczne koncerty, np. na placu przed Wieżą Więzienną, o której już za moment.
Dotarliśmy na ulicę Mariacką, przy której mieści się ogromna Bazylika Mariacka Wniebowzięcia NMP. Zarówno w środku, jak i na zewnątrz robi ogromne wrażenie - monumentalny budynek z wysoką wieżą: prostą w swym kształcie oraz ozdobie, ale jak imponującą. Wewnątrz dookoła biła anielska biel ścian oraz dość skromny wystrój, jak na tak ważną świątynię. Wydaje mi się, że właśnie ta wszechobecna surowość powodowała, iż to miejsce ma w sobie czar i bliżej niż gdzie indziej czuć Opatrzność Boską.
Nasze okrążenie kończyliśmy przejściem ulicą Piwną i Tkacką skąd dotarliśmy pod Bramę Złotą. Przy zbiegu tych dwóch ulic wznosi się majestatyczny gmach Wielkiej Zbrojowni. Jego budowa była wynikiem przygotowań gdańszczan z początku XVII w. przed najazdem Szwedów i pełniła funkcję dużego arsenału. Dzisiaj ma tam swoją siedzibę chociażby Akademia Sztuk Pięknych.
Zaraz za Bramą Złotą stoi XIV-wieczna Wieża Więzienna. Powstała ona jako element średniowiecznego obwarowania Starego Miasta w Gdańsku. Dzisiaj działa tam bardzo ciekawe Muzeum Bursztynu.
Ostatnim miejscem godnym uwagi na gdańskiej starówce jest Dworzec Główny, który oprócz funkcji jaką pełnią miejskie dworce, stanowi również ciekawy element centrum Gdańska ze względu na swoją interesującą i pięknie wyglądającą architekturę.
Dworzec dzieli się na autobusowy i kolejowy. Autobusami można stamtąd dostać się do m.in. Łodzi, Krakowa, czy na Ukrainę, zaś koleją można udać się do Gdyni, Sopotu, Redy, Jastarni, Helu, Malborka i wielu innych polskich miast.
Po spacerze gdańskim Starym Miastem, ruszyliśmy na Westerplatte. Droga prowadziła nas tam bardzo ciekawa: przez stare torowiska, dzikie i zielone tereny nieopodal zakładów chemicznych oraz rondo na autostradzie. Mimo iż trasą nie jechał ani jeden pojazd (2 km od centrum, idąc około pół godziny), ciągle nas atakowały bąki i inne owady, to mieliśmy okazję poznać to drugie oblicze stolicy Pomorza - ciche i spokojne.
Po dwóch godzinach maszerowania dotarliśmy pod Westerplatte. Pod sam pomnik mieliśmy jeszcze kawałek, a do wyboru dwie drogi - asfaltowa przez las albo dróżka biegnąca wzdłuż morza. Bez chwili namysłu ruszyliśmy w tą drugą. Po chwili naszym oczom ukazała się potęga - wody Morza Bałtyckiego. Po raz drugi w swoim życiu miałem przyjemność zobaczyć nasze wspaniałe morze - jeden jedyny raz wcześniej widziałem je siedem lat temu, gdy byłem na zielonej szkole w Kołobrzegu.
Chwila ta na długo zostanie w mojej pamięci: dróżka wiodła wzdłuż kamiennego falochronu, o który bez chwili wytchnienia Bałtyk rozbijał swe niewielkie, błękitne fale. Z prawej strony, nieco w oddali skromnie prezentował się nieduży skrawek bałtyckiej plaży, dający miejsce wypoczynku kilkunastu osobom. Z lewej zaś, w kierunku pomnika na Westerplatte, trawa z piaskiem walczyła o przewodzenie na dużej polanie, zaś za nią, niczym granica, las liściasty z krzewami rokitnika oddzielał morze od kończącej swój bieg Martwej Wisły.
Idąc do celu minęliśmy wiele budowli przypominających o obronie Westerplatte w 1939 r.: Wieżę 25. Baterii Artylerii Stałej na którą udało nam się wejść, placówkę "Fort", kilka magazynów amunicyjnych, Cmentarzyk Obrońców Westerplatte oraz robiące piorunujące wrażenie koszary.
W końcu naszym oczom ukazał się dwudziestopięciometrowy Pomnik Obrońców Wybrzeża, czyli główny punkt Westerplatte. Odsłonięto go w 1966 roku na cześć Polaków, którzy zaciekle i wielce bronili Gdańska przed niemiecką napaścią we wrześniu 1939 r. Jak wyczytałem, jego kształt przypomina wyszczerbiony bagnet wbity w ziemię.
Pomnik stoi na podwyższeniu przypominającym kopiec. Na szczyt można dojść schodkami biegnącymi dookoła górki lub ziemną, stromą ścieżką obok wejścia na przedzie.
Będąc u góry warto przypatrzyć się olbrzymiemu napisowi stojącemu na placu obok monumentu - "Nigdy więcej wojny". Widząc go, przez moje ciało przeszły ciarki, ale też głęboka myśl, czy kiedykolwiek te trzy, jak banalne i trudne do spełnienia zarazem słowa miały swoje dobre dni? Dlaczego od początku istnienia ludzkości bezustannie jakiś rejon świata jest dotknięty wojną i bratobójstwem?
Dodatkowo, tknięty tablicą z wyrytym cytatem słów papieża Jana Pawła II z wizyty w czerwcu 1987 roku, pomyślałem o innej stronie Westerplatte. "Każdy z Was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu, jakieś swoje Westerplatte..." - to wskazanie i prośba o walkę o siebie, o swoje marzenia, plany, cele oraz ich obrona przed przeciwnościami losu. Jak to jest dzisiaj ważne!
Niezwykle wielkie miejsce, dla oczu, ale też dla myśli.
Wracając z pomnika na przystanek autobusowy, zatrzymaliśmy się przy starym, blaszanym wozie, gdzie niezwykle wesoły pan sprzedawał grochówkę oraz kiełbasę. Reklamował się bez żadnych zastrzeżeń, śmiałem się z bratem, że jakby trafił do telewizji, to na pewno zrobiłby wielką karierę. Potrafił przekonać każdego do dodatkowej miski grochówki, czy kolejnej kiełbaski. Obok wozu stało kilka drewnianych stołów z ławkami i gdy tylko widział, że ktoś kończy jeść swoją porcję, zaczął zagadywać, czy smakowało, a później w niezwykle autentyczny sposób namawiał na dalszą ucztę tekstami typu "po grochóweczce najlepsza kiełbasa w okolicy, no musicie po prostu spróbować i bez żadnego ale!". 😅😅😅
I tak o to pierwsza część moich wakacji trafia na Wasze pulpity, przed Wasze oczy. Niebawem kolejne wyprawy i piękne miejsca, które nad Bałtykiem trzeba koniecznie zobaczyć!
Na sam koniec chciałbym bardzo Was zaprosić do obserwowania bloga i mnie na social media, gdzie jestem dostępny częściej:
Tak jak niedawno mówiłem, w nadchodzących dniach, tygodniach będą kolejne części "Podróży". Dzisiaj zapraszam Was na różnorodny, kolorowy, ale też sentymentalny spacer po gdańskiej Starówce oraz na jeden z ważniejszych symboli niezłomności Polaków, czyli Westerplatte. Kilka dni temu, gdy będąc na wakacjach, razem ze starszym bratem, przeszedłem te wszystkie ścieżki i porobiłem te wszystkie zdjęcia, byłem pod ogromnym wrażeniem. Liczę więc, że Wam się również spodoba.
UWAGA: przez cały pobyt w Gdańsku chodziliśmy tymi ścieżkami dziesiątki razy, a na bloga wybrałem moje ulubione, więc proszę, nie zdziwcie się jak na jednym zdjęciu będzie wstawać dzień, a na drugim już się kończył 😄
Wycieczkę po starówce rozpoczęliśmy przejściem przez najbardziej reprezentacyjne ulice Gdańska: ulicę Długą i ulicę Długi Targ, które razem tworzą Drogę Królewską. Z jednej strony wieńczy ją Brama Złota, z drugiej zaś Brama Zielona. Cały trakt zachwyca licznymi kolorowymi kamieniczkami, przyjazną i miłą atmosferą, a także niewielkim, lecz przytulnym ryneczkiem, na którym górują XV-wieczny gotycko-renesansowy ratusz, XVII-wieczna fontanna Neptuna oraz wznoszący się za nim Dwór Artusa, który niegdyś stanowił ośrodek życia towarzyskiego, a obecnie mieści się tam siedziba Muzeum Historycznego Miasta Gdańska.
Brama Złota |
Gdański ratusz z widoczną fontanną Neptuna nocą |
Fontanna Neptuna z widocznym w tyle dworem Artusa |
Malownicze kamieniczki gdańskiej starówki |
Za Bramą Zieloną drogę przecina szeroka wstęga Motławy, nad którą wznosi się Zielony Most. Po jego przejściu wchodzimy na Wyspę Spichrzów, na której niegdyś (jak sama nazwa mówi) stały ogromne spichlerze, których w najświetniejszych latach było ponad 340! Ciekawą rzeczą są również nazwy ulic nawiązujące do wcześniejszego przeznaczenia gdańskiej wysepki, m.in. ulica Pszenna, Żytnia, czy Chmielna.
Główną ulicą na wyspie jest Stągiewna, która dzisiaj biegnie pomiędzy młodymi, ale urokliwymi kamienicami. Na samym jej początku z lewej strony wznosi się duży diabelski młyn, stanowiący dużą atrakcję, a zwłaszcza nocą, gdy cały jarzy się jasnym, bladym światłem.
Brama Zielona |
Widoki z Zielonego Mostu |
ulica Stągiewna |
Widok na diabelski młyn |
Po przejściu ulicą Stągiewną, wróciliśmy pod Bramę Zieloną i skręciliśmy w prawo na Długie Pobrzeże, nad którą wznosi się słynny Żuraw Gdański z 1444 roku, czy gotycka Brama Mariacka, przyozdobiona gdańskimi herbami. Obok niej, na niewielkim trawiastym placyku, stoją cztery baby pruskie, pochodzące z terenów zamieszkiwanych w okresie wczesnośredniowiecznym przez ludność kultury staropruskiej. Mimo iż posągi na początku XV w. były wzmiankowane jako "heiligen Stein", czyli "święty kamień", to ich pochodzenie oraz funkcja dalej są owiane tajemnicą.
Z drugiej strony ulicy, na tafli Motławy cumowały statki turystyczne, kursujące na Westerplatte, a także na Hel, ale o tym w następnych postach.
Brama Mariacka od strony Motławy |
Brama Mariacka od strony ulicy Mariackiej |
Baby pruskie |
Po drugiej stronie Motławy, równolegle do Długiego Pobrzeża biegła niewielka ścieżka, z której można było podziwiać w oddali Żuraw i wodne bramy nad rzeką. Gdzieniegdzie przy brzegu wędkarze łowili ryby. Jednego z nich podpytałem jakie ryby najchętniej biorą na Motławie. Starszy mężczyzna, słabym i niskim głosem odpowiedział mi, że przeważnie leszcze, płotki i ukleje.
Po pokonaniu Długiego Pobrzeża, Rybackiego Pobrzeża i ulicy Wartkiej dotarliśmy na malowniczą kładkę nad Motławą, z której podziwialiśmy całe pobrzeże, Targ Rybny, gotycką basztę Łabędź, a także ogromny gmach Polskiej Filharmonii Bałtyckiej im. Fryderyka Chopina.
Baszta Łabędź |
Filharmonia Bałtycka |
Wracając do Bramy Złotej, wędrowaliśmy ulicami Tokarską, Szeroką, Bosmańską, Mydlarską, ozdobionymi straganami Jarmarku św. Dominika. Tradycja "jarmarkowania" w sierpniowe dni liczy sobie ponad 750 lat i do dziś pozostaje jedną z największych imprez tego typu w Europie.
Stragany rozłożone były niemal w każdym zaułku gdańskiej starówki - zachwycały one różnorodnością produktów i przedmiotów do kupienia, ale także tym ogromnym kawałem czasu jakie sobie liczą.
Jarmarkowi towarzyszyły liczne koncerty, np. na placu przed Wieżą Więzienną, o której już za moment.
Jarmark na Zielonym Moście |
Stragany na Szerokiej |
Tylna część "Żurawia" od ulicy Bosmańskiej |
Dotarliśmy na ulicę Mariacką, przy której mieści się ogromna Bazylika Mariacka Wniebowzięcia NMP. Zarówno w środku, jak i na zewnątrz robi ogromne wrażenie - monumentalny budynek z wysoką wieżą: prostą w swym kształcie oraz ozdobie, ale jak imponującą. Wewnątrz dookoła biła anielska biel ścian oraz dość skromny wystrój, jak na tak ważną świątynię. Wydaje mi się, że właśnie ta wszechobecna surowość powodowała, iż to miejsce ma w sobie czar i bliżej niż gdzie indziej czuć Opatrzność Boską.
Nasze okrążenie kończyliśmy przejściem ulicą Piwną i Tkacką skąd dotarliśmy pod Bramę Złotą. Przy zbiegu tych dwóch ulic wznosi się majestatyczny gmach Wielkiej Zbrojowni. Jego budowa była wynikiem przygotowań gdańszczan z początku XVII w. przed najazdem Szwedów i pełniła funkcję dużego arsenału. Dzisiaj ma tam swoją siedzibę chociażby Akademia Sztuk Pięknych.
Zaraz za Bramą Złotą stoi XIV-wieczna Wieża Więzienna. Powstała ona jako element średniowiecznego obwarowania Starego Miasta w Gdańsku. Dzisiaj działa tam bardzo ciekawe Muzeum Bursztynu.
Ostatnim miejscem godnym uwagi na gdańskiej starówce jest Dworzec Główny, który oprócz funkcji jaką pełnią miejskie dworce, stanowi również ciekawy element centrum Gdańska ze względu na swoją interesującą i pięknie wyglądającą architekturę.
Dworzec dzieli się na autobusowy i kolejowy. Autobusami można stamtąd dostać się do m.in. Łodzi, Krakowa, czy na Ukrainę, zaś koleją można udać się do Gdyni, Sopotu, Redy, Jastarni, Helu, Malborka i wielu innych polskich miast.
Po spacerze gdańskim Starym Miastem, ruszyliśmy na Westerplatte. Droga prowadziła nas tam bardzo ciekawa: przez stare torowiska, dzikie i zielone tereny nieopodal zakładów chemicznych oraz rondo na autostradzie. Mimo iż trasą nie jechał ani jeden pojazd (2 km od centrum, idąc około pół godziny), ciągle nas atakowały bąki i inne owady, to mieliśmy okazję poznać to drugie oblicze stolicy Pomorza - ciche i spokojne.
Widoki z mostu - kolejne, nieco większe torowisko |
Po dwóch godzinach maszerowania dotarliśmy pod Westerplatte. Pod sam pomnik mieliśmy jeszcze kawałek, a do wyboru dwie drogi - asfaltowa przez las albo dróżka biegnąca wzdłuż morza. Bez chwili namysłu ruszyliśmy w tą drugą. Po chwili naszym oczom ukazała się potęga - wody Morza Bałtyckiego. Po raz drugi w swoim życiu miałem przyjemność zobaczyć nasze wspaniałe morze - jeden jedyny raz wcześniej widziałem je siedem lat temu, gdy byłem na zielonej szkole w Kołobrzegu.
Chwila ta na długo zostanie w mojej pamięci: dróżka wiodła wzdłuż kamiennego falochronu, o który bez chwili wytchnienia Bałtyk rozbijał swe niewielkie, błękitne fale. Z prawej strony, nieco w oddali skromnie prezentował się nieduży skrawek bałtyckiej plaży, dający miejsce wypoczynku kilkunastu osobom. Z lewej zaś, w kierunku pomnika na Westerplatte, trawa z piaskiem walczyła o przewodzenie na dużej polanie, zaś za nią, niczym granica, las liściasty z krzewami rokitnika oddzielał morze od kończącej swój bieg Martwej Wisły.
Idąc do celu minęliśmy wiele budowli przypominających o obronie Westerplatte w 1939 r.: Wieżę 25. Baterii Artylerii Stałej na którą udało nam się wejść, placówkę "Fort", kilka magazynów amunicyjnych, Cmentarzyk Obrońców Westerplatte oraz robiące piorunujące wrażenie koszary.
Wieża 25. Baterii Artylerii Stałej |
Jeden z magazynów amunicyjnych |
Placówka "Fort" |
Cmentarzyk |
Koszary |
Wnętrze koszar |
W końcu naszym oczom ukazał się dwudziestopięciometrowy Pomnik Obrońców Wybrzeża, czyli główny punkt Westerplatte. Odsłonięto go w 1966 roku na cześć Polaków, którzy zaciekle i wielce bronili Gdańska przed niemiecką napaścią we wrześniu 1939 r. Jak wyczytałem, jego kształt przypomina wyszczerbiony bagnet wbity w ziemię.
Pomnik stoi na podwyższeniu przypominającym kopiec. Na szczyt można dojść schodkami biegnącymi dookoła górki lub ziemną, stromą ścieżką obok wejścia na przedzie.
Będąc u góry warto przypatrzyć się olbrzymiemu napisowi stojącemu na placu obok monumentu - "Nigdy więcej wojny". Widząc go, przez moje ciało przeszły ciarki, ale też głęboka myśl, czy kiedykolwiek te trzy, jak banalne i trudne do spełnienia zarazem słowa miały swoje dobre dni? Dlaczego od początku istnienia ludzkości bezustannie jakiś rejon świata jest dotknięty wojną i bratobójstwem?
Dodatkowo, tknięty tablicą z wyrytym cytatem słów papieża Jana Pawła II z wizyty w czerwcu 1987 roku, pomyślałem o innej stronie Westerplatte. "Każdy z Was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu, jakieś swoje Westerplatte..." - to wskazanie i prośba o walkę o siebie, o swoje marzenia, plany, cele oraz ich obrona przed przeciwnościami losu. Jak to jest dzisiaj ważne!
Niezwykle wielkie miejsce, dla oczu, ale też dla myśli.
Wracając z pomnika na przystanek autobusowy, zatrzymaliśmy się przy starym, blaszanym wozie, gdzie niezwykle wesoły pan sprzedawał grochówkę oraz kiełbasę. Reklamował się bez żadnych zastrzeżeń, śmiałem się z bratem, że jakby trafił do telewizji, to na pewno zrobiłby wielką karierę. Potrafił przekonać każdego do dodatkowej miski grochówki, czy kolejnej kiełbaski. Obok wozu stało kilka drewnianych stołów z ławkami i gdy tylko widział, że ktoś kończy jeść swoją porcję, zaczął zagadywać, czy smakowało, a później w niezwykle autentyczny sposób namawiał na dalszą ucztę tekstami typu "po grochóweczce najlepsza kiełbasa w okolicy, no musicie po prostu spróbować i bez żadnego ale!". 😅😅😅
I tak o to pierwsza część moich wakacji trafia na Wasze pulpity, przed Wasze oczy. Niebawem kolejne wyprawy i piękne miejsca, które nad Bałtykiem trzeba koniecznie zobaczyć!
Na sam koniec chciałbym bardzo Was zaprosić do obserwowania bloga i mnie na social media, gdzie jestem dostępny częściej:
- Facebook: https://www.facebook.com/swiatzmojejperspektywy/?ref=br_rs
- Instagram: @wayferer_ms
- Snapchat: @maks117
Bardzo lubie Gdańsk i jest to miejsce gdzie mogłabym mieszkać 😀
OdpowiedzUsuńWitaj Młody podróżniku! Świetne zdjęcia. Z przyjemnością przewędrowałam z Tobą całą trasę. Ciekawie opisana. A przypomnienie historii było ciekawe. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWspaniała relacja i zdjęcia,też mam ciepłe wspomnienia z Gdańska,
OdpowiedzUsuńto piękne miasto :)
Pozdrawiam wakacyjnie :)
Znam Gdańsk bardzo dobrze, bo to blisko :-)
OdpowiedzUsuńNa pewno wycieczka była bardzo ciekawa :-)
To cudownie Maks, że mogłeś tam być.
OdpowiedzUsuńDość oklepane miejscówki tzw żelazne punkty. Ale z drugiej strony przynajmniej raz w życiu trzeba je zobaczyć. Choć ja na gdańską starówkę wracam zawsze chętnie.
OdpowiedzUsuńA ja się do Gdańska wybiorę i na pewno zobaczę te same miejsca ☺ Niby oklepane, jednak tak czy siak furorę robią :)
OdpowiedzUsuńNie było mnie ta z 10 lat ! Dziękuję za kolejną wycieczkę :) Buziaki
OdpowiedzUsuńKapitalna relacja i wspaniałe zdjęcia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Maksie:)
Niestety, nigdy nie byłam nad na naszym pięknym morzem, więc tym bardziej podziwiam Twoją fotorelację.
OdpowiedzUsuńZapach tej grochóweczki niemal poczułam:)
Pozdrawiam.
Zwiedzilam kawal Europy. I Gdanska Starowka, nadal jest na mojej liscie, w czolowce.
OdpowiedzUsuń