Psi strażnicy, moi najwięksi przyjaciele
Witam!
Ostatnio ciągnie mnie na sentymenty. Pisałem o ukochanej gruszy, pięknym lasku, dzisiaj zaś przedstawię Wam moich największych przyjaciół - dwa pieski - Rudiego i Berka.
Każdy z nich ma swoją historię, przeżycia, przygody i życie pełne niespodzianek. Pierwszy piesek strzeże domu, drugi strzeże ogrodu.
Rudi, to jamnik. Ma 2,5 roku i jest moim domowym stróżem. Uwielbiam go - rano, gdy wstaję do szkoły, zawsze obserwuje co robię i chodzi za mną krok w krok. Gdy wracam ze szkoły lub z jakichś podróży, skacze wokół mnie i "dręczy" mnie dopóki się nie znudzi albo nie znajdzie nowej sensacji. On jest zawsze koło mnie. Ma swoje "łóżeczko" na fotelu w jednym z pokoi, 2 kolejne "spanka" ma w przedpokoju i moim pokoju.
Ten Rudi jest czwartym jamnikiem. Każdy poprzednik też się wabił Rudi - od pierwszego się zaczęło i tak się nam to imię spodobało, że każdy kolejny piesek takie imię dostawał.
Pierwszy Rudi żył w latach 2000-2002. Do domu trafił przypadkiem - mój brat wracając ze szkoły, usłyszał czyjeś skuczenie, szczekanie. Okazało się, że kilkanaście metrów dalej, w beczce przy opuszczonym domku był jamniczek. Miejsce to było z dala od ludzkich posesji, a w pobliżu nikogo nie było. Brat od razu go wziął do domu, gdzie go umył i wyczyścił. Rozwiesiliśmy jeszcze ogłoszenia, że znaleziono psa, ale nikt się nie zgłosił. Pewnie go ktoś porzucił. I tak się zaczęła era jamników w naszym domu.
Jamnik żył 2 lata. Bardzo lubił jeść rzeczy nie do jedzenia. Musieliśmy go bardzo pilnować, ale kiedyś, niestety pod naszą nieobecnością rozgryzł worek z obierkami z ziemniaków i parę zjadł. Wątroba się rozpadła i niestety biedaczek zdechł.
Drugi jamnik żył w latach 2002-2004. Tak pokochaliśmy pierwszego pieska, że chcieliśmy koniecznie mieć następnego. Tego już kupiliśmy w hodowli. Był bardzo pocieszny, ale zbyt energiczny i porywczy. Kiedyś wracając od "koleżanek", został potrącony przez kombajn. Układ nerwowy był cały uszkodzony, nie dał do siebie dojść. 2 dni później, tuż przed Bożym Narodzeniem zdechł. Tamte święta jak pamiętam, odbywały się w bardzo smutnej atmosferze... :( Obie straty były dla nas wielkimi ciosami. Nie umierały naturalnie, tylko przez inne czynniki. A mogły jeszcze żyć i to ile lat!
Po śmierci drugiego pieska, nie chcieliśmy przyjmować kolejnego jamniczka. Kupiliśmy pekińczyka, ale po paru dniach zrozumieliśmy, że to nie to. Dom bez tego długiego, czarnego psa, nie był już normalnym domem.
Trzeci jamnik żył w latach 2004-2013. Gdy kupiliśmy go, rozbawił nas fakt, że urodził się w Boże Narodzenie - 25 grudnia.
Rudi III był naszym największym przyjacielem. Tyle z nim tradycji, zwyczajów. Tyle rozumiał, tyle wiedział - cechowała go wyjątkowa mądrość. Tu nie będę się rozpisywał, bo to by było bez sensu.
Po 9 latach życia, w Święto Niepodległości, został zagryziony przez miejscowe psiaki na pobliskich zbiornikach. Pomimo to, szukaliśmy go trzy dni, a znaleźliśmy go w wysokich trawach. Był zmasakrowany - pochowaliśmy go w wielkiej rozpaczy, w tle jesiennej słoty, patrząc na jego rozszarpane ciało. Nigdy tego nie zapomnę. :(
Czwarty jamnik jest z nami od 13 XI 2013 r. Jest bardzo mądry, jak jego poprzednik. Wie, co ma robić, a czego nie może. Jedynym jego minusem jest jego energiczność, podobna jak u drugiego psiaka.
Drugim moim psim stróżem jest kundelek - Berek. Śmieszne imię, ale gdy byłem mały, nadawałem bardzo dziwne imiona, np. kotkowi dałem imię "Masakra", więc no, takie dziwne te imionka.
Beruś jest z nami od 2005 r. i on jest stróżem ogrodu oraz podwórka. Ma piękny, duży, drewniany kojec i dużą budę, która jest wyścielana słomą. Ogólnie jest bardzo spokojny, ale zawsze szczeka jak ktoś idzie lub jedzie. Nazywamy go "informatorem" ze względu na to co robi. :)
Z Berkiem była dziwna historia. Otóż nasz dalszy sąsiad znęcał się nad Berkiem, a ten uciekał do nas szukając schronienia. Tak go przygarnęliśmy, a sam były właściciel cieszył się z takiego obrotu sprawy.
Do dzisiaj widać ślady jego przykrej przeszłości. Nie można go bowiem głaskać od góry. Myśli, że wtedy ktoś chce go zbić i ucieka albo warczy. Jak głaskać go, to tylko od dołu po brzuszku lub pod pyszczkiem.
Do tego kundel ma kataraktę, co jest powodem różnych śmieszności. Na przykład, gdy przychodzę do niego z jedzeniem, wita się ze mną, tylko że idąc w przeciwną stronę. Chce się przywitać, ale nic nie widząc, zamiast się zbliżać, to się ode mnie oddala. :)
Takie to moje pieski. Zupełny kontrast. Wariactwo kontra spokój. Bardzo je kocham - chronią mnie i całą moją rodzinę. Każde z nich ma swoją historię i przygody, które pamiętają zapewne do dzisiaj.
Moi psi strażnicy. :)
Na sam koniec chciałbym przypomnieć o wyzwaniu urodzinowym. Do 13 lutego do wysłania na mojego maila 1 z 4 opcji: wiersz z niebieskim tle, zdjęcie, które kojarzy się Wam z niebieskim, niebieska robótka artystyczna oraz przepis na niebieskie danie.
Szczegóły na wyróżnionym poście na pasku z prawej strony bloga.
Pozdrawiam i do zobaczenia! :)
Ostatnio ciągnie mnie na sentymenty. Pisałem o ukochanej gruszy, pięknym lasku, dzisiaj zaś przedstawię Wam moich największych przyjaciół - dwa pieski - Rudiego i Berka.
Każdy z nich ma swoją historię, przeżycia, przygody i życie pełne niespodzianek. Pierwszy piesek strzeże domu, drugi strzeże ogrodu.
Rudi, to jamnik. Ma 2,5 roku i jest moim domowym stróżem. Uwielbiam go - rano, gdy wstaję do szkoły, zawsze obserwuje co robię i chodzi za mną krok w krok. Gdy wracam ze szkoły lub z jakichś podróży, skacze wokół mnie i "dręczy" mnie dopóki się nie znudzi albo nie znajdzie nowej sensacji. On jest zawsze koło mnie. Ma swoje "łóżeczko" na fotelu w jednym z pokoi, 2 kolejne "spanka" ma w przedpokoju i moim pokoju.
Ten Rudi jest czwartym jamnikiem. Każdy poprzednik też się wabił Rudi - od pierwszego się zaczęło i tak się nam to imię spodobało, że każdy kolejny piesek takie imię dostawał.
Pierwszy Rudi żył w latach 2000-2002. Do domu trafił przypadkiem - mój brat wracając ze szkoły, usłyszał czyjeś skuczenie, szczekanie. Okazało się, że kilkanaście metrów dalej, w beczce przy opuszczonym domku był jamniczek. Miejsce to było z dala od ludzkich posesji, a w pobliżu nikogo nie było. Brat od razu go wziął do domu, gdzie go umył i wyczyścił. Rozwiesiliśmy jeszcze ogłoszenia, że znaleziono psa, ale nikt się nie zgłosił. Pewnie go ktoś porzucił. I tak się zaczęła era jamników w naszym domu.
Jamnik żył 2 lata. Bardzo lubił jeść rzeczy nie do jedzenia. Musieliśmy go bardzo pilnować, ale kiedyś, niestety pod naszą nieobecnością rozgryzł worek z obierkami z ziemniaków i parę zjadł. Wątroba się rozpadła i niestety biedaczek zdechł.
Drugi jamnik żył w latach 2002-2004. Tak pokochaliśmy pierwszego pieska, że chcieliśmy koniecznie mieć następnego. Tego już kupiliśmy w hodowli. Był bardzo pocieszny, ale zbyt energiczny i porywczy. Kiedyś wracając od "koleżanek", został potrącony przez kombajn. Układ nerwowy był cały uszkodzony, nie dał do siebie dojść. 2 dni później, tuż przed Bożym Narodzeniem zdechł. Tamte święta jak pamiętam, odbywały się w bardzo smutnej atmosferze... :( Obie straty były dla nas wielkimi ciosami. Nie umierały naturalnie, tylko przez inne czynniki. A mogły jeszcze żyć i to ile lat!
Po śmierci drugiego pieska, nie chcieliśmy przyjmować kolejnego jamniczka. Kupiliśmy pekińczyka, ale po paru dniach zrozumieliśmy, że to nie to. Dom bez tego długiego, czarnego psa, nie był już normalnym domem.
Trzeci jamnik żył w latach 2004-2013. Gdy kupiliśmy go, rozbawił nas fakt, że urodził się w Boże Narodzenie - 25 grudnia.
Rudi III był naszym największym przyjacielem. Tyle z nim tradycji, zwyczajów. Tyle rozumiał, tyle wiedział - cechowała go wyjątkowa mądrość. Tu nie będę się rozpisywał, bo to by było bez sensu.
Po 9 latach życia, w Święto Niepodległości, został zagryziony przez miejscowe psiaki na pobliskich zbiornikach. Pomimo to, szukaliśmy go trzy dni, a znaleźliśmy go w wysokich trawach. Był zmasakrowany - pochowaliśmy go w wielkiej rozpaczy, w tle jesiennej słoty, patrząc na jego rozszarpane ciało. Nigdy tego nie zapomnę. :(
Czwarty jamnik jest z nami od 13 XI 2013 r. Jest bardzo mądry, jak jego poprzednik. Wie, co ma robić, a czego nie może. Jedynym jego minusem jest jego energiczność, podobna jak u drugiego psiaka.
Drugim moim psim stróżem jest kundelek - Berek. Śmieszne imię, ale gdy byłem mały, nadawałem bardzo dziwne imiona, np. kotkowi dałem imię "Masakra", więc no, takie dziwne te imionka.
Beruś jest z nami od 2005 r. i on jest stróżem ogrodu oraz podwórka. Ma piękny, duży, drewniany kojec i dużą budę, która jest wyścielana słomą. Ogólnie jest bardzo spokojny, ale zawsze szczeka jak ktoś idzie lub jedzie. Nazywamy go "informatorem" ze względu na to co robi. :)
Z Berkiem była dziwna historia. Otóż nasz dalszy sąsiad znęcał się nad Berkiem, a ten uciekał do nas szukając schronienia. Tak go przygarnęliśmy, a sam były właściciel cieszył się z takiego obrotu sprawy.
Do dzisiaj widać ślady jego przykrej przeszłości. Nie można go bowiem głaskać od góry. Myśli, że wtedy ktoś chce go zbić i ucieka albo warczy. Jak głaskać go, to tylko od dołu po brzuszku lub pod pyszczkiem.
Do tego kundel ma kataraktę, co jest powodem różnych śmieszności. Na przykład, gdy przychodzę do niego z jedzeniem, wita się ze mną, tylko że idąc w przeciwną stronę. Chce się przywitać, ale nic nie widząc, zamiast się zbliżać, to się ode mnie oddala. :)
Takie to moje pieski. Zupełny kontrast. Wariactwo kontra spokój. Bardzo je kocham - chronią mnie i całą moją rodzinę. Każde z nich ma swoją historię i przygody, które pamiętają zapewne do dzisiaj.
Moi psi strażnicy. :)
Na sam koniec chciałbym przypomnieć o wyzwaniu urodzinowym. Do 13 lutego do wysłania na mojego maila 1 z 4 opcji: wiersz z niebieskim tle, zdjęcie, które kojarzy się Wam z niebieskim, niebieska robótka artystyczna oraz przepis na niebieskie danie.
Szczegóły na wyróżnionym poście na pasku z prawej strony bloga.
Pozdrawiam i do zobaczenia! :)
Wzruszająca historia o Twoich pieskach !! Muszę przyznać, podziwiam Ciebie za to wyznanie że kochasz swoje psiaki !
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Mój piesek odszedł od nas 23 stycznia i ciągle go opłakujemy, to był nasz drugi terier szkocki i na razie nie wiemy czy będzie trzeci. Niech Wasze pieski będą z Wami jak najdłużej
OdpowiedzUsuńMAX po tym wpisie nikt nie zaprzeczy,że TRADYCJA-to coś wspaniałego jak cały ród RUDICH! Berek zgrania całą pulę jest niesamowity ;-)pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMaksiu, psiaki masz urocze :) Nie łatwo jest zapewnić bezpieczeństwo zwierzakom biegającym swobodnie. Niestety, one nie wiedzą że samochód czy maszyna rolnicza mogą im zrobić tyle krzywdy. Szkoda tych, które odeszły, ale na pewno z Wami były szczęśliwe. Dobrze, że Berek jest w kojcu, bo ze swoją ślepota na pewno nic dobrego by go nie czekało. A tak, ma Was i pełna miskę :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cie serdecznie :)
Super psiaki:) to nasi najwierniejsi przyjaciele::
OdpowiedzUsuńOch, Maks, jak ująłeś mnie za serce tym wpisem o pieskach! jestem wielką "psiarą". przewinęło się przez mój dom trochę piesków. Aktualnie mam 3, w tym dwa przygarnięte. A jamniki slyną z humoru i inteligencji. Przeczytałam z wielka ciekawością! Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńMasz wielkie i wrażliwe serce, bo tylko tacy ludzie potrafią tak pięknie opowiadać o psach...:) Piękna opowieść:) dobrej niedzieli:)
OdpowiedzUsuńPrzepieknie napisałeś o swoich pieskach. Czytałam i wzruszyłam się nad ich losem. Jestes dobrym i mdrym człowiekiem, dobrze wychowują Cię Rodzice...Młody człowiek pełen wrazliwości na otaczający go świat.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Maksiu serdecznie.
Całym sercem popieram wcześniejsze komentarze, post ujmujący i wzruszający, dzięki Tobie postanowiłam i ja opisać historię mojego psiaka przygarniętego ze schroniska z opisem głupoty ludzkiej!
OdpowiedzUsuńJuż dzisiaj na blogu, zapraszam.
W życiu tak bywa ,że nie zawsze można zapobiec tragedii i nasz ukochany zwierzaczek odchodzi.Pięknie napisałeś o swoich czworonogach.Berek i Rudi super psiaki.Miłej niedzieli życzę.
OdpowiedzUsuńWzruszający tekst. Odejście naszego Reksia dużo nas kosztowało. Przez kilka lat był ślepy ale nauczył się z tym doskonale funkcjonować. Wierny, oddany do końca.
OdpowiedzUsuńOh, pieski :) Mogę o nich godzinami...W moim życiu nie było dnia bez psa...najstarsza - kundelek z jamnikiem - żyła 18 lat! Teraz, od 3 lat mam - beagla pomieszanego z kundelka - to jest dopiero psiak...łowca, tropicielka, krzykaczka a przy okazji milusia przytulanka :)
OdpowiedzUsuńTwoje pięknisie są:) Choć jeden z nich przeszedł już przez Tęczowy Most to dzięki temu, że o nim pamiętasz wciąż żyje...
Wzruszyłeś mnie! Bardzo!
Serdeczności :)
Masz bardzo wiernych i wspaniałych przyjaciól ja mam Pucusia (waży z 60kg)tez jest wspaniałym i wiernym członkiem naszej rodziny glaski dla RUDIEGO i BERKA SERDECZNIE POZDRAWIAM
OdpowiedzUsuńJesteś wrażliwym młodym człowiekiem, pochylającym się nad roślinami i zwierzętami. Szkoda, że tacy są w mniejszości. Masz wspaniałych przyjaciół, bo takimi są Twoje śliczne pieski:):):):)
OdpowiedzUsuńsuper pieski, fajnie, że masz takich przyjaciół
OdpowiedzUsuńŚliczne psiaki:)pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWspaniałe historie i bardzo mnie wzusza to, że jamniczki dziedziczą imię po Rudim :) Piękne psiaczki :) Ja mam dwa szczurki w domu:) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMaksie, wzruszający post. Psiaki to najwierniejsi nasi przyjaciele. Moja Bellusia jest najcudowniejszym pieskiem.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
psy są rewelacyjne
OdpowiedzUsuńTrzeba pisać o swoich pupilach, te historie są takie często do siebie podobne, szczególnie, kiedy przygarniamy znajdę :)))'Moc uścisków :)
OdpowiedzUsuńPies najlepszy przyjaciel człowieka i kocha bezwarunkowo. Szkoda, że ludzie tak się nad zwierzętami znęcają :(
OdpowiedzUsuńPieski słodkie. Pozdrawiam :)
Mieliśmy 4 psy o imieniu ... Maksio:-)
OdpowiedzUsuńBardzo kocham moje zwierzaki, teraz mamy schroniskowego Amika, i sunię Mimi, a także podrzutka, pręgowanego kota Gucia, i 300 litrów wody w akwarium z rybkami:-) pozdrawiam.
Miło się czyta :) Też kocham zwierzęta, mam pas i cztery koty. Niby sunia była wzięta z gniazda, ale wzięłam ją bo nikt już jej nie chciał, a po gospodarzu można się było wszystkiego spodziewać. Była najmniejsza, najchudsza i miała masę pcheł. I choć mimo swoich 10 lat nadal jest mała to jednak zadbana i mądra. Zaś koty to wszystkie znajdy, już ostatni czwarty nie był mi potrzebny, ale nie miałam serca go zostawić na pastwę psom. Miała iść do adopcji, gdy pojechałam z nią do lekarza ten powiedział...zostanie u pani, wspomni pani moje słowa. Ja uparcie twierdziłam że nie...mąż mnie wygoni z nią z domu. A teraz to jest tak wdzięczny, pocieszny, kochany kot że została ulubienicą pana domu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam na kokosowe , zdrowe batoniki :)
Psy to nasi wierni towarzysze .
OdpowiedzUsuńPiękne te Twoje psiaki :)
Psie historie wpisane w codzienność.
OdpowiedzUsuńPieknie opowiadasz o naszych przyjaciolach:)
OdpowiedzUsuńCiekawe historie:) Życie bez czworonożnych przyjaciół byłoby smutne:) Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńNiech Wam jak najdłużej żyją, ci Wasi stróże i radości Twojej rodziny, Maksie :)
OdpowiedzUsuńSłodziaki, piękna historia.
OdpowiedzUsuńKażdy piesek ma swój charakterek,ale każdy jest najwierniejszym przyjacielem.Dziękuję za odwiedziny,pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńJestem kociarą. Ale nie zabieram mojemu zwierzakowi wolności. On ma nas, a nie my jego. Przychodzi i odchodzi kiedy chce, wie, że zawsze czekamy z jedzeniem. Czasem raczy się do nas połasić.Mieliśmy dwa psy, ciężko przeżyłam ich śmierć. Choć była to śmierć ze starości, po drugim stwierdziłam , że już nie chcę psa. Głupie, ale ja płakałam nawet po chomiku.
OdpowiedzUsuńPsy to dla mnie anioły na 4 łapach. A Ty tego dowodzisz.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńNasza jamniczka miała 10 lat gdy naraz się rozchorowała i zmarła- od tej pory nie mamy psa, to jednak była dla nas duża strata.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
W moim rodzinnym domu też mieszkał uroczy kundelek o imieniu Beruś i wiesz co - wyglądał prawie identycznie jak Twój. To niesamowite ale dzięki Tobie wróciły dziś do mnie wspomnienia. Drugi nasz piesek to był Czaruś, odszedł po 18 latach. Teraz myślę o kolejnym psim przyjacielu. Twoje psiaki są przeurocze i na pewno dostarczają Wam mnóstwo radości.
OdpowiedzUsuńCieplutko pozdrawiam.
Pięknie napisane i ładnie pokazane :)
OdpowiedzUsuńRudi and Berek are beautiful dogs!
OdpowiedzUsuńFajne psiaczki i fajna napisane.Ja mam labradora i ma na imię Maksio jest cudny pieścioch.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPrawie każdy z nas ma jakieś wspomnienia o swoich czworonożnych przyjaciołach.Piękna i wzruszająca historia,a Twoje psiaki są urocze :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :D
Pięknie opisałeś swoje pieski. Jeden z naszych trzech psów wabi się Ruduś, ale też wołamy na niego Rudi i obie formy akceptuje- to kundel zazdrosny o pozostałe psy, ale potrzebujący dużo czułości. Psy to wspaniałe stworzenia.
OdpowiedzUsuń